Keith powoli zbliżał się do wyjścia udając, że nie widzi ciemnowłosej. Do opuszczenia sali cyrkowej pozostał mu już tylko mniej-więcej metr.
-Hej Blade-odezwała się Naamio.
-Hej-Odpowiedział zrezygnowanym tonem. Naprawdę myślał, że uda mu się wyjść nie będąc przez nikogo zaczepionym. Spojrzał w sufit. W tej chwili najchętniej siedziałby w swoim namiocie i przygotowywał obiad, lub poszedłby znów do lasu, mając nadzieje, że tym razem nikogo nie spotka.
-Chodź, coś zjemy-zaproponowała zielonooka. Nim Keith zdążył zaprotestować złapała go za rękę po czym pociągnęła w kierunku miejscowości Bedord.-Pójdziemy zjeść na mieście jeśli to nie problem.- Blade już otwierał usta by sprzeciwić się akrobatce, lecz i tym razem ciemnowłosa nie pozwoliła mu dojść do słowa.
-O, popatrz na nich-powiedziała. Keith odwrócił się po czym spojrzał w tą samą stronę co Naamio. Zobaczył tam jedynie kilka dziewczyn, stojących w grupce i rozmawiających na tylko sobie znany temat. Zmarszczył brwi próbując zrozumieć o co chodziło gimnastyczce. Nie zdążył nawet dobrze pogłówkować, gdyż Naamio znów zaczęła go gdzieś ciągnąć. Nie wiedząc co zrobić po prostu dał się zabrać do miasta. Zdezorientowany przez chwilę chciał rozejrzeć się w poszukiwaniu jakiejś ciemnej uliczki do której mógłby uciec, jednakże stwierdził, że takie postąpienie byłoby objawem tchórzostwa. Zrezygnowany postanowił wymyślić inny, bardziej efektywny plan. Nim zdążył cokolwiek uknuć Naamio pociągnęła go w kierunku małej kafejki. Restauracja, od zewnątrz nie prezentująca się zbyt imponująco w środku sprawiała nieco lepsze wrażenie. Czteroosobowe stoły, wykonane z ciemnego drewna pokryte były haftowanym, białym obrusem, na którym postawiony został wazon z błękitnymi kwiatami. Podłoga stworzona została z jasno szarych paneli, po których jednak widać było, że kafejka ma już swoje lata. Na śnieżnobiałych ścianach wisiało wiele obrazów ukazujących różnorodne krajobrazy. Całość doprawiały gotyckie okna znajdujące się w różnych odstępach od siebie. Naamio podeszła do stolika znajdującego się trochę dalej od miejsc pozostałych gości restauracji. Blade usiadł koło niej zastanawiając się czy w ogóle przyniósł ze sobą portfel. Wziął kartę menu leżącą koło wazonu z kwiatami, po czym przyjrzał się co ma do zaoferowania kawiarnia. "Skoro już tu jestem,"-pomyślał Keith-"wezmę jakieś danie obiadowe, dzięki temu nie będę musiał gotować w domu." Po chwili podeszła kelnerka po czym odebrała zamówienia. Ciemnowłosy wyjrzał przez duże okno restauracji. Nad miastem powoli zaczęły zbierać się ciemne, deszczowe chmury. Westchnął, a zapowiadał się dziś taki piękny dzień. Po pewnym czasie ta sama kobieta przyniosła dania cyrkowców.
-Blade, nie boli cię gardło jak połykasz te noże?-spytała Naamio.
-Nie-odparł oschle Keith. Nie miał ochoty wdawać się w rozmowę z osobą która przywlokła go tutaj wbrew jego woli. Ciemnowłosa usłyszawszy niechęć w jego głosie spojrzała na niego z wyraźnym zdziwieniem, najwyraźniej zastanawiając się czy zrobiła coś nie tak. Przez czas gdy jedli Naamio jeszcze kilka razy próbowała podjąć rozmowę, jednakże za każdym razem słyszała tylko krótkie, niechętne odpowiedzi. Po pewnym czasie Blade wstał zapłacił za posiłek po czym udał się w stronę wyjścia, nie mówiąc niczego do akrobatki.
-Zaczyna padać-powiedział do siebie patrząc na zewnątrz. Poszedł w stronę cyrku przyglądając się po drodze przechodniom. Kilka osób zabezpieczonych było przed deszczem parasolami, niektórzy jednak nie spodziewając się opadów, biegli w stronę domów lub zasłaniali się gazetami albo teczkami. Ciemnowłosy nie dziwił się pośpiechowi w jakim piesi uciekali przed deszczem. Powoli przybierał on na sile zmieniając się w niemałą ulewę. Blade także przyspieszył kroku, nie miał zamiaru wrócić do cyrku będąc całkowicie przemoczonym. Po niecałej godzinie znalazł się wreszcie w swym niedużym namiocie. Pośpiesznie zmienił ubranie, które wbrew jego nadziejom przemoczone było do suchej nitki. Po doprowadzeniu się do porządku, wyszedł z namiotu, by sprawdzić czy pogoda już się zmieniła. Deszcz dawno przestał padać, a ciemne chmury powoli znikały za horyzontem. Keith postanowił skorzystać z okazji i pospacerować po cyrku. Niektórzy cyrkowcy zaczęli wyglądać z namiotów sprawdzając czy deszcz już ustał, większość osób zaczęła już je opuszczać i na powrót zajmowała się poprzednimi zajęciami, które musiała zatrzymać z powodu ulewy.
-Hej Blade-odezwała się Naamio.
-Hej-Odpowiedział zrezygnowanym tonem. Naprawdę myślał, że uda mu się wyjść nie będąc przez nikogo zaczepionym. Spojrzał w sufit. W tej chwili najchętniej siedziałby w swoim namiocie i przygotowywał obiad, lub poszedłby znów do lasu, mając nadzieje, że tym razem nikogo nie spotka.
-Chodź, coś zjemy-zaproponowała zielonooka. Nim Keith zdążył zaprotestować złapała go za rękę po czym pociągnęła w kierunku miejscowości Bedord.-Pójdziemy zjeść na mieście jeśli to nie problem.- Blade już otwierał usta by sprzeciwić się akrobatce, lecz i tym razem ciemnowłosa nie pozwoliła mu dojść do słowa.
-O, popatrz na nich-powiedziała. Keith odwrócił się po czym spojrzał w tą samą stronę co Naamio. Zobaczył tam jedynie kilka dziewczyn, stojących w grupce i rozmawiających na tylko sobie znany temat. Zmarszczył brwi próbując zrozumieć o co chodziło gimnastyczce. Nie zdążył nawet dobrze pogłówkować, gdyż Naamio znów zaczęła go gdzieś ciągnąć. Nie wiedząc co zrobić po prostu dał się zabrać do miasta. Zdezorientowany przez chwilę chciał rozejrzeć się w poszukiwaniu jakiejś ciemnej uliczki do której mógłby uciec, jednakże stwierdził, że takie postąpienie byłoby objawem tchórzostwa. Zrezygnowany postanowił wymyślić inny, bardziej efektywny plan. Nim zdążył cokolwiek uknuć Naamio pociągnęła go w kierunku małej kafejki. Restauracja, od zewnątrz nie prezentująca się zbyt imponująco w środku sprawiała nieco lepsze wrażenie. Czteroosobowe stoły, wykonane z ciemnego drewna pokryte były haftowanym, białym obrusem, na którym postawiony został wazon z błękitnymi kwiatami. Podłoga stworzona została z jasno szarych paneli, po których jednak widać było, że kafejka ma już swoje lata. Na śnieżnobiałych ścianach wisiało wiele obrazów ukazujących różnorodne krajobrazy. Całość doprawiały gotyckie okna znajdujące się w różnych odstępach od siebie. Naamio podeszła do stolika znajdującego się trochę dalej od miejsc pozostałych gości restauracji. Blade usiadł koło niej zastanawiając się czy w ogóle przyniósł ze sobą portfel. Wziął kartę menu leżącą koło wazonu z kwiatami, po czym przyjrzał się co ma do zaoferowania kawiarnia. "Skoro już tu jestem,"-pomyślał Keith-"wezmę jakieś danie obiadowe, dzięki temu nie będę musiał gotować w domu." Po chwili podeszła kelnerka po czym odebrała zamówienia. Ciemnowłosy wyjrzał przez duże okno restauracji. Nad miastem powoli zaczęły zbierać się ciemne, deszczowe chmury. Westchnął, a zapowiadał się dziś taki piękny dzień. Po pewnym czasie ta sama kobieta przyniosła dania cyrkowców.
-Blade, nie boli cię gardło jak połykasz te noże?-spytała Naamio.
-Nie-odparł oschle Keith. Nie miał ochoty wdawać się w rozmowę z osobą która przywlokła go tutaj wbrew jego woli. Ciemnowłosa usłyszawszy niechęć w jego głosie spojrzała na niego z wyraźnym zdziwieniem, najwyraźniej zastanawiając się czy zrobiła coś nie tak. Przez czas gdy jedli Naamio jeszcze kilka razy próbowała podjąć rozmowę, jednakże za każdym razem słyszała tylko krótkie, niechętne odpowiedzi. Po pewnym czasie Blade wstał zapłacił za posiłek po czym udał się w stronę wyjścia, nie mówiąc niczego do akrobatki.
-Zaczyna padać-powiedział do siebie patrząc na zewnątrz. Poszedł w stronę cyrku przyglądając się po drodze przechodniom. Kilka osób zabezpieczonych było przed deszczem parasolami, niektórzy jednak nie spodziewając się opadów, biegli w stronę domów lub zasłaniali się gazetami albo teczkami. Ciemnowłosy nie dziwił się pośpiechowi w jakim piesi uciekali przed deszczem. Powoli przybierał on na sile zmieniając się w niemałą ulewę. Blade także przyspieszył kroku, nie miał zamiaru wrócić do cyrku będąc całkowicie przemoczonym. Po niecałej godzinie znalazł się wreszcie w swym niedużym namiocie. Pośpiesznie zmienił ubranie, które wbrew jego nadziejom przemoczone było do suchej nitki. Po doprowadzeniu się do porządku, wyszedł z namiotu, by sprawdzić czy pogoda już się zmieniła. Deszcz dawno przestał padać, a ciemne chmury powoli znikały za horyzontem. Keith postanowił skorzystać z okazji i pospacerować po cyrku. Niektórzy cyrkowcy zaczęli wyglądać z namiotów sprawdzając czy deszcz już ustał, większość osób zaczęła już je opuszczać i na powrót zajmowała się poprzednimi zajęciami, które musiała zatrzymać z powodu ulewy.
<Naamio?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz