- Rozpędzasz się, Cassie. Moja droga, jeśli chcesz, to możesz robić do wiadra - głos agentki był tak chłodny, że w końcu zamknął jadaczkę i przestał się chichrać. A więc zero życia? Czuł się, jakby trafił do szkoły, co za ironia... Gdy tylko wyszła, Rue ponownie się spytała, obrzucając go gniewnym spojrzeniem.
- Czyli tak, czy nie?! - jej głos wyrażał pełnię wściekłości, jednak drzwi nie otworzyły się i kobieta nie ukazała się ponownie, by udzielić odpowiedź. Humor na nowo mu powrócił, i to ze zdwojoną siłą. Trudno było mu się przejąć tym, iż mogą być ponownie wystawieni na niebezpieczeństwo. W końcu otaczają ich federalni, Rue żyje, a do tego mają zjeść obiad. Powitanie jak w niebie. Godne samego Trumpa, niemalże. Chciało mu się skakać z radości, biegać tam i z powrotem ze szczęścia, ona jest cała i zdrowa! Cóż, niemalże, gdyż ponownie wsadzona noga do gipsu, parę bandaży na ramionach i plastry to nie jest oznaka czegoś wielce zdrowego, jednak skoro potrafi się wydzierać na cały głos, że będą jej dupę oglądać, czepiać się o takie szczegóły, to musiało być znacznie, ale to znacznie lepiej. I zajebiście.
- Spokojnie, toaleta jest całkowicie zabezpieczona - zero okien, ostrych przedmiotów, jedynie sedes oraz umywalka, w dodatku z wodą płynącą na czas, więc nawet, gdybyście chcieli się podtopić, to w trzy sekundy trudno cokolwiek zdziałać. Kamery w takim pomieszczeniu potrzebne raczej nie są - uśmiechnął się jeden z funkcjonariuszy w garniturach. Miał łagodne rysy twarzy, pewnie mało kto tu takie posiada. Do tego uśmiech na jego twarzy, co prawda lekki,wyrażał brak wrogiego nastawienia. W przeciwieństwie do reszty, która zdawała się gotowa wyciągnąć spluwy i postrzelić ich dwoje z zimną krwią. Raj, dokładnie tak. Czyste niebo.
- Wspominaliście o jedzeniu - dopomniał się Akuma, czując kolejny ucisk w żołądku. Wcześniejszy stres, pośpiech, obawy, ogółem mówiąc - sytuacja oraz emocje nie pozwalały mu przejąć się tym, a nawet odczuć jakikolwiek dyskomfort spowodowany niedożywieniem. "Pewnie wyglądam jak szkielet i ważę trzydzieści kilo" - pomyślał, truchlejąc na samą myśl o tym. Jednak gdy w końcu ruszyli się z miejsca w kierunku, jak miał nadzieję, bufetu, kuchni, czy czegokolwiek podobnego, ponownie się rozpromienił. Wzrokiem pochłaniał każdą część korytarza - kamery w rogach łączenia ściany z sufitem były czarne, co odznaczało się na białych ścianach, jednak był pewien, że nie tylko one skanują co do cala całą przestrzeń, a razie czego alarmując odpowiednie jednostki.
- Jak się czujesz? - powiedział na tyle cicho, by tylko Rue go słyszała. Był strasznie podniecony jej obecnością, na prawdę myślał, że to już koniec ich wspólnych doznań. Stała się dla niego jak siostra, utrata kogoś tak ważnego jest gorsza od śmierci, przynajmniej dla Akumy. Teraz nie spuści z niej oka, nie ruszy się nigdzie bez niej, nie pozostawi jej bez opieki.
- Pomijając nogę w klatce, jest zaskakująco dobrze. A ty? - spytała, w jej głosie słychać było troskę.
- Też, zaskakująco dobrze. Chociaż trochę mnie łeb boli - wyznał, jednak dopiero teraz to zauważył, gdy analizował swoje dolegliwości. - I głodny jestem - dodał, już myśląc o czekającej ich, jak miał nadzieję, wielkiej uczcie.
- Słychać, przez całą drogę mam wrażenie, jakby towarzyszył nam jakiś pradawny hymn. Też jestem głodna - zarumienił się lekko, myślał, że tylko on zwraca uwagę na tak głośne burczenie własnego brzucha. Chociaż pocieszał się myślą, że jeszcze jego żołądek żyje.
< Rue? Akuma chyba zje całą skrzynkę zielonych jabłek ;P >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz