- Może zrobicie tak: przeszukacie dokładnie teren. Być może ktoś po prostu znalazł te naszyjniki i je zabrał, albo w momencie, jak was odnaleziono, wziął je. Popytam ludzi, być może coś widzieli albo nawet są w posiadaniu tych medalionów. W każdym razie, musicie być dyskretni. Jeśli w mieście zacznie huczeć o zaginionych wisiorkach, ludzie zaczną plotkować, być może wtedy już nigdy nie odnajdziecie swoich zgub. W najgorszym przypadku zrobi się na tyle głośno, iż o sprawie dowiedzą się również ci, którzy was w to wciągnęli. Lub próbują was tutaj uwięzić. Możecie przenocować u mnie, dam sobie głowę uciąć, że wcześniejszy nocleg nie przypadł wam do gustu - mrugnął do nich, na co spojrzeli po sobie zdziwieni. Wcześniejsze postanowienie Szekspira wydało się szarowłosemu sensowne, więc stwierdził, że mądrze będzie skorzystać z tej rady. W końcu lepsze to, niż siedzenie bezczynnie w miejscu. Jeszcze dojdzie do tego, że szansa na odnalezienie medalionów przepadnie, a na to nie mogą sobie pozwolić. Cóż, o ile jakaś istnieje. Jednak, trzeba mieć nadzieję, bo czasem tylko ona zostaje. "Nie wierzę, że myślę o takich sprawach:, pomyślał. Czuł się jak baba, w dodatku bardzo płaczliwa i taka...staroświecka, cnotka, świętoszka.
A więc zrobili tak jak zostało ustalone - przez całą resztę dnia włóczyli się po ulicach, wcześniej dostając ich prowizoryczną mapę, by się nie zgubili, jednocześnie szukając zgub.
- Mam złe przeczucia - mruknęła Rue, gdy mijali bar. Cóż, w każdym razie coś, co zostało stworzone na wzór barów z ich czasów. Przewrócił oczami.
- Ty moja wesoła pszczółko ty, powiedz mi, skąd u ciebie ten optymizm? - spytał, mrugając rzęsami niczym jakimś wachlarzem. Westchnęła, ale nic nie odpowiedziała, bo w tym samym momencie rozległ się huk - drzwi uderzyły z impetem o ścianę za nimi, chyba przy okazji się psując, po przekrzywiły się o parę stopni w lewo. Oboje wpatrywali się w nie, podczas gdy ich oczom ukazał się jakiś brodaty mężczyzna z wąsami niczym Hitler, z kowbojskim kapeluszem na głowie. Chyba epoki mu się pomyliły. Zaraz. Epoki. No tak! A co, jeśli to on pochodzi z innych czasów i również podróżuje w czasoprzestrzeni? W tej samej chwili poczuł szarpnięcie w prawym ramieniu. Powstrzymał się ostatkiem sił, by nie zacząć wrzeszczeć na Rue, jednak ta zaczęła szybko mówić mu na ucho szeptem, tak by usłyszał, ale tak, by inni nie dosłyszeli.
- Spójrz na jego uszy! Przecież on z naszych medalionów zrobił sobie kolczyki! On je ma! - zdziwił się, to tak można? Jednak podążył wzrokiem, kierując się jej wskazówkami. Faktycznie, pod długimi, prostymi włosami odgarniętymi w tył, krył się kamień wbity w ucho, dokładnie z takim samym wzorem na nim. Ale im się poszczęściło! Z jednej strony odnaleźli to, co szukali, ale z drugiej posiada to chyba nieodpowiedni typ.
- I co robimy? On może nam chcieć zaszkodzić - powiedział z niepewnością Akuma. Wrócić i opowiedzieć o wszystkim Szekspirowi? A może śledzić tego typa? W końcu jeśli go zgubią, mogą mieć naprawdę przerąbane.
- Oczywiście, że chce nam zaszkodzić! - jej głos przypominał mu głos Hermiony z Harrego Pottera, nie wiedzieć czemu.
- A wy co się patrzycie?! - wykrzyczał obiekt ich zainteresowań, wyciągając spluwę z pasa doczepionego do nogawki spodni. Oczy Akumy chyba musiałby wychodzić z orbit, gdy Rue ociągnęła go w tył, już biegnąc za zasięg broni. Skryli się za ścianą jednego z budynków. A jeśli on za nimi podąża? Wychylił się na moment, ale dostrzegł odchodzącego mężczyznę.
- Chodź, idziemy za nim - już postanowił. Ale co dalej? Będa go śledzić nawet, gdy zajdzie na jakieś pustynie? Przecież nie mają planu, nie mają czym się bronić, a więc jakim cudem mają odzyskać to, co im odebrane? I w ogóle, kim jest ten facet? Pochodzi z czasów, gdy pojedynki na Dzikim Zachodzie były jeszcze modne, czy też z innych, ale przez nie przechodził i nabył paru rzeczy z nich? Chociażby ubrania?
< Rue? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz