Nie miałam nic do stracenia, aby odpowiedzieć dziewczynie na pytania. Zaufałam jej i tyle mi wystarczyło. To co miała zamiar zrobić z tymi informacjami zależało od niej. A raczej nic by nie zrobiła, bo była to zwykła historia z mojego życia i mało ktoś by jej w to uwierzyć. Dużo osób twierdzi, że sierociniec w którym byłam jest jednym z najlepszych. Nie wiem pod jakim względem, ale to tylko opinia publiczna.
- Emmm... - zastanowiła się na moment Vulnere. - Życie było tam ciężkie? sensie w domu dziecka? - przerwała ciszę, która panowała już od dłuższego momentu.
- Wiesz to zależy jak kto uważa. Będąc w sierocińcu doznałam czegoś czego nie chciałam, aby i inne dzieci doznała. Trafiłam tam wraz z moim bratem, który jest starszy ode mnie o trzy lata. On jako pierwszy został adoptowany, przed co zostaliśmy rozłączeni... Co prawda obiecał mi, że odnajdzie mnie jak tylko dorośnie i w dodatku zajmie się mną... Wciąż pamiętam tą obietnicę i wciąż w nią wierzę... Wiesz co do sierocińca i tego czy było tam ciężko?! To tak, było strasznie ciężko, ale jakoś udało mi się stamtąd wydostać. Miałam sześć lat, gdy trafiłam do sierocińca. Jako, że byłam najstarsza z dzieci to ode mnie zależało od tego czy zostanę ukarana czy też nie. Wszystko co dzieci źle zrobiły, odbijało się to na mnie. W dodatku siostry zakonne nie akceptowały mnie ze względu na włosy... Mówiły, że jestem dzieckiem diabła i to ja będę ponosić za wszystko konsekwencje - co prawda rozglądałam się na ten temat i miałam zamiar dokończyć moja historię, aby potem wysłuchać historię dziewczyny. -... Pewnego dnia nie wytrzymałam i postawiłam się jednej z zakonnic. Ona nie wytrzymała i wzięła mnie do piwnicy. Dostałam kare po czym wygnała mnie ze sierocińca. Miałam wtedy chyba osiem lat. Była wtedy jedną z ostrzejszych zim. Poszłam do miasta, gdzie schowałam się w jednej z uliczek i właśnie tam zaczęłam swoje pierwsze wyczyny na linie, aby zarobić trochę pieniędzy na jedzenie. Co prawda były takie chwile gdzie nie miałam pieniędzy i nie jadłam od dłuższego czasu, ale nie okradłam nikogo. Mając jedenaście lat, nadeszła zima, której się całkowicie nie spodziewałam. Byłam wtedy ledwie na wykończeniu. Pamiętam wciąż dokładnie ten moment w którym trzech nieznanych mężczyzn podeszli do mnie i wyciągnęli pomocna dłoń. Zaproponowali mi wtedy, abym dołączyła do cyrku. Black niósł mnie wtedy na plecach, a Night odkrył mnie kocem. Natomiast Dague pogłaskał mnie po głowie i powiedział, że od teraz jesteśmy jedną wielką rodziną, na którą zawsze mogę liczyć - uśmiechnęłam się szeroko do dziewczyny. - Wybacz, że się tak rozgadałam - zrobiło mi się strasznie głupio. Wreszcie nie dałam Vulnere, ani się odezwać. Musiała na mnie cały czas słuchać.
<Vulnere?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz