P.ierdolony gruziński balet. Pies to wszystko j.ebał. Taniec, k.urwa. Widowiskowy. Tak, oczywiście. Najbardziej widowiskowe jest w nim wykręcanie kostek, łamanie palców stóp, uszkadzanie kolan, nadwyrężanie kręgosłupa. W osiem lat zniszczenie ciała, które może być sprawne jeszcze co najmniej przez 20 czy więcej lat. Mało opłacalna kariera w jakimś nieznanym, uziemionym cyrku, a potem do końca życia wcieranie w ciało maści na stawy, przeciwbólowych, chłodzących, uśmierzających cierpienie psychiczne czy zapewniających szybką i spokojną śmierć. A jak zabraknie pieniędzy, to powrót do rodziny i co? Robienie wyrzutów za zostanie wyrzuconym z jednej z najlepszych szkół baletu na Ukrainie. Lekcja o narkotykach klimacie aromatycznego dymu z palonej marihuany. Upomnienia co do wyjechania za granicę. Potem tyrady na temat podłości cyrków i komentarze o tym, jak bardzo upadłymi ludźmi są cyrkowcy. Sami kryminaliści, dewianci i naciągacze. Zwierzęta są katowane i głodzone! (Szczególnie ten słoń, po którym codziennie trzeba sprzątać z pomocą czterech taczek. On jest najbardziej głodzony.) Potem poczęstują barszczem i podziękują Bogu, że ich najstarsze dziecko wróciło. I trzeba będzie zacząć pracę w sklepie z ubraniami albo w księgowości, bo nie ma się studiów, a ze swoją sprawnością fizyczną nie można już robić nic innego. Zamieszkać w małym mieszkaniu w mieście. Odwiedzać rodziców co niedzielę. I powiesić się w wieku 46 lat.
Co się więc stało? Zwykły codzienny trening. Powtarzanie dawno opanowanego układu, ćwiczenie dwuosobowego, zmodyfikowanego tsdo. Wszystko szłoby pięknie, gdyby pewien idiota o niemożliwym do zapamiętania nazwisku, z którym dane jest mi tańczyć, nie postanowił n.ajebać się w trupa zeszłej nocy i dziś odgrywać prawdziwą rolę umierającego. Głupi wypasacz owiec nie potrafił nawet zrobić obrotu na palcach; poleciał prosto na mnie i powalił na ziemię. Oczywiście nic mu się nie stało, moje ciało posłużyło mu za "miękkie lądowanie". Natomiast ja najprawdopodobniej uszkodziłem coś w stopie. A on ma czelność jeszcze mówić, żebym przestał się drzeć, bo go głowa boli. Tak więc nie mogłem zrobić nic innego, jak dać mu w swej troskliwości czułego buziaka, żeby nie bolało. Pięścią w zęby. I tłumacząc się niedyspozycją, zwolniłem się z dzisiejszego treningu.
Kulejąc na lewą nogę, zmierzałem do swojego namiotu. Śródstopie pulsowało okropnym bólem, a ścięgna zdawały się nie wytrzymywać.
Choć w tej chwili skupiony byłem głównie na swoim cierpieniu, zauważyłem kątem oka jakieś zamieszanie przy namiocie ze zwierzętami. Były tam dwie postacie, jedną był nieznany mi drobny chłopaczek, korzący się przed nieco większym, choć też niezbyt postawnym młodzieńcem. Tenże młodzieniec z nieznanego mi powodu wydzierał się na mniejszego. Okej, może tamten coś przeskrobał. Ale dlaczego jest za to obrzucany najgorszymi obelgami, zdającymi się łączyć dwa języki – angielski i jeden z tych skandynawskich?
Zebrałem się w sobie, przełknąłem ból i w miarę maskując kuśtykanie, podszedłem, by interweniować. Mały chłopak wyglądał na mocno zestresowanego. Natomiast ten drugi stał przed nim jak p.ieprzony alfa i podparłszy się pod boki, krzyczał na niego.
- Młody – warknąłem, stając przy nim. Odwrócił się w moją stronę, jak oparzony. Musiał zadrzeć głowę, by spojrzeć mi w oczy; był mniej więcej o głowę niższy ode mnie. Nagle cała jego zaciętość gdzieś wyparowała. - Możesz zostawić chłopczyka w spokoju? - spytałem, siląc się na zahamowanie złości. - Możesz tego nie wiedzieć, ale nie jesteś postawiony wyżej niż on.
- Hm? - wydusił z siebie chłopak. Teraz to on sprawiał wrażenie zestresowanego. - Ale... On sobie zasł...
- Widzisz w jakim jest stanie przez ciebie? Ciekaw jestem jaką zbrodnię musiał popełnić, żebyś obrzucał go takim gównem. - Teraz już ciężej mi było utrzymać względny spokój.
Co się więc stało? Zwykły codzienny trening. Powtarzanie dawno opanowanego układu, ćwiczenie dwuosobowego, zmodyfikowanego tsdo. Wszystko szłoby pięknie, gdyby pewien idiota o niemożliwym do zapamiętania nazwisku, z którym dane jest mi tańczyć, nie postanowił n.ajebać się w trupa zeszłej nocy i dziś odgrywać prawdziwą rolę umierającego. Głupi wypasacz owiec nie potrafił nawet zrobić obrotu na palcach; poleciał prosto na mnie i powalił na ziemię. Oczywiście nic mu się nie stało, moje ciało posłużyło mu za "miękkie lądowanie". Natomiast ja najprawdopodobniej uszkodziłem coś w stopie. A on ma czelność jeszcze mówić, żebym przestał się drzeć, bo go głowa boli. Tak więc nie mogłem zrobić nic innego, jak dać mu w swej troskliwości czułego buziaka, żeby nie bolało. Pięścią w zęby. I tłumacząc się niedyspozycją, zwolniłem się z dzisiejszego treningu.
Kulejąc na lewą nogę, zmierzałem do swojego namiotu. Śródstopie pulsowało okropnym bólem, a ścięgna zdawały się nie wytrzymywać.
Choć w tej chwili skupiony byłem głównie na swoim cierpieniu, zauważyłem kątem oka jakieś zamieszanie przy namiocie ze zwierzętami. Były tam dwie postacie, jedną był nieznany mi drobny chłopaczek, korzący się przed nieco większym, choć też niezbyt postawnym młodzieńcem. Tenże młodzieniec z nieznanego mi powodu wydzierał się na mniejszego. Okej, może tamten coś przeskrobał. Ale dlaczego jest za to obrzucany najgorszymi obelgami, zdającymi się łączyć dwa języki – angielski i jeden z tych skandynawskich?
Zebrałem się w sobie, przełknąłem ból i w miarę maskując kuśtykanie, podszedłem, by interweniować. Mały chłopak wyglądał na mocno zestresowanego. Natomiast ten drugi stał przed nim jak p.ieprzony alfa i podparłszy się pod boki, krzyczał na niego.
- Młody – warknąłem, stając przy nim. Odwrócił się w moją stronę, jak oparzony. Musiał zadrzeć głowę, by spojrzeć mi w oczy; był mniej więcej o głowę niższy ode mnie. Nagle cała jego zaciętość gdzieś wyparowała. - Możesz zostawić chłopczyka w spokoju? - spytałem, siląc się na zahamowanie złości. - Możesz tego nie wiedzieć, ale nie jesteś postawiony wyżej niż on.
- Hm? - wydusił z siebie chłopak. Teraz to on sprawiał wrażenie zestresowanego. - Ale... On sobie zasł...
- Widzisz w jakim jest stanie przez ciebie? Ciekaw jestem jaką zbrodnię musiał popełnić, żebyś obrzucał go takim gównem. - Teraz już ciężej mi było utrzymać względny spokój.
< Dzieciak?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz