Przebiegliśmy już chyba pół miasta, a nadal żadnego dogodnego miejsca na spoczynek nie znaleźliśmy. Było to zadziwiające, lecz i wkurzające. Wszędzie albo było już pełno ludzi i brak miejsc, albo lokale były pozamykane. Zimny powiew wiatru, który sprawiał, że deszcz stawał się silniejszy i jakby cięższy, powoli zanikał. Jednak sam deszcz tego nie robił, lecz jeszcze bardziej się nasilał. Obydwoje byliśmy już cali przemoknięci, więc się już zbytnio nie trudziliśmy, aby coś szybko znaleźć. Po jakimś czasie zdecydowaliśmy, że pójdziemy z powrotem na teren cyrku. Rzeczywiście, było to najlepsze wyjście, bo tam mogliśmy w zupełności odpocząć. Po kolejnych kilkunastu minutach, w końcu dostrzegliśmy w oddali nieobce nam tereny.
- Nareszcie -Wysapałem, doganiając powoli Akumę, który stanął zrezygnowany na chodniku pełnym błota i wody.
- Ta... -Wymruczał, wgapiając się w dal -Chodźmy już, bo jeszcze bardziej przemokniemy -Ocknął się i ponownie ruszył przed siebie.
Westchnąłem ciężko i powtórnie do niego podbiegłem. Ziemia, która zwykle była twarda, a pod wpływem zimna, nawet nie dało się w niej wykopać, chociażby płytkiego wyżłobienia, teraz była miękka, przez co zapadaliśmy się pod nią. Czułem, jak w moich butach jest istne pobojowisko roślin, wody, ziemi oraz innych odpadków. Złapałem się za łokcie i szybkimi ruchami zacząłem pocierać swoje ciało. Nic jednak to nie dawało, tym bardziej że woda przedostała się nawet pod ubrania. Spuściłem spojrzenie, chwiejąc się przy tym na boki. Byłem zmęczony, obolały i zły. Tak, zły na pogodę. Rozumiałem zimno, w końcu jest zima, ale deszcz? To już był prawy sierpowy ze strony matki natury. A przynajmniej w tej sytuacji.
Kiedy zbliżyliśmy się do centrum, nie widzieliśmy żadnego członka. Czyli nawet tutaj jest znana cywilizacja i ukrywają się przed siłami natury? Dobrze wiedzieć. Rozejrzałem się dookoła. Zza grubych zasłon można był dostrzec delikatne poświaty miodowego światła. Aż moje powieki stały się ciężkie. Uwielbiałem patrzeć na światło, tym bardziej światło świec, ale zawsze przy tym odczuwałem niewyobrażalną potrzebę zamknięcia oczu, a co za tym szło, potrzebę zaśnięcia. Ziewnąłem bezdźwięcznie, zakrywając przy tym usta otwartą dłonią.
- To tutaj się rozdzielamy? -Usłyszałem głos chłopaka, który staną obok mnie.
Również przystanąłem w miejscu i spojrzałem na niego przez prawie zamknięte powieki. Pożegnać się? I to jeszcze tu, ot tak? Spojrzałem na niebo, z którego jeszcze się lało. Jakże romantyczna wizja pożegnania obojga kochanków. Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Jeżeli chcesz -Wychrypiałem, spoglądając w tym samym momencie w kierunku, w którym znajdował się mój namiot -W razie czego, mój to trójka -Puściłem mu oczko i ruszyłem w tamtym kierunku.
Zacząłem zastanawiać się nad jego poprzednimi słowami. "U ciebie jest nieco inaczej, gdyż jesteś taki sam z siebie.". W sumie była to prawda, ale coś sprawiło, że w tamtym momencie, te słowa dotarły do mnie inaczej. Tak jakby miały sprawić, żebym miał się rozpłakać. Prychnąłem prześmiewczo i spojrzałem w stronę swojego domku. "W końcu coś miłego, po takim zwrocie akcji" -Stwierdziłem w myślach, uśmiechając się przy tym. Wszedłem do środka i nabrałem dość ciepłego powietrza. Tak, tutaj mógłbym spędzić całe życie. Na łóżku, bez żadnego ruchu, ale wtedy bym nikogo nie spotkał. Jakie to życie jest podłe.
<Akuma?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz