- Coś nie tak? -Zapytałem, nie zdejmując z ust szczerego uśmiechu.
Ta spojrzała w moje oczy, a następnie pokręciła głową. Wtedy poczułem coś wilgotnego, dotykające mojej skóry na dłoni. Spojrzałem w tamtym kierunku i ujrzałem spokojnego już liska. Nie bał się już aż tak, lecz nie mogłem powiedzieć, że już mi zaufał. Powoli dźwignąłem się na nogach i wyprostowałem się całkowicie.
- Czyli go zabierasz? -Powiedziałem w końcu.
Dziewczyna podeszła do nas i pogłaskała lisa.
- Chciałabym spróbować. Zresztą Yuki sam o tym zdecydował. -Uśmiechnęła się, patrząc na mnie.
- Rozumie -Westchnąłem i złapałem się za tył głowy -Ale rozmawiałaś o tym z kimś w cyrku? Wiesz, w końcu to ktoś, kto musiałby również tam mieszkać.
Różowowłosa skinęła głową i wzięła zwierzątko na ręce. Stanęła przede mną wyprostowana.
- Wiem o tym. Co prawda jeszcze o tym nie rozmawiałam... -Zwątpiła na chwilę -ale sądzę, że się na to zgodzą! -Dodała szybko.
Widziałem w jej oczach małe, tańczące iskierki, w których znajdywało się niemałe szczęście. Prychnąłem cicho i przekręciłem delikatnie głowę, garbiąc się przy tym.
- Czyli idziesz na żywioł? -Zapytałem, a właściwie stwierdziłem, na co dziewczyna wzruszyła ramionami, kiwając przy tym głową.
Rozejrzałem się dookoła, aż w końcu zatrzymałem wzrok na przejściu, z którego przyszliśmy. Zrobiłem kilka kroków w tamtym kierunku, a kiedy tylko znalazłem się obok ośnieżonego krzaka, spojrzałem na nich przez ramię.
- To co? Na co czekacie? -Rzuciłem z uśmiechem, ponownie ruszając z miejsca.
Dziewczyna również zaczęła iść. Szybko znalazła się przy mnie, przez co spostrzegłem, że nie ma już na rękach Yuki'ego. Szczeniak natomiast dreptał przy jej nodze. Wypuściłem powietrze ze świstem. Ciekawe czy to się uda. Chciałem to zobaczyć i w razie potrzeby, pomóc. Chociaż, że nie znam jej zbyt długo, to mam wrażenie, że bardzo się do niego przywiązała. A takiego czegoś, jak przyjaźń, nie warto przerywać. Znam to ze swojego doświadczenia.
Nie szliśmy jakoś długo, jakby mogło się wydawać. Byliśmy już między pierwszymi namiotami ze sprzętem, czy jedzeniem. Przeszliśmy kolejne kilka, aż w końcu ujrzeliśmy grupy, liczące do kilku ludzi. Wtedy to Yuki się przeraził. Schował się za jej nogami i stanął jak wmurowany. Obydwoje spojrzeliśmy na niego.
- Weź go lepiej na ręce, pewnie się wszystkiego boi.
- Masz rację -Stwierdziła, łapiąc młodego za łapki, a niedługo po tym trzymając go w ramionach.
Skinąłem głową i popatrzyłem po ludziach. Musimy znaleźć Pika, lecz jakby mogłoby mi się zdawać, nigdzie go tu nie było, co było wręcz dziwne. Prawie zawsze widziałem go z innymi. Westchnąłem ciężko. Czyli jednak będziemy musieli odwiedzić jego namiot. Najgorsze miejsce na ziemi. Niby przytulne i nic nie znaczące, a jednak gdy ma się sprawę do jego właściciela, który akurat w nim przesiaduje, ten zewnętrzny, piękny widok, przeradza się w postrach wszystkiego i wszystkich. Na samą myśl po moich plecach rozeszły się zimne dreszcze, co zauważyła ona.
- Wszystko w porządku? -Zapytała troskliwie.
Spojrzałem w jej kierunku i niemrawo skinąłem głową. "Trzeba zacząć się modlić" -pomyślałem, spoglądając na nią. Jeżeli Pik zaszył się w swojej pieczarze, znaczy to tyle, że nie ma zbyt dobrego humoru. "Akurat w tym momencie musiało mu się zachcieć, zachowywać jak jakaś rozwydrzona paniusia! Tak jakby wiedział, że w tym dniu ktoś ma do niego prośbę!" -Zacząłem go wyzywać w myślach, lecz szybko tego zaprzestałem, przypominając sobie, że kiedy on się o tym dowie, to również nie będzie miło.
<Smiley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz