Chłopak trochę mnie zainponował. Może i tresura zwierząt wydawała się trudna bo w większości zależało to od charakteru zwierzęcia, ale nie było to aż takie trudne. W przeciwności do mnie chłopak zajmował się żonglerką. To było trudniejsze.
Według niego tresura zwierząt była trudna a dla mnie żonglerka. Raczej dla każdego jest trudne to co druga osoba robi i na odwrót. Chłopak przeprosił mnie, gdyż się spieszył gdzieś lub do kogoś. Mirai pożegnała się z nim. Spojrzałam się na moją towarzyszke.
- Przynajmniej poznaliśmy kogoś i nie musimy się już czuć, że jesteśmy jakieś obce ludki - uśmiechnęłam się do niej. - Może zobaczymy jakie mają zwierzęta w cyrku? - spojrzałam się na nią, a ona wstała i mruknęła na znak, że się zgadza że mną.
Co jak co, ale Mirai powinna się zaprzyjaźnić z tutejszymi zwierzętami.
Rozejrzałam się do około, aby zorientować się w jaką stronę ma pójść. Nie byłam dobra w orientacji, ale dawałam sobie jakoś radę. Wiedziałam w którą stronę mam pójść do namiotów, ale co ze zwierzętami. Pik tłumaczył mi drogę, ale nie potrafiłam sobie jej przypomnieć.
- Może pomóc wam w czymś? - usłyszałam głos za sobą.
- Pomogłabyś nam dotrzeć do zwierząt? - zapytałam się, odwracać się w stronę osoby, która chciała nam pomóc.
- Właśnie tam idę - odpowiedziała dziewczyna. Miała różowe, długie w dodatku grube i lśniące włosy.
<Smiley? Vogel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz