Jakoś doszłam do swojego namiotu. Bisca i Yuki weszły szybciej do namiotu. Biały lisek był przy mnie, a suczka poszła po pompki. Już po chwili było mi lepiej. Zażyłam dodatkowo tabletkę i wyszłam do Vulnere. Pupile nie chciały odejść ode mnie na krok, więc nie miałam innego wyjścia jak pozwolić im iść wraz ze mną. Moja twarz na pewno była czerwona i wyglądała jakbym była pomidorem. Sprawnie wytłumaczyłam się dlaczego to jestem taka czerwona. Zaksztuszenie się było dobrym wytłumaczenie, przynajmniej mi się tak wydawało. Bo jakby to inaczej wytłumaczyć.
- Może teraz pójdziemy obejrzeć ci to ramię? Ten upadek na prawdę kiepsko wyglądał, mogłaś sobie coś zrobić - powiedziała Vulnere, a ja przemyśliłam to.
- Dobrze, zgadzam się - zgodziłam się ze względu na to, że nie miałam nic do stracenia. W dodatku ten ból był coraz to większy. A Vulnere nie była zła w dodatku była miła, przyjazna i delikatna. - To idziemy do twojego namiotu! - uśmiechnęłam się. Skierowaliśmy się w stronę namiotu Vulnere. Nie było to daleko, więc nie zajęło nam to długo czasu. Usiadłam na krześle.
- Gdzie jest Yuki? - spojrzałam się na Bisce. Widząc jej pyszczek zrozumiałam, że ta dwójka coś uknuła. Może były to zwierzaki, ale czasami mnie zaskakiwały.
- Zdejmij bluzkę... - powiedziała dziewczyna, a ja uśmiechnęłam się.
- Dobrze Pani lekarz - zaśmiałam się. Odpielam już prawie wszystkie guziki gdy nagle do namiotu ktoś wleciał. Był to Yuki.
- A ty się gdzie szwedasz? - spojrzałam na niego, zajmując bluzkę. On położył obok mojej nogi kwiatka. A drugiego tuż obok Vulnere - Dziękuję - pogłaskałam to po pyszczku. - Vulnere jaki werdykt? Przecież nie jest tak źle co nie?! Zapiszesz mi maść tak jak ostatnio i to wystarczy co nie - byłam trochę niepewna, ale nie mogło być aż tak źle.
- Może teraz pójdziemy obejrzeć ci to ramię? Ten upadek na prawdę kiepsko wyglądał, mogłaś sobie coś zrobić - powiedziała Vulnere, a ja przemyśliłam to.
- Dobrze, zgadzam się - zgodziłam się ze względu na to, że nie miałam nic do stracenia. W dodatku ten ból był coraz to większy. A Vulnere nie była zła w dodatku była miła, przyjazna i delikatna. - To idziemy do twojego namiotu! - uśmiechnęłam się. Skierowaliśmy się w stronę namiotu Vulnere. Nie było to daleko, więc nie zajęło nam to długo czasu. Usiadłam na krześle.
- Gdzie jest Yuki? - spojrzałam się na Bisce. Widząc jej pyszczek zrozumiałam, że ta dwójka coś uknuła. Może były to zwierzaki, ale czasami mnie zaskakiwały.
- Zdejmij bluzkę... - powiedziała dziewczyna, a ja uśmiechnęłam się.
- Dobrze Pani lekarz - zaśmiałam się. Odpielam już prawie wszystkie guziki gdy nagle do namiotu ktoś wleciał. Był to Yuki.
- A ty się gdzie szwedasz? - spojrzałam na niego, zajmując bluzkę. On położył obok mojej nogi kwiatka. A drugiego tuż obok Vulnere - Dziękuję - pogłaskałam to po pyszczku. - Vulnere jaki werdykt? Przecież nie jest tak źle co nie?! Zapiszesz mi maść tak jak ostatnio i to wystarczy co nie - byłam trochę niepewna, ale nie mogło być aż tak źle.
<Vulnere?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz