- Nawet mnie nie denerwuj.- tym razem powstrzymałem się od podniesienia głosu i w miarę zapanowałem nad swoją złością. Tamtego to bawiło, Rose zamilkła. Nie mogłem tak tam stać. Od razu ruszyłem w stronę... Chyba cyrku... W sumie nie wiem.
- Hej! Zaczekaj!- krzyknęła za mną dziewczyna. Szczerze już miałem jej dość. Czemu kobiety nigdy się nie słuchają?! Minąłem tego dziwnego kolesia i poszedłem dalej. Jednak szybko nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Za nim wylądowałem na ziemi. Ktoś mnie złapał.
- Ojeju. Ostrożnie Tyberiaszu.- odezwał się ten facet. Skąd on do diabła znał moje imię?! Zrobiło mi się totalnie słabo.
- Po... Postaw mnie...już!- krzykłem. Z trudem już utrzymywałem otwarte oczy. Cała energia mnie opuściła. Czułem się jak jakiś dziurawy balon, z którego uciekała resztka powietrza. Mężczyzna zignorował mój rozkaz. Za nim ogarnęła mnie ciemność, przyjrzałem się mu uważnie.-S... Skąd ty...- przerwałem pytanie. W momencie zamknąłem oczy. Nie widziałem go wcześniej. Skąd zna moje imię? Za nim totalnie odpłynąłem, usłyszałem jeszcze w głowie cichy szept: "I tak nie uciekniesz przed śmiercią." Potem już straciłem przytomność na dobre...
Otworzyłem oczy, podrywając się do góry. Odruchowo zakryłem ręką oko, które ma w sobie dowód mojej umowy z demonem. Całe ciało strasznie mnie bolało. Leżałem spokojnie w swoim łóżku. Tyle dobrze. Byłem sam i nikt nade mną nie sterczał. Odetchnąłem cicho z wyraźną ulgą. Ciekawe, jak długo spałem. Rozejrzałem się po swoim namiocie. Wszystko było w prawie nienaruszonym stanie. Jednak wyraźnie dało się zauważyć, że ktoś grzebał w moim biurku i ciuchach. Jak chociaż jedna z moich rzeczy zniknęła, to ukatrupię tego złodzieja. Pomimo bólu wstałem z łóżka. Nie mogłem znieść tego braku moich ubrań, a szczególnie rękawiczek. Ta druga skóra. Bez nich (rękawiczek) nie mógłbym nigdy normalnie funkcjonować. Jakoś doszedłem do ubrań. Jednak założenie ich zajęło mi o wiele dłużej niż zazwyczaj. Naprawdę. Jak ja żałuję, że nie mam tutaj służby. Zawsze ich nie ma, gdy ich najbardziej potrzebujesz.
Godzina ubierania zmieniła się w prawie dwie. Koszule zapinałem trzy razy od nowa. Palce bolały mnie, jak nie wiem co. Nie mówiąc już o całej reszcie ciała. Jednak koniec z końców udało mi się ubrać. Usiadłem na ziemi, opierając się o łóżko. Nie miałem już sił na nie wchodzić. Poza tym musiałem jeszcze znaleźć swoją przepaskę na to diabelskie oko. Ledwo co zdążyłem usiąść i usłyszałem kroki przy moim namiocie. Naprawdę nie mam teraz ochoty na gości ani na żadne pogaduchy. Oczywiście, kogo to obchodzi?
<Rose? Vivi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz