Drgnął, sięgając ręką za człowiekiem. Zabolało go to. Nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej było znacznie gorsze od fizycznego bólu. Chciał coś powiedzieć, jednak jego głos z nim nie współpracował. Mógł jedynie otworzyć usta i zaraz je zamknąć. Nie chciał go urazić. Chciał go tylko chronić. Czy on tego nie rozumiał? Zagłębianie się w to wszystko jedynie by go bardziej naraziło, na powrót jakiejś traumy. Powinien mu to powiedzieć, a nie siedzieć tu bez słowa jak idiota. Jednak nie potrafił, sam powiedział, że chce pozostać samemu. A mimo tego coś podpowiadało demonowi, że to jedynie połowa prawdy. Nie spuszczał chłopca z oczu, co jakiś czas nasłuchując czy nic się nie zbliża.
- Robin... Posłuchaj...
- M... Mówiłem coś! - głos chłopca delikatnie drżał.
Vivi głęboko westchnął. Może jednak zrobił coś złego w stosunku do niego. Przecież w takiej sytuacji potrzebował wsparcia, a nie wmawiania, że wszystko jest jak najbardziej w porządku. Nie zważając na słowa chłopca, dosiadł się do niego i zaczął go gładzić po głowie. Ciemnoskóry delikatnie drgnął.
- Masz rację, zasłużyłem sobie. Przecież w takiej sytuacji każdy potrzebowałby wsparcia. Musiałeś być bardzo przerażony, hm? - zapytał, nachylając się do Davidka, tak by mógł mi spojrzeć w twarz. Jednak ten momentalnie się odsunął, odwracając głowę od bruneta i zaciskając oczy.
- Nie zdziwiłbym się tym. - Vivienne się tym nie przejął, zaczynając się bawić jednym z loczków Robina. - Każdy by był... Ale mogę cię zapewnić, że już nie ma się czego bać. Nie pozwolę cię więcej skrzywdzić — pokrzepiająco się uśmiechnął, delikatnie ściskając ramię dzieciaka. - Cokolwiek się wtedy wydarzyło, nie ma w tym momencie znaczenia. Co się stało, to się nie odstanie... Lecz teraz już nie jesteś sam. Mogę ci to obiecać, że nigdy już nie będziesz. A co do tej sytuacji, ja nie powinienem udawać, że nic się nie wydarzyło. To było okrutne z mojej strony. Na moją obronę mam tylko to, że chciałem cię chronić. Ale tak naprawdę nie mogę cię trzymać pod kloszem, jak w jakiejś klatce. Musisz być samodzielny, przecież nie jesteś jakimś zwierzątkiem domowym. Bardzo cię za to przepraszam. - lisi demon potrząsnął głową. - Przyznałem się do błędu, więc czy mi wybaczysz leży teraz w twoich rękach... - podniósł się, chowając dłonie w rękawach kimono.
(Riddle? Robin? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz