Gdy tak zostałem pozostawiony samemu sobie, przyznam szczerze, że w środku targały mną różne emocje. Samo zachowanie Cherubina było dla mnie czymś konfundującym i tak na dobrą sprawę nie wiedziałem, jak we właściwy sposób na to nie reagować. Jak do tej pory odbierałem to, jako nieśmieszny żart i po tym, jak po jakiś trzech słowach Blacka po prostu mnie zostawił i to jeszcze razem z Moniem, moje zdanie się nie zmieniło. Przepraszam bardzo, czy ja mam napisane na czole grubym czerwonym mazakiem "NIAŃKA DO WZIĘCIA"? Nie mówiąc już o tym, że poczułem się zwyczajnie wystawiony do wiatru, widząc, jaki uradowany sobie z nim wychodzi. Jednak niech mu już będzie. Co mnie to zresztą obchodzi?
Nie miałem w zwyczaju po śniadaniu wracać do razu namiotu, a w szczególności dzisiaj, gdy miałem małego małpiszona na głowie. Wprowadzenie go do mojego królestwa pełnego rzeczy, które mógłby z łatwością zwinąć, nie było ani trochę dobrym pomysłem, dlatego byłem zmuszony improwizować. Na początku myślałem, że po prostu zajrzę na próbę scenicznego tria z Cherubinem w pakiecie, jednak szybko z tego zrezygnowałem. Nie będę się za nim uganiać, a do tego nudziłbym się tam strasznie, widząc, jakie sztuczki ma do zaprezentowania Black. Akrobatyka powietrzna jest o wiele bardziej spektakularna od takiej zwykłej, więc tym bardziej nie rozumiem, dlaczego to ja nie zostałem w ten projekt zaangażowany. Choć tak naprawdę mogę się domyślać...
Wracając — nie chciałem tak stać, jak słup soli przed bufetem i z torbą na ramieniu oraz Moniem w objęciach, udałem się do jednej z nielicznych osób, z którą ostatnimi czasy świetnie się dogadywałem. Na moje szczęście nawet nie musiałem za daleko iść. Namiot z kostiumami i rzeczami do charakteryzacji był jednym z najczęstszych odwiedzanych przeze mnie miejsc. W sumie każdy artysta z trupy cyrkowej bywa tutaj dość regularnie, a przed występem, czy próbą generalną w środku są tłumy. Jednak o tej porze nie spodziewałem się tutaj nikogo poza Layli. Co prawda jest animatorką, ale w wolnych chwilach właśnie tutaj przesiadywała.
- Oo! Cześć, Orion! - przywitała się, gdy tylko wszedłem do środka. - Ale urocza małpka. - oznajmiła, zafascynowana wyciągając ręce do zwierzaka.
- Poznaj Moniego. - z uśmiechem wręczyłem go jej, a następnie zająłem miejsce na jednym z wolnych krzeseł, kładąc przy nim moją torbę.
- Od kiedy masz zwierzaka? Nie chwaliłeś się. - oznajmiła, zaczynając głaskać Moniego, który był bardzo z tego zadowolony. Wtedy też założyłem ręce za głowę, wygodniej się układając na krześle, a nogi wykładając na drugie.
- Tu cię zaskoczę, bo nie jest mój. - odparłem dość nonszalancko, zamykając oczy. - Dziś rano uroczyście zostałem jego nianią. - dodałem, na co ona zareagowała cichym śmiechem i wcale jej się nie dziwię. Poniekąd było to komiczne, bo zupełnie się nie nadaje do tej roli i też dlatego sam nie posiadam żadnego zwierzaka. Chociaż bym chciał, to i tak finalnie wolę się skupić na samym sobie.
- Kto cię w to wrobił w takim wypadku? - spytała, rozbawiona całą sytuacją. Też chciałbym się z tego pośmiać, ale ta sytuacja totalnie zepsuła mi humor. Nie lubię się czuć niedoceniony.
- To zwierzątko Cherubina, a że musiał pilnie iść... - przerwałem, na głębokie westchnięcie. - To ja pilnuje Moniego.
- To ten gości, co teraz gra na próbie, nie? Przechodziłam tam niedawno i powiem ci, że super to wygląda.
- Amatorszczyzna, ale do muzyki nie mam żadnych zarzutów. - wtrąciłem (choć zupełnie nie miałem pojęcia, co oni tam robią), na co Layli zareagowała śmiechem.
- Zazdrośnik z ciebie straszny. - od razu na mnie wskazała. - Mówił ci to już ktoś? - spytała. Wtedy również rozbawiony spojrzałem na nią, prostując się na krześle, a nogi spuszczając w dół.
- Jestem zielony z zazdrości. Nie widać tego? - aż się odwróciłem do lustra, przeglądając się w jego odbiciu. - Szok. - poprawiłem sobie ręką włosy, a Layli w tym czasie do mnie podeszła, szturchając mnie łokciem z Moniem na rękach.
- Bardzo jesteś zabawny. - przyznała, wywracając oczami. Wtedy się odegrałem, szturchając ją biodrem, jednocześnie już zgarniając wszystkie kosmyki włosów do tyłu, by już je w spokoju spiąć w tradycyjny koczek.
- Wyluzuj. Nie po to tu przyszedłem, żeby się żalić, choć tak naprawdę nawet nie ma z czego. - odpowiedziałem, uśmiechając się do niej. - Opowiadaj. Jak tam ci się układa z Funny'm? Powiedziałaś mu w końcu? - od razu wtedy usiadłem, zainteresowany się w nią wpatrując.
***
Przyznaje, że odwiedzając Layli, nie miałem w planach stać się doradcą do spraw sercowych. W zasadzie jakimkolwiek doradcą, ale szczególnie do spraw sercowych. Miłość to w ogóle nie moja bajka. Nie ekscytuje mnie słodka paplanina o tym, jakież to uczucie jest uskrzydlające. Zupełnie inaczej się na to zapatruje.
- Przyjdź może wieczorem, to pokręcę ci włosy. - oznajmiła, gdy już zbierałem się do wyjścia. Udało mi się zmienić temat na łagodniejszy i pierwszym co wtedy mi przyszło do głowy, to właśnie włosy. Słysząc to, nie umiałem się powstrzymać od śmiechu.
- Brzmi interesująco. Może się skuszę. - odpowiedziałem, wzruszając ramionami i odbierając od dziewczyny Moniego. Raz się żyje, ale i tak nie przeczuwałem, że byłoby mi z tym do twarzy. Jak już to wyglądałbym jak baran i wtedy już bez wątpienia mógłbym zostać klaunem, rzucając tą akrobatyką w kąt. Nie będę ukrywać, jest to bardzo trudna specjalizacja, która wymagała ode mnie zmienienia swojego życia praktycznie w stu procentach, a jedyne, co na razie z tego mam to pięć minut sławy na każdym występie i marne grosze w ramach wypłaty. Dlatego zmienienie mojej specjalizacji na klauna nie byłoby takim głupim pomysłem. Przynajmniej bym się aż tak nie narobił.
- Będę tutaj, jakbyś się zdecydował. - zapewniła, odprowadzając mnie do wyjścia.
- Jak będę się nudzić, to z pewnością zajrzę. - odpowiedziałem, znów ze śmiechem na ustach. Wiedziałem, że taka zwykła rozmowa poprawi mi humor. - Chociażby po to, żeby znów pogadać.
- To świetnie. Bardzo mnie to cieszy.
- Do zobaczenia. - rzuciłem jeszcze z uśmiechem, poprawiając torbę na ramieniu. Monie niemiłosiernie zaczął się kręcić i koniec z końców go wypuściłem. Oczywiście pierwszy wyleciał na zewnątrz.
Wchodząc już do swojego namiotu pierwsze, co zrobiłem, to głęboko westchnąłem, rzucając torbę tuż przy wejściu. Monie wbiegł tuż za mną, o dziwo wpadając prosto na torbę.
- Ha, widzisz? - zerknąłem na niego. - Gdy się małpa śpieszy, to się diabeł cieszy. - oznajmiłem rozbawiony, udają się już w głąb namiotu. Gdy miałem paść na łóżko, w ostatniej chwili odwróciłem się do zwierzaka i wyciągnąłem po niego ręce. - Chodź do mnie, Monie. - oznajmiłem. Wolałem go mieć przy sobie. Mam tu tyle małych i ważnych rzeczy, które mógłby bez problemu zwinąć, że aż strach. Wtedy również się okazało, że mam niebywałe wyczucie czasu. W namiocie zjawił się Cherubin, co osobiście mnie bardzo uradowało, bo dzięki temu już mogłem się w spokoju zająć własnymi sprawami bez małpki na głowie. Choć tak naprawdę nie oszukujmy się — chciałem paść na łóżko i zmarnować połowę dnia, by w którymś momencie popędzić spóźniony na własną próbę. Jednak moja radość szybko zniknęła i zamieniła się w mało zauważalne zaskoczenie, bo Cherubin totalnie olał Moniego, zatrzymując się przede mną. Jego dłoń dotknęła mojego policzka, a jego wargi delikatnie musnęły moje. Nie jest to żadnym odkryciem, że znów nie wiedziałem, jak tak na dobrą sprawę zareagować. W momencie, gdy skrzyżowaliśmy swoje spojrzenia... Można powiedzieć, że tak trochę odpłynąłem, impulsywnie i wręcz momentalnie całując chłopaka. Może sam też chciał to zrobić, ale skoro już wyszedłem naprzeciw, to nie miałem i tak czego żałować. Co jeśli to mi udało się go teraz zaskoczyć? Choć w sumie żadna reakcja Cherubina na to nie wskazywała, a sam pocałunek nie należał do najdłuższych. Dość szybko go przerwałem, jednocześnie kładąc dłonie na jego dłoniach. Wpatrywałem się w niego chwilę, po czym głupkowato się uśmiechnąłem.
- A jak tam było na próbie, Rubin? - spytałem, totalnie zbywając na dalszy plan to, co się właśnie tu stało. Są rzeczy ważne i ważniejsze. - Co tam u Blacka? - zadałem kolejne pytanie, już odsuwając się do niego. Dziwnie mi było tak dopytywać. Szczerze to praktycznie nigdy tego nie robię. - Opowiadaj. - machnąłem ręką, siadając na łóżku i klepiąc miejsce tuż obok. Nie wiem, co musiał sobie pomyśleć albo za jakiego idiotę mnie właśnie wziąć, ale zupełnie mnie to nie obchodziło. Już wystarczyło, że w środku byłem sobą zażenowany.
(Cherubin~?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz