- Rue...? - spytał niepewnie mając nadzieję, że się odezwie. Ale nadal nic. O co chodziło? - Rue? - powtórzył już głośniej, słysząc echo swojego głosu niesione po pomieszczeniu. Zdawało mu się, że słyszy je jeszcze co najmniej pięć sekund, a więc pomieszczenie musi być niemalże puste i rozległe, by dźwięk niósł się tak długo. Sprowadzono ich pod ziemię, więc załatwili sobie brak zasięgu jeśli chodzi i telefony komórkowe.
- Dotknęłam czegoś...- jej głos brzmiał dziwnie piskliwie, zapewne po wcześniejszym uderzeniu. Poczuł się winny za to, że ponownie wyrządzono jej krzywdę. Powinien bardziej uważać, nie gadać i nie dawać więcej powodów porywaczom do zranienia kogokolwiek z nich. Głupi jesteś pomyślał. Głupi, głupi, głupi. -... albo kogoś... - zdziwił się na te słowa, na moment odpychając poczucie winy. Jak to kogoś? Czyżby przetrzymywali tutaj nie tylko ich?
- Gdzie jesteś? - spytał niespokojnie półgłosem, jakby z obawy przed zjawieniem się Tobiasa i jego bandy. Wyczuł pod palcami trawę. Trawa? Tak nisko pod ziemią? W tej samej chwili stwierdził, że trawa nie posiada tak cienkich i długich łodyg. A więc co to? Zaczął ciągnąć w swoją stronę dziwne pnącza, co szło mu z lekkim trudem. Po drugiej stronie nici było coś ciężkiego ( jeśli można tak nazwać na oko pięciokilowy obiekt ). Wyraźnie słyszał, jak to coś jest ciągnięte przez niego. Po paru sekundach jego dłoń dotknęła czegoś zimnego i miękkiego. Przesunął ją do góry, macając dziwny obiekt. Zaczął mu coś nieco przypominać po kształtach wyczuwalnych pod palcami... krzyknął cicho. A raczej nie aż tak cicho.
- O co chodzi?! - usłyszał nerwowy głos Rue. Przełknął głośno ślinę, próbując poukładać myśli.
- Miałem w rękach czyjąś odrąbaną głowę - oznajmił nadzwyczaj monotonnym głosem po niemalże połowie minuty ciszy.
< Rue? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz