- Jak byłam na badaniach tej krwi z nosa, to Tony mi powiedział, że u ciebie sprawdzą, czy będziesz miał problemy z biodrem podczas ruchu. Jeśli nie, obejdzie się bez tygodniowej rehabilitacji, najwyżej tam dwa dni. Jak będziesz miał ograniczone ruchy, to już zależy od tego, jak szybko się z tym uporasz. Dał ci jakiś tydzień do dwóch - powiedziałam przypominając sobie, jak wcześniej próbowałam się wyrwać do chłopaka, którego uspokajali, a mnie zabrali na badania. W sumie ja też się wściekłam, ale ja miałam powód: chciałam się dowiedzieć, co z przyjacielem. A on?
- A ty? - zapytał, na co wzruszyłam ramionami. Wsadziłem rękę pod głowę, czułam znużenie, chociaż nie wiem skąd.
- Najpierw mają mi zdjąć gips. Ponoć pocisk mi uszkodził coś w rzepce i chyba mam nie mieć jakiegoś tam smarowania - podrapałam się drugą ręką w głowie, ponieważ nie miałam pojęcia o tym smarze w kolanie. Wiedziałam tylko, co to i gdzie jest rzepka, ale o tej drugiej rzeczy słyszałam pierwszy raz. - U mnie rehabilitacja ma trwać najdłużej miesiąc, jeśli będę miała problemy z kolanem – wskazałam na kolano, które było schowane pod grubą warstwą gipsu. Równie dobrze mogli mi zabandażować nogę, a usztywnić kijkiem! - Ale nie mam zamiaru tyle siedzieć, nie zależnie od tego, czy będą mnie tu trzymać siłą czy nie – uśmiechnęłam się lekko na wizję szarpiącej się Rue, która chce wyjść ze szpitala, bo uważa, że potrafi chodzić i nawet jeśli to jest prawda, lekarze nie chcą jej puścić. Chłopak chyba także pomyślał o czym podobnym, ponieważ i on się delikatnie uśmiechnął.
- Czyli nie umrę tutaj z nudów - powiedział. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, do sali weszła ta sama kobieta, która chyba mnie nie lubiła. Patrzyła się na mnie morderczym spojrzeniem, które chyba chciało mi wywiercić dziurę w głowie, albo spalić.
- Wszystko gotowe - skierowała się do Akumy z wózkiem inwalidzkim. - Zabiorę pana na badania - przystawiła czterokołowca (jakie porównanie) pod jego łóżko. Chłopak się ześlizgnął i jakoś wszedł na niego. Albo mi się wydawało, albo na prawdę ma coś z bokiem, ponieważ nie mógł się przekręcić. Bynajmniej sama nie będę tutaj leżeć i nie powinnam zanudzić się na śmierć.
Chłopak wyjechał z sali, a ja zostałam sama. Położyłam się na łóżku i założyłam ręce za głowę. Miałam zamiar się przespać, póki nie wróci, ale przerwały mi to otwierane drzwi, w którym pojawił się mój doktor Tony.
- Dzień dobry - odpowiedziałam to samo. Mężczyzna usiadł obok mnie na krześle, a ja się podniosłam do siadu. Tyle z mojego snu, ale wolę być przytomna, gdy tu siedzi. Tak na wszelki wypadek. - Jak się czujesz? - zapytał. Zauważyłam na jego czole zmarszczki, widocznie nie jest już najmłodszy. Dlatego nie znajdzie sobie kogoś w swoim wieku!
- Dobrze. Wiadomo już skąd ta krew z nosa? - zapytałam przechodząc na temat lekarzy.
- To było po prostu osłabienie organizmu - i w tym momencie zaczął mi tłumaczyć coś o tym, że jakieś tam cząsteczki broniły się w nodze, więc nie miały czasu na nos; tak to brzmiało w mojej głowie. Jedynie pokiwałam głową udając, że rozumiem.
- Jakoś w południe zabieramy cię na prześwietlenie nogi sprawdzić, czy dobrze się goi - uśmiechnął się lekko, co odwzajemniłam.
- No dobrze, to ja może odpocznę do tego czasu - powiedziałam kładąc się na twardym łóżku i marząc o moim wygodnym łóżeczku, poduszce... i o kocie! Choler*! Automatycznie podniosłam się z powrotem do siadu, gdy przypomniałam sobie o Mice. - Ku*wa! - przeklęłam nie zwracając uwagę na doktorka, którego chyba zdziwiło moje zachowanie. - Mój kot! - dodałam.
- Przepraszam, co co chodzi? - zapytał dotykając mojego ramienia. Automatycznie się odwróciłam w jego stronę, dzięki czemu zrzuciłam jego dłoń z mojej skóry.
- Mogę użyć telefonu? - zapytałam już spokojnie. Zgodziłam się podając mi cegłę; tak, jego telefon to prawdziwa cegła. Udało mi się jednak go odblokować i wybrać numer... zaraz... Pika nie... Azucar'a nie... Wiem! Smiley! Szybko wcisnęłam odpowiednie guziki, a kiedy w słuchawce rozbrzmiał głos mojej koleżanki, szybko przedstawiłam jej sytuację. Okazało się, że już wczoraj się dowiedziała o "wypadku" i już zajęła się kotką. Ulżyło mi. Oddałam Tony'emu telefon, po czym opadłam na łóżko. Podziękowałam mu, po czym wróciłam do słów, że odpocznę. Skinął głową, po czym wyszedł z sali.
O matko... jak ja mogłam zapomnieć o swojej kochanej kotce!
- A ty? - zapytał, na co wzruszyłam ramionami. Wsadziłem rękę pod głowę, czułam znużenie, chociaż nie wiem skąd.
- Najpierw mają mi zdjąć gips. Ponoć pocisk mi uszkodził coś w rzepce i chyba mam nie mieć jakiegoś tam smarowania - podrapałam się drugą ręką w głowie, ponieważ nie miałam pojęcia o tym smarze w kolanie. Wiedziałam tylko, co to i gdzie jest rzepka, ale o tej drugiej rzeczy słyszałam pierwszy raz. - U mnie rehabilitacja ma trwać najdłużej miesiąc, jeśli będę miała problemy z kolanem – wskazałam na kolano, które było schowane pod grubą warstwą gipsu. Równie dobrze mogli mi zabandażować nogę, a usztywnić kijkiem! - Ale nie mam zamiaru tyle siedzieć, nie zależnie od tego, czy będą mnie tu trzymać siłą czy nie – uśmiechnęłam się lekko na wizję szarpiącej się Rue, która chce wyjść ze szpitala, bo uważa, że potrafi chodzić i nawet jeśli to jest prawda, lekarze nie chcą jej puścić. Chłopak chyba także pomyślał o czym podobnym, ponieważ i on się delikatnie uśmiechnął.
- Czyli nie umrę tutaj z nudów - powiedział. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, do sali weszła ta sama kobieta, która chyba mnie nie lubiła. Patrzyła się na mnie morderczym spojrzeniem, które chyba chciało mi wywiercić dziurę w głowie, albo spalić.
- Wszystko gotowe - skierowała się do Akumy z wózkiem inwalidzkim. - Zabiorę pana na badania - przystawiła czterokołowca (jakie porównanie) pod jego łóżko. Chłopak się ześlizgnął i jakoś wszedł na niego. Albo mi się wydawało, albo na prawdę ma coś z bokiem, ponieważ nie mógł się przekręcić. Bynajmniej sama nie będę tutaj leżeć i nie powinnam zanudzić się na śmierć.
Chłopak wyjechał z sali, a ja zostałam sama. Położyłam się na łóżku i założyłam ręce za głowę. Miałam zamiar się przespać, póki nie wróci, ale przerwały mi to otwierane drzwi, w którym pojawił się mój doktor Tony.
- Dzień dobry - odpowiedziałam to samo. Mężczyzna usiadł obok mnie na krześle, a ja się podniosłam do siadu. Tyle z mojego snu, ale wolę być przytomna, gdy tu siedzi. Tak na wszelki wypadek. - Jak się czujesz? - zapytał. Zauważyłam na jego czole zmarszczki, widocznie nie jest już najmłodszy. Dlatego nie znajdzie sobie kogoś w swoim wieku!
- Dobrze. Wiadomo już skąd ta krew z nosa? - zapytałam przechodząc na temat lekarzy.
- To było po prostu osłabienie organizmu - i w tym momencie zaczął mi tłumaczyć coś o tym, że jakieś tam cząsteczki broniły się w nodze, więc nie miały czasu na nos; tak to brzmiało w mojej głowie. Jedynie pokiwałam głową udając, że rozumiem.
- Jakoś w południe zabieramy cię na prześwietlenie nogi sprawdzić, czy dobrze się goi - uśmiechnął się lekko, co odwzajemniłam.
- No dobrze, to ja może odpocznę do tego czasu - powiedziałam kładąc się na twardym łóżku i marząc o moim wygodnym łóżeczku, poduszce... i o kocie! Choler*! Automatycznie podniosłam się z powrotem do siadu, gdy przypomniałam sobie o Mice. - Ku*wa! - przeklęłam nie zwracając uwagę na doktorka, którego chyba zdziwiło moje zachowanie. - Mój kot! - dodałam.
- Przepraszam, co co chodzi? - zapytał dotykając mojego ramienia. Automatycznie się odwróciłam w jego stronę, dzięki czemu zrzuciłam jego dłoń z mojej skóry.
- Mogę użyć telefonu? - zapytałam już spokojnie. Zgodziłam się podając mi cegłę; tak, jego telefon to prawdziwa cegła. Udało mi się jednak go odblokować i wybrać numer... zaraz... Pika nie... Azucar'a nie... Wiem! Smiley! Szybko wcisnęłam odpowiednie guziki, a kiedy w słuchawce rozbrzmiał głos mojej koleżanki, szybko przedstawiłam jej sytuację. Okazało się, że już wczoraj się dowiedziała o "wypadku" i już zajęła się kotką. Ulżyło mi. Oddałam Tony'emu telefon, po czym opadłam na łóżko. Podziękowałam mu, po czym wróciłam do słów, że odpocznę. Skinął głową, po czym wyszedł z sali.
O matko... jak ja mogłam zapomnieć o swojej kochanej kotce!
<Akuma?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz