20 lut 2017

Vogel CD Smiley

Po swojej wypowiedzi dziewczyna wyszła, wręcz wybiegła z namiotu, trzymając kurczowo przy sobie białego lisa. Patrzyłem na nią, jak wychodziło, a gdy tylko zniknęła mi z pola widzenia, zrobiło mi się jej żal, a w sercu poczułem skruchę oraz złość. Nadal, patrząc w stronę zasłon, które robiły za pewnego rodzaju drzwi, usłyszałem jego głos.
- Ty też czegoś chcesz? -Zapytał od niechcenia, nawet na chwilę nie wychylając nosa znad kartki.
Zmarszczyłem brwi, a moja twarz przybrała zgorzkniały wyraz. Spojrzałem na niego wpierw kątem oka, a dopiero po chwili odwróciłem głowę w jego stronę. Przez jakiś czas się nie odzywałem. Nie chciałem wybuchnąć, bo nie były mi potrzebne teraz kłopoty, jednakże tyle rzeczy cisnęło mi się teraz na język, że ledwie wytrzymywałem. Zwęziłem usta, sycząc przy tym zaciekle, a następnie schyliłem głowę, chowając twarz pod płaszczem swoich czarnych kosmyków. Zacisnąłem mocno pięści, czując przy tym, jak prawie rozrywam paznokciami ich wewnętrzne części.
- Czasem mógłbyś zwracać na kogoś więcej uwagi -Burknąłem, a w odpowiedzi usłyszałem tylko szeleszczące kartki. Odwróciłem się na pięcie i skierowałem się w stronę drzwi. Chwyciłem jedną dłonią za jasną zasłonę, po czym zwróciłem się do niego przez ramię -Jeżeli jeszcze raz tak się przy niej zachowasz, to obiecuję ci z tego miejsca, nie zaznasz litości -Chrząknąłem, a gdy tylko przyuważyłem, że jego wzrok spoczął na mej osobie, wyszedłem z pomieszczenia, roztwierając płachty na całą ich szerokość.
Będąc na zewnątrz, ujrzałem kilka dziwnych, jak i zaniepokojonych spojrzeń. Westchnąłem ciężko, chowając w kieszenie płaszczu dłonie i ruszyłem w stronę lasu, czyli w kierunku, do którego kierowały mnie najświeższe ślady. Kiedy tylko minąłem kilka namiotów, stopniowo zacząłem przyśpieszać kroku, aż w końcu zacząłem biec. Chciałem ją znaleźć, gdyż się o nią martwiłem. Nie wiedziałem w końcu, co mogłoby jej trafić do głowy, po czymś takim, tym bardziej po takiej wymianie zdań. Zacisnąłem mocno zęby, mijając kolejne drzewo.
W końcu ją odnalazłem. Po kilku minutach ujrzałem jej sylwetkę. Zbliżyłem się do niej od tyłu. Siedziała na białym puchu, oparta o ciemny konar wysokiego drzewa. Yuki leżał obok niej, ogrzewając przy tym jej stopy. Podszedłem do niej i zacząłem rozmowę, sapiąc przy tym.
- Tutaj jesteś -Rzuciłem zmęczony tą całą bieganiną.
- Wybacz, nie chciałam, żebyś zobaczył mnie, jak się złoszczę na Pika, ale ostatnio jest strasznie irytujący. Kiedyś zawsze znalazł dla mnie czas, ale ostatnio to nawet zapomniał jak mam na imię… Co powiesz na kubek gorącej czekolady i coś dobrego? -Zapytała, powoli przy tym wstając.
Widziałem, że się trochę uspokoiła, gdy mnie zobaczyła, co bardzo mnie ucieszyło. Kiedy stanęła na równe nogi, uśmiechnąłem się do niej. Nagle za sobą usłyszałem cichy, niemal niesłyszalny trzepot małych skrzydeł. Nim zdążyłem się odwrócić, ponownie usłyszałem jej głos.
- On chyba ciebie polubił -Wskazała palcem na miejsce za mną.
Powoli odwróciłem się w tamtym kierunku, a wtedy ujrzałem tę samą ciemną ptaszynę. Zaświergotał cichutko, a następnie usiadł na mojej moich, niepoukładanych, włosach. Spróbowałem unieść na tyle wzrok, aby go zobaczyć, lecz jak wiadomo, nie mogło się to udać. Zaśmiałem się cicho i zbliżyłem tam rękę, by móc pogłaskać małego towarzysza. Dziwne było to, że się na to zgodził. Wtedy usłyszałem cichy śmiech ze strony dziewczyny. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem, opuszczając przy tym rękę, a następnie ułożyłem je na swoim torsie, krzyżując je przy tym. Rzuciłem w jej stronę ironiczny uśmiech, odchylając delikatnie głowę do tyłu.
- Lepiej się tak nie śmiej, tym bardziej że mam spore wymagania co do gorącej czekolady -Rzekłem półgębkiem, dając przy tym wyraźny odgłos śmiechu.
Dziewczyna spojrzała na mnie delikatnie zmartwiona, lecz gdy tylko wybuchnąłem śmiechem, ona uczyniła to samo.
- Nie strasz mnie tak -Zaśmiała się, podchodząc do mnie.
Wtedy młody lis zaskomlał płaczliwie, na co obydwoje się odwróciliśmy. Zwierzę miało podkulony ogon i opuszczone uszy, sam zaś płaszczył się na ziemi. Widać było, że dobrze mu u boku Smiley i że nie chciał zostawać sam. Przeniosłem wzrok na dziewczynę, która odwzajemniła jego zasmucony wzrok. Westchnęła i przykucnęła, na co ten przybliżył się do niej, machając niemrawo ogonem.
- Przykro mi, ale raczej nie będę mogła cię wziąć -Powiedziała prawie płaczliwym głosem.
Złapałem ją za ramię, również kucając. Patrzyłem na małego zwierzaka, a kiedy usłyszałem cichą melodię wywodzącą się z dzióbka małej ptaszyny, wybudziłem się z transu i z niemrawym uśmiechem, rzekłem pocieszającym głosem.
- Na pewno się nie rozdzielicie, nie kiedy tu jestem. Może dostaniemy po uszach, ale -Tu spojrzałem na różowowłosą, zatrzymując się na chwilę -ale nie chcę patrzeć na wasz smutek -Wstałem i podałem jej rękę -Dlatego, jeżeli Pik się o tym dowie, chcę, abyś powiedziała, że to przeze mnie Yuki znalazł się w cyrku.
Dziewczyna patrzyła na mnie nieruchomo, jakby oglądała jakieś zaginione dzieło sztuki. Aż poczułem się głupio. Złapałem się za kark. Delikatnie go masując, dodałem odrobinkę ciszej.
- Zresztą, sprawa na pewno się ułoży... -Westchnąłem i uśmiechnąłem się szeroko -a na ten czas cieszmy się chwilą, dobrze?
<Smiley?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz