- Żyje od wielu wieków... W oczach niedźwiedzia, szczura... I lisa... Widziałem upiory z piekieł atakujące świat w poszukiwaniu pożywienia... Widziałem cierpienie w ciemnościach... Widziałem też piękno kwitnące mimo zagrożenia z zewnątrz... Widziałem książkę... Książkę, która obróciła wspominaną ciemność w światło. - głuchą ciszę przerwał ryk bestii, która domagała się podrapania po wielkim puchatym brzuszku. - Masz już ponad dwa tysiące lat, a wciąż zachowujesz się jak dziecko, Hotaru.
Stara legenda mówi, że gdy podczas samotnej tułaczki napotka się niedźwiedzia ze złotą obrożą, można się zwrócić do niego po imieniu, a on w zamian podaruję ci kawałek przyszłości, a właściwie jego właściciel. Tego wkurzającego wredzielca, który akurat podczas przerwanej rozgrywki musiał się pojawić. Nikt tak nie irytował Riddle'a jak właśnie ten gość i Vivienne. Nie da się tego wytłumaczyć. Obaj mają w sobie coś takiego, co wewnętrznie działa mu na nerwy, a teraz musiał się jeszcze poważnie zastanowić nad własnymi działaniami. Kolejna znajoma twarz nie oznaczała nic dobrego. Mijały godziny, czas uciekał mu przez palce i nic nie mógł z tym zrobić.
Postawił wrócić do cyrku i zaciszu własnego namiotu zwyczajnie odpocząć. Jednak stanął jak wryty, widząc niedźwiedzi tyłek, wystający dokładnie z wejścia do jego namiotu. Riddle jedynie przeklął pod nosem w swoim ukochanym języku rosyjskim, a potem pstryknął palcami i pojawił się w namiocie. Niedźwiadek zżerał jego lalki. Dosłownie dobra połowa jego kolekcji była w strzępach, a aktualnie misiek przeżuwał pluszową głowę Artemisa, ale szybko ją wypluł wyraźnie zdegustowany i potrząsnął łbem, a potem wydał z siebie ciche ryknięcia, rozglądając się po namiocie i węsząc po wszystkich zakamarkach, zaczynając wszystko inne przewracać, deptać i tak dalej. Tak jakby czegoś szukał. Pytanie tylko czego? Riddle jedynie westchnął i przewrócił oczami. Wiedział, że misiek nic ciekawego tu nie znajdzie i pójdzie dalej, a sam nie da rady go wywalić. Nawet z pomocą swoich demonicznych zdolności. Rzeczywiście nie trwało wszystko długo. Niedźwiedź szybko zrozumiał, że nie ma tu nic, czego by szukał i zwyczajnie opuścił namiot, jak gdyby nigdy nic.
- Z chęcią załatwiłbym sobie nowe futro. - mruknął, patrząc za niedźwiedziem poirytowany, a potem w miarę możliwości skupił się, aby doprowadzić swój namiot do stanu używalności.
Niedźwiedź natomiast kontynuował swoją wycieczkę. Zjawił się z wizytą w sąsiednim namiocie pielęgniarza, zrobił to samo co u Riddle'a. Po raz kolejny nie znalazł tego, co chciał i poszedł zwyczajnie dalej w stronę następnych namiotów. Trzeci namiot okazał się strzałem w dziesiątkę. Wyczuł zapach ulubionych ciasteczek. Ostrożnie zajrzał do środka, rozglądając się za słodkościami. Szybko je znalazł, a razem z nimi dwie osoby. Jedna była małym chucherkiem i siedziała na łóżku, natomiast druga była o wiele większą i wydawała się misiowi bardzo znajoma. Za nim jednak się przywitał, wszedł do środka, przewrócił stolik z herbatą i ciasteczkami, a potem zaczął się zajadać w najlepsze. Vivienne od razu zwrócił na niego uwagę.
- O proszę mamy gościa.
Niedźwiedź w odpowiedzi ryknął, a z jego futerka zaczęły wylatywać świetliki, które rozświetliły całą przestrzeń delikatnym zielonkawym światłem, latając wolno w różne strony. Światło również bardzo ładnie odbijało się od jego złotej obroży, która była dość skrzętnie ukryta pod jego zadbanym futerkiem. Misiu, dość szybko skończył swoją ucztę i usiadł, niezadowolony tą wiadomością. Chwycił stół obiema przednimi łapami i podniósł, rozglądając się po ziemi, czy czasem jeszcze nie ominął jakiegoś ciasteczka. - Nie mamy więcej. - dodał Vivi, widząc zachowanie niedźwiadka, który odstawił stolik tam, gdzie leżał. Zawiedziony wstał i przyszedł do lisiego demona, który pogłaskał go z ciepłym uśmiechem po głowie, a w drugiej dłoni trzymał ciastko, które w końcu dał misiaczkowi. Spryciarz wiedział, że je dostanie. Z racji tego, również myślał, że Robin zrobi mu tę samą niespodziankę. Spojrzał na chłopca i przechylił łebek, a po dłużej chwili zbliżył się bardziej do łóżka i grzecznie usiadł, czekając na ciasteczko. Vivienne jedynie się cicho zaśmiał, czując determinację misia oraz widząc zdziwioną minę Robinka. - Głupiutki miś.
(Robin~? Vivi~?Trzeba odprowadzić Puchatka do stu milowego lasu. )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz