- Smiley, tak? -rzekłem w końcu, zaczynając ją ponownie analizować.
- Tak się nazywam -odezwała się niemalże od razu, przyozdabiając przy tym swoją twarz niewielkim, aczkolwiek czułym uśmiechem -Mogę poznać twoje imię? -zapytała nieco nieśmiało.
Odchrząknąłem gnieżdżącą się w gardle gulę, przysłaniając usta pięścią.
- Nazywam się Vogel, a przynajmniej tak mi się wydaje -odpowiedziałem poważnie, lecz nie na tyle, abym był w stanie ją przestraszyć.
Między nami nawiązała się krótka cisza, która była przerywana tuptaniem małych łapek dwójki zwierząt, które zapewne należały do niej. Znajdywały się za dziewczyną, wyglądając, jakby również o czymś żywo dyskutowały, a obserwując ich spojrzenia, mógłbym nawet stwierdzić, że gdyby mogły mówić, zapewne mówiłyby o mnie. Jest jednak to zbyt niedorzeczny pomysł, bo przecież, nic takiego się nie dzieje, prawda? Tak bardzo przykuły moją uwagę, że prawie zapomniałem o niej, lecz od razu oprzytomniałem, kiedy zauważyłem, że zaczyna kręcić rękoma, jakby w poszukiwaniu czegoś. Zaintrygowany jej postawą, ponownie skupiłem się tylko na niej.
- Coś nie tak?-zapytałem w końcu, na co ona uniosła głowę, przez co mogliśmy w końcu nawiązać kontakt wzrokowy. Wtedy coś poczułem, uczucie było jednak tak niewyraźne, że nie mogłem go odczytać.
- Twoje imię... -powiedziała nieśmiało, chcąc przy tym uciec ode mnie wzrokiem, lecz z trudem się od tego powstrzymywała.
- Co moje imię? -odpowiedziałem, marszcząc przy tym brwi. Co jest z nim nie tak?
- Twoje imię... Twoje imię oznacza ptaka w tłumaczeniu... -po wypowiedzeniu tych słów, schowała za siebie ręce, odwracając przy tym głowę. Naprawdę się wstydziła, jakby to, co powiedziała, było czymś naprawdę złym.
Kiedy to powiedziała, od razu sobie przypomniałem, że naprawdę to oznacza moje "imię". Złapałem się za brodę, po czym prychnąłem cichym śmiechem. Nawet bym nie pomyślał, że ktokolwiek będzie chciał tłumaczyć to przezwisko.
- Masz rację, ono oznacza ptaka -uśmiechnąłem się do niej -Skąd wiedziałaś?
- Ja... słyszałam kiedyś to tłumaczenie -odpowiedziała, odwzajemniając mój uśmiech, po czym odwróciła się do nadal "dyskutujących" zwierzaków. Przykucnęła przy nich i zaczęła je głaskać, przez co się uspokoiły.
Wciąż ją obserwowałem, kiedy nagle światło zaczęło delikatnie mrugać. Wtedy właśnie raz jeszcze rozejrzałem się po wnętrzu, które nadal było spowite ciemnością.
- Dlaczego jesteś tu o tak późnej porze? -rozpocząłem ponownie rozmowę, trochę już oswajając się z sytuacją -Nie byłoby lepiej, gdybyś trenowała za dnia? -Podszedłem do kartonów stojących na lewo od nas. Właśnie z nich wyciągnąłem kilka rekwizytów, takie jak maczugi, materiał z nożami, a także hula-hoop. Najbardziej jednak moją uwagę przykuły maczugi do żonglerki -były brudne i delikatnie zniszczone, przez co lakier zaczął z niektórych odpadać.
- Ostatnio miałam dużo na głowie, a na jutro mam zaplanowany występ.
- O, naprawdę? -odwróciłem się do niej, będąc widocznie zainteresowanym tym tematem -A czym się zajmujesz? Chciałbym wiedzieć, jako iż zostałem tutaj przyjęty jako taki, no nie wiem, doradca?
Smiley wstała i podeszła do miejsca, w którym najmocniej jarzyło się blade światło. Ukłoniła się nieznacznie w moim kierunku, po czym ponownie chwyciła za tyczkę, którą trzymała, gdy tylko tutaj zajrzałem. Podeszła do delikatnie naciągniętej liny treningowej, która była niewielkiej wielkości, gdyż mierzyła na oko niecałe trzy metry. Wspięła się na jej filary, po czym utrzymując równowagę przy pomocy długiego narzędzia, zaczęła po niej chodzić, raz po raz wykonując agresywniejsze kroki, jak obroty, czy niewielkiej wielkości skoki. Patrzyłem na nią z niemałym zachwytem, gdyż widziałem takie ćwiczenia po raz pierwszy. Jej pokaz trwał kilka minut, które z chęcią bym przedłużył. Kiedy skończyła, zeskoczyła na ziemię, prostując się przy tym. Zacząłem klaskać w dłonie, podchodząc przy tym do niej, na co ona ponownie się ukłoniła.
- To było naprawdę coś... pięknego -ponownie spojrzałem się na niewielką konstrukcję, próbując przypomnieć sobie jej choreografię.
<Smiley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz