Propozycja chłopaka dotknęła mnie gdzieś w środku. Czy chcę uganiać się z nim, próbując ominąć kłopoty? Bo wraz z nim trafiłem w nie ja, a to wszystko przez naszego wspaniałomyślnego Dowódcę. Odwróciłem głowę w lewo, wprost na zacierający się od fal ciepła, horyzont. Piach, piękne niebo i pełno ludzi, to najlepsze czym można było opisać takie miejsce. Mimo swoich niezbyt dobrych warunków przyciągało do siebie tylu ludzi co niemiara. Dlaczego ich tak do takich rzeczy ciągnęło? Nigdy nie wiedziałem. Może dlatego, że zawsze miałem takie pomysły wybijane z głowy? Dopiero w cyrku zaznałem prawdziwego w swoim zdarzeniu przemieszczania się z miejsca na miejsce w kompletnie nowe tereny, które przeze mnie nie były brane jako coś, co chciałbym odkryć. Nie miałem jednak powodu, by się przed tym bronić. Ba, nawet bardzo mi to przypasowało. Tylko niestety tym razem jest trochę inaczej. Obecne życie zostało napadnięte przez kogoś takiego jak Jumper, co w sumie nie było z jego winy, no, powiedzmy. Nadal nie rozumiałem tego, dlaczego to ja zostałem tym pokarany, ale też nie miałem się co kłócić, kiedy wisiałem Pikowi przysługę za pozwolenie powrotu do Rodziny.
Zniżyłem wzrok, a następnie ukradkiem posłałem go na stojącego chłopaka. Wyciągnięta w moją stronę dłoń ani drgnęła, czekając na chwycenie. Co mi szkodzi? pomyślałem. Od czasu do czasu i mi zdarzy się coś odwalić, a to był tego dobry przykład. Nie lubiłem takich rzeczy, a jednak do nich najbardziej mnie ciągnęło. Zgniatając dłoń w pięść, posłałem ją w stronę czarnowłosego, by następnie ją otworzyć i położyć ją na jego. Z pytaniem wymalowanym na twarzy spojrzał na mnie, a ja wzdychając, dałem do zrozumienia, co chcę zrobić. W odpowiedzi usłyszałem cichy chichot, a następnie jedyne co mogłem zobaczyć to czerń, która szybko przemieniła się w jaskrawe światło. Przysłoniłem oczy ręką, puszczając tym samym chłopaka. Kierując się w stronę nieba, ujrzałem latające, morskie ptaszyska. Dopiero wtedy uzyskałem zmysł węchu, który dał mi skosztować woni morskiej wody. Następnie dotyk, który przyprawił mnie o ciarki, kiedy tylko bryza musnęła moja twarz. Na sam koniec wrócił mi słuch, a wraz z nim skrzeczenie mew i obijające się o siebie i podłoże, fale. Przełknąłem ślinę na myśl o soli zamieszczonej w morzu, w międzyczasie prostując swoją posturę. Zmysły, mimo że nadal były nieco zachwiane przez rzecz, którą robił im Jumper, nie mogły mnie oszukać. Ruszyłem kilka kroków przed siebie i rozkładając nieznacznie ręce, zaczerpnąłem powietrza przez nos.
- Aż tak ci się tu podoba? - nieco prześmiewczy w swoim wydźwięku, głos dotarł do uszu, mieszając się z dobrem, które dawała mi sama natura.
Nie odpowiedziałem jednak. Chciałem nacieszyć się tym momentem. Dawno nie byłem nad wodą, która tak bardzo w dzieciństwie do mnie należała. Zaśmiałem się pod nosem, spuszczając smutno głowę.
- Mogłem zabrać cię tu wcześniej, jak widzę - westchnienie, a następnie zbliżające się do mnie kroki zagłuszyły już kompletnie mój obraz w głowie.
Rozchyliłem powieki, spoglądając na prawo, skąd zza moich pleców wyłoniła się niska postać. Trzymał ręce za sobą, robiąc przy tym nieco większe kroki, niż zazwyczaj, jakby też nad czymś myślał. Przechyliłem głowę tak, że z szyi wydobył się trzask, po czym chowając ręce do kieszeni, w końcu się odezwałem:
- A tym razem czemu takie miejsce? - obserwowałem poruszające się ciało, które ani myślało się zatrzymać, o zwróceniu się w moją stronę nie wspominając.
- Nie wiem… - wzruszył ramionami i tak samo, jak ja parę chwil wcześniej, spojrzał w niebo, na zataczające nad nami koła, ptaki - Taki kaprys, czy coś - zwrócił tak głowę, że mogłem zobaczyć na twarzy jego delikatny uśmiech, który bardzo szybko znikł, jakby wcale nie miał się pojawić.
- Gdzie w ogóle jesteśmy? - rozejrzałem się na prawo i lewo w celu zlokalizowania jakiś charakterystycznych cech, czy nawet i innych ludzi. Nic jednak nie przychodziło mi do głowy.
- Nieważne - mruknął krótko, następnie odwrócił głowę - Ciesz się, póki możesz - na jego twarz wstąpił nieprzyjemny grymas, który wzbudził we mnie pewne emocje.
Jakie? Do końca nie wiem, ale na pewno nie super pozytywne. Widać było, że ma się jeszcze za dzieciaka, któremu uchodzi wszystko, bo tak musi być. Szkoda, że prawda jest zupełnie inna.
Zacząłem myśleć nad sprawą w cyrku. Niby nic takiego, przynajmniej dla mnie, bo mnie to nie dotknęło aż tak, ale jednak było to coś znaczącego. Przynajmniej dla niego. Ten jednak nie wydawał się tym jakoś szczególnie zainteresowany. Może już skreślił swoje możliwości? Zaśmiałem się do siebie, na co ten kompletnie odwrócił się w moją stronę.
- A ty co? - zapytał zdezorientowany.
Pokręciłem głową i zacząłem iść w stronę morza, omijając go przy tym. Ciekawie, nie powiem, że nie.
- Interesuje mnie to, jakie zdarzenie miałeś tu, że mogłeś nas przeteleportować.
Stanąłem przed linią, którą tworzą fale, oczekując odpowiedzi. Wiedziałem, że nie nadejdzie tak szybko, o ile w ogóle, ale cierpliwie stałem, powoli zatapiając się znów w naturę. O dziwo jednak usłyszałem coś w zamian.
- Co tak w ogóle stało się w cyrku pod moją nieobecność? - zaczął, nie ruszając się nawet ze swojego miejsca - No wiesz, z tym namiotem…
Odchyliłem delikatnie głowę do tyłu, mrucząc cicho pod nosem. Od czego by tu zacząć?
Jumper?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz