- Opowiesz mi o swojej relacji z Vivim? - spojrzałem na nią, trochę zdziwiony. Nikt nigdy o to nie pytał, bo inni zazwyczaj nieswojo się czuli w towarzystwie demona, przez co zbytnio o niego nie pytali. Przez to nie miałem pojęcia, co powiedzieć. Co mnie z nim łączyło? Zacząłem się zastanawiać, jakie słowa dobrze to określą. No i czy dam radę w ogóle to opisać.
- Hm... nie wiem zbytnio jak to zrobić - przyznałem szczerze.
- Przyjaźnicie się, czy coś więcej? - zapytała, a ja wzruszyłem ramionami.
- To i to? - spojrzałem przed siebie i się lekko uśmiechnąłem. Co mnie z nim łączyło? Wszystko. To była najprostsza odpowiedzieć. Wszystko.
- A coś do niego czujesz? - pytała dalej.
- Wszystko - stwierdziłem, ale ona widocznie nie była zadowolona z odpowiedzi, więc starałem się powiedzieć coś więcej. - Czuje do niego wszystkie dobre emocje. Ufam mu, bardzo go lubię... - zacząłem wymieniać. Wtedy przypomniały mi się jedne słowa, które do dziś mi towarzyszą. Ponieważ cię kocham, okej? Zwróciłem się do dziewczyny. - Co jest silniejsze? Kogoś lubić, czy kochać? - zapytałem. Dana spojrzała na mnie, nie wiedząc dokładnie, jak się zachować. Wyglądała na zdziwioną tym pytaniem, w sumie jak każdy, z kim było mi dane rozmawiać. Mimo wszystko w dalszym ciągu uczyłem się wielu "ludzkich" rzeczy, a przede wszystkim uczuć.
- Kochać - odpowiedziała w końcu. - Jak kogoś kochasz, to nawet w ogień za nim skoczysz - wyjaśniła. - A lubić można każdego - dodała jeszcze. Skinąłem głową, wyobrażając sobie, jak skacze za Vivi'm w ogień.
- To chyba go kocham, jeśli tak to się nazywa - temat Vivi'ego na moment się skończył. Przez moment szliśmy w ciszy, napawałem się obecną chwilą, oglądając wszystkie ptaki na drzewach, które mi się przyglądały. Często przynosiłem im jakieś okruszki i inne smakołyki, niestety tym razem nie miałem niczego. Kiedy zdały sobie z tego sprawę, odleciały.
- A jak długo się znacie? - Dana zadała kolejne pytanie. Zacząłem głęboko się zastanawiać.
- To chyba już minęły trzy lata - odpowiedziałem. - Czas szybko leci, odkąd Pik mnie tutaj znalazł.
- Tutaj? - wskazała na las, na co pokiwałem głową.
- Każdy ci powie, że jestem "dzieckiem z lasu", jak to niektórzy lubią określać - zaśmiałem się krótko. Czasami spotykałem się z takim określeniem, rzadko kierowanym prosto w moją osobę, ale często używanym podczas czyichś rozmów. Mimo wszystko las ma uszy.
- Chyba nie rozumiem - przyznała.
- To mój dom. Mieszkałem tu, a potem przeniosłem się do cyrku - starałem się jej to trochę wyjaśnić. - Mogę stwierdzić, że tu było moje drugie życie - dosłownie i w przenośni. Czasami się zastanawiałem, czy mogę umrzeć po raz trzeci. - Dana - zwróciłem na siebie jej uwagę, kiedy między nami zapanowała cisza. - A ty masz kogoś, kogo kochasz? - zapytałem szczerze ciekawy.
Dana? Wybacz za późny i krótki odpis, ale studia męczą
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz