- A nudzisz się? - spytał spoglądając bez wyrazu na podłogę. Była chłodna, czuł to nawet bez dotykania jej bezpośrednio skórą. Materiał nie zdołał powstrzymać zimna, starał się na nim skupić i utrzymać ostrość widzenia. Poczuł się zmęczony, powieki same mu się zamykały. Ale dlaczego...? Podniósł ociężałe ramię, czuł się tak, jakby spał na nim całą noc i teraz nie potrafił wykonać najłatwiejszego z pozoru ruchu. Przycisnął dłoń do twarzy i potarł ją z nadzieją, że to uchroni go przed snem i dalszą działalnością zmęczenia. Może wziąłby prysznic, czy coś? Czy to by pomogło? Przegoniłoby senność i omamy, przez moment nie mógł się ruszyć. Teraz już totalnie stracił panowanie nad swoim ciałem, zaczął panikować. Ostatnim razem przytrafiło mu się coś takiego tydzień temu, tak, dokładnie tak. Siedem dni, czyli tydzień. Był świadom tego, co się dzieje. Widział leżącą na łóżku Rue, swoje nogi wykrzywione w niewygodnej pozie oraz wszystko inne, przykład nienagannego świata. Tak na prawdę nie do końca tak było - kartka i ołówek obok oraz poduszka leżąca na ziemi psuły wszystko. Spróbował zacisnąć pięści, poruszyć palcami, otworzyć usta lub jakkolwiek się odezwać, przełknąć ślinę,... Ale nic się nie działo. Nic, kompletnie nic. Cisza, martwa cisza, szara rzeczywistość, wszystko pod władaniem paraliżu sennego. Cholerny bydlak, zawsze przychodził wtedy, gdy go się nie chciało. Czyli musiał przysnąć. Ale kiedy? I na ile? Co w międzyczasie się wydarzyło? Ona za to wyglądała na spokojną, możliwe, iż także zasnęła.
Obudził się po piętnastu minutach, wszystko wyglądało tak samo. Z jednym wyjątkiem, nie było Rue. Wstał natychmiast, czując ból w nogach, plecach oraz karku - na ogół, niewygodna poza dla kręgosłupa oraz kolan. Rozejrzał po pomieszczeniu, ani śladu życia. Wbiegł do łazienki, kuśtykając przez wciąż niesprawne nogi po okropnym śnie. Tam też nic.
- Rue? - spytał, jednak zdał sobie sprawę z tego, iż nic nie wskóra. Jej tutaj nie było. Zabrali ją? A może sama wyszła? Powiedziałaby, raczej. Nagle przypomniał sobie, w jakli sposób wcześniej się komunikowali. Podszedł do ściany i zapukał trzy razy. Nic. Odczekał piętnaście sekund, po czym ponowił czynność. Nadal nic, cisza. Może zasnęła i ją przenieśli, nadal śpiącą? A jeśli ją zabrali? Tylko gdzie? Badania już wykonane. Rozmowa mogłaby być dość prawdopodobną wersją, zważywszy na to, jak wiele do przedyskutowania jeszcze im zostało. Oby w nic się nie wpakowała, pomyślał mając przed oczyma najczarniejsze scenariusze.Krew, wnętrzności, połamane czaszki tworzące jedną wielką kupkę. Na jej szczycie stał Tobias. Rewolwer zamienił się w karabin maszynowy, ponownie wycelowany prosto w jego głowę. Barwy stały się bardziej szare, jakby wyblakłe. Potrząsnął głową, prysznic. To musi go uratować Rue jest bezpieczna, nie ma się o co martwić. To siedziba FBI, a przynajmniej paru z ich agentów jest tutaj, strzeże wszystkiego.
Zimna woda pozwoliła ochłonąć rozbolałym mięśniom, zamiast je rozgrzać i ułatwić sprawę. Ważne, że pomaga teraz. Później będzie się o to martwił. Szampon wpłynął mu do oczu, drażniąc je tak bardzo, iż po policzkach mimowolnie popłynęły mu łzy. A może to była po prostu zwykła woda? Nie był już niczego pewien. Nie tak, jak kiedyś. Obmył dłonie, starając się pozbyć substancji z tak czułej części ciała. Zajęło mu to chwilę, czuł wyraźnie, jak nawet po wszystkim jego oczy pulsują i są wyraźnie opuchnięte. Zmył z siebie wszystko, po czym popchał metalową dźwignię wielkości jego serdecznego palca, zatrzymując tym samym dopływ wody. Wyszedł z kabiny, łapiąc za śnieżnobiały ręcznik, którym wytarł włosy i następnie obwiązał się wokół bioder. Tamte ubrania nadawały się do wyrzucenia - poplamione krwią, podziurawione i mocno nadużyte. Spojrzał na swoją sylwetkę w lustrze, lekko się garbiąc. Szwy na boku odznaczały się wyraźnie na jego bladej skórze, podobnie jak dziesiątki zadrapań i siniaków. Twarz miał jeszcze bledszą niż zwykle, przekrwione oczy oraz sińce pod nimi. Mimo wszystko czuł się o niebo lepiej. Świeżość pozwoliła mu na choć częściowe zapomnienie o minionych chwilach. Chyba już zapomniał, jak to jest być czystym. Nałożył opatrunek ponownie na szwy w obawie, że rana mogłaby jeszcze krwawić, po czym wyszedł z łazienki i znalazł się z powrotem w pokoju, mającym być jego sypialnią. Podszedł do szafy. Sam nie wiedział, czego się spodziewał, ale na pewno nie pięciu par nowych bokserek, takiej samej ilości skarpetek, czarnych bluzek, jednej pary butów ( oryginalnych Nike! ) i dwóch par spodni - jeansy oraz szorty do kolan, wszystko w takim samym kolorze. Ze zdziwieniem podniósł po jednym z każdej utworzonej kupki, wybierając krótsze spodnie. Następnie bluzką zakrył kamerę mieszczącą się w rogu pokoju, korzystając z krzesła, by dosięgnąć. Jeśli gdzieś jeszcze są jakieś, będą mieli widoki. Pozwolił, by ręcznik opadł swobodnie na podłogę, po czym ubrał bokserki oraz szorty. W chwili, gdy drzwi się otwarły, miał zamiar ubrać luźną koszulkę. Spiorunował Rue wzrokiem.
- Naucz się pukać, miałabyś darmowy striptiz - mruknął, a ona natychmiast uciszyła go gestem dłoni. Następnie wykonała kolejny, oznaczający " No chodź, idioto". Wzruszył ramionami, po czym podskakując włożył skarpetki oraz buty, po czym poszedł za nią zastanawiając się, co tym razem wykombinowała.
< Rue? Pomysłu brak ;< >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz