- Mam mały problem ze snem, ale nadrabiam go drzemkami - stwierdziłem.
- Ale to chyba nie zdrowe - machnąłem ręką i odchyliłem głowę do tyłu, odkładając kapelusz na koc. Poczułem promienie słońca na twarzy, delikatny chłodny powiew wiatru i spojrzałem na błękitne niebo. Idealna pora na drzemkę...
- Ale lepsze, niż brać tabletki nasenne - zauważyłem wyobrażając sobie taką noc; mi się śni koszmar, biegnę wiecznie po pustej ulicy, uciekając za samochodem i nie mogąc pozbyć się uczucia strachu i bezsilności. A dlaczego to wszystko byłoby trwałe? Bo bym nie mógł się obudzić i był bym zmuszony do oglądania, sekunda po sekundzie, w zwolnionym tempie, jak rozjeżdżam chłopaka, który po chwili przybiera moją twarz.
- Jak w taki piękny dzień drzemać... - Nice westchnęła i się położyła na poduszkę, która jej podsunąłem. Sam założyłem sobie za głowę ręce na krzyż i wpatrywałem się w niebo, z pojedynczymi białymi obłokami puchu.
- Ludzie właśnie czekają na takie dni. Ciepłe, ale nie gorące, pod cieniem, na leżaku, wpatrzeni w okularach słonecznych w niebo... - rozmarzyłem się.
- Lub wylatują specjalnie po te rzeczy - zamknąłem na chwilę oczy i odleciałem. Przez chwilę nie kontaktowałem, nie słuchałem Nice i nie byłem pewny, czy coś mówiła. Po prostu zasnąłem, a gdy się obudziłem, dziewczyny nie było obok.
<Nice? Krótkie i nudne...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz