- Nie zapominaj o mnie i o moim talencie – napuszyłam się jak paw, mimo iż cała sytuacja mnie bawiła, a tym bardziej widok dwóch przyjaciół, którzy założyli zespół śpiewające o jabłkach i występujących w jakichś tanich barach i niepopularnych kawiarenkach.
- Talencie? To ja jestem od pisania tekstu! - wskazał na siebie kciukiem, na co się zaśmiałam głośno.
- To może ja coś wymyśle? - zaproponowałam.
- Nie masz szans, nie z mistrzem – oczywiście chodziło mu o samego siebie, dobrze to zrozumiałam, dlatego znowu wybuchłam śmiechem. Przez chwilę się nie odzywałam, aż zaśpiewałam:
- "Jabłuszko zielone, z niebieskim na dole, toczą się po ziemi, gdzie brak nam zieleni. Tum tu rum tum tu..." - zanuciłam jakąś wymyślna melodyjkę. Tekst wymyśliłam na poczekaniu i w sumie nie wyszedł taki zły, bynajmniej taka była moja opinia. I pomimo fałszu, można było to przeżyć i wysłuchać do końca, chociaż mina Akumy wskazywała bardziej na to, że zaraz się zacznie śmiać. Mimo to zignorowałam go i śpiewałam dalej: - "Idziemy przez las, jabłonek pełen mas! Jabłuszka spadają i przed tobą klękają" – na samym końcu pokazałam mu język.
- Haha! - zaśmiał się głośno. - Pisanie tekstu lepiej zostaw mi! - dodał, a ja udałam obrażoną.
- Starałam się – odwróciłam głowę i nie patrzyłam na niego, chociaż uśmiech i tak wkradł się na moja twarz. - A to, że jest bez sensu, to trudno – sama przyznałam, a potem się cicho zaśmiałam. Rzeczywiście ten drugi tekst był dziwny; pełen mas? Albo klękają jabłka?
- Dobra, ja będę pisał, a ty będziesz śpiewać główny tekst – zaproponował.
- Ty będziesz moim chórkiem – znowu się napuszyłam niczym paw. Akuma się roześmiał.
- To ja stworzyłem ten zespół! Nie będę chórkiem! - teraz to ja się zaczęłam śmiać. Po wymienieniu paru zgryźliwych uwag i wyśmianiu się nawzajem leżeliśmy na swoich łóżkach wpatrując się bezczynnie w sufit. Czas się strasznie dłużył, a my nie potrafiliśmy nic wymyślić, aby czas nam szybciej zleciał. Co gorsza, ten dzień miał się powtarzać, dla mnie nie wiadomo ile, chyba, że wypiszą nas w tego samego dnia, tyle, że ja dłużej bym chodziła na rehabilitację.
- Chcę wracać... tu jest tak nudno... - mruknęłam leniwie nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Spokojnie, jeszcze parę dni – skierowałam w jego stronę wzrok przechylając tym samym głowę. Miał znudzoną twarz, a w głosie coś, co by wskazywało na to, że zaraz umrze, jeśli nie wydarzy się nic ciekawego. Wydałam z siebie dźwięk podobny do prychającego konia i znowu skierowałam wzrok ku sufitowi.
- Ej, jak bym wyglądała z dodatkową parą rąk? - zapytałam co mi przyszło do głowy.
- Normalniej niż teraz - zaśmiałam się cicho. - A ja z czułkami?
- Jak kosmita... czyli bez zmian. A ja bez nosa?
- Voldemort, ale brzydsza wersja. Bez włosów?
- Jak mnich, a gdybyś przytył wyglądałbyś jak ten z Robin Hood'a - zaśmiałam się widząc przed oczami Akumę w postaci łysej kulki. - Ej, jak się nazywasz? Bo Akuma to raczej twój pseudonim - spojrzałam na niego. Chwilę milczał.
- Hayato Igarashi. A ty? - powiedział w końcu.
- Nie wiem. Rue i tyle - spojrzał na mnie ze zmarszczonym czołem.
- Ale serio.
- No tak - chwilę przyglądał się mojej twarzy szukając oznak żartu, ale gdy go nie znalazł zapytał jakim cudem. - Nie pamiętam go - najpierw zarzucił mi kłamstwo, skoro nie był to żart. Musiałam się wytłumaczyć - W moim domu było nas chyba z dziesięć, jeśli nie więcej, a więcej niż połowa to siostry, które praktycznie tak samo wyglądały. Nie dość, że rzadko mówili do mnie po imieniu, to jeszcze po siedmiu latach uciekłam stamtąd, zdobyłam imię Rue i tak mi zostało - powiedziałam znowu wracając do sufitu. - Mówili, że przypominam im jakiś kwiat górski. Rute - zaśmiałam się pod nosem po czym wsłuchiwałam się w ciszę. - A może zetnę włosy na krótko? Może będzie wygodniej niż z warkoczem - pomyślałam na głos zarzucając temat.
- Talencie? To ja jestem od pisania tekstu! - wskazał na siebie kciukiem, na co się zaśmiałam głośno.
- To może ja coś wymyśle? - zaproponowałam.
- Nie masz szans, nie z mistrzem – oczywiście chodziło mu o samego siebie, dobrze to zrozumiałam, dlatego znowu wybuchłam śmiechem. Przez chwilę się nie odzywałam, aż zaśpiewałam:
- "Jabłuszko zielone, z niebieskim na dole, toczą się po ziemi, gdzie brak nam zieleni. Tum tu rum tum tu..." - zanuciłam jakąś wymyślna melodyjkę. Tekst wymyśliłam na poczekaniu i w sumie nie wyszedł taki zły, bynajmniej taka była moja opinia. I pomimo fałszu, można było to przeżyć i wysłuchać do końca, chociaż mina Akumy wskazywała bardziej na to, że zaraz się zacznie śmiać. Mimo to zignorowałam go i śpiewałam dalej: - "Idziemy przez las, jabłonek pełen mas! Jabłuszka spadają i przed tobą klękają" – na samym końcu pokazałam mu język.
- Haha! - zaśmiał się głośno. - Pisanie tekstu lepiej zostaw mi! - dodał, a ja udałam obrażoną.
- Starałam się – odwróciłam głowę i nie patrzyłam na niego, chociaż uśmiech i tak wkradł się na moja twarz. - A to, że jest bez sensu, to trudno – sama przyznałam, a potem się cicho zaśmiałam. Rzeczywiście ten drugi tekst był dziwny; pełen mas? Albo klękają jabłka?
- Dobra, ja będę pisał, a ty będziesz śpiewać główny tekst – zaproponował.
- Ty będziesz moim chórkiem – znowu się napuszyłam niczym paw. Akuma się roześmiał.
- To ja stworzyłem ten zespół! Nie będę chórkiem! - teraz to ja się zaczęłam śmiać. Po wymienieniu paru zgryźliwych uwag i wyśmianiu się nawzajem leżeliśmy na swoich łóżkach wpatrując się bezczynnie w sufit. Czas się strasznie dłużył, a my nie potrafiliśmy nic wymyślić, aby czas nam szybciej zleciał. Co gorsza, ten dzień miał się powtarzać, dla mnie nie wiadomo ile, chyba, że wypiszą nas w tego samego dnia, tyle, że ja dłużej bym chodziła na rehabilitację.
- Chcę wracać... tu jest tak nudno... - mruknęłam leniwie nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Spokojnie, jeszcze parę dni – skierowałam w jego stronę wzrok przechylając tym samym głowę. Miał znudzoną twarz, a w głosie coś, co by wskazywało na to, że zaraz umrze, jeśli nie wydarzy się nic ciekawego. Wydałam z siebie dźwięk podobny do prychającego konia i znowu skierowałam wzrok ku sufitowi.
- Ej, jak bym wyglądała z dodatkową parą rąk? - zapytałam co mi przyszło do głowy.
- Normalniej niż teraz - zaśmiałam się cicho. - A ja z czułkami?
- Jak kosmita... czyli bez zmian. A ja bez nosa?
- Voldemort, ale brzydsza wersja. Bez włosów?
- Jak mnich, a gdybyś przytył wyglądałbyś jak ten z Robin Hood'a - zaśmiałam się widząc przed oczami Akumę w postaci łysej kulki. - Ej, jak się nazywasz? Bo Akuma to raczej twój pseudonim - spojrzałam na niego. Chwilę milczał.
- Hayato Igarashi. A ty? - powiedział w końcu.
- Nie wiem. Rue i tyle - spojrzał na mnie ze zmarszczonym czołem.
- Ale serio.
- No tak - chwilę przyglądał się mojej twarzy szukając oznak żartu, ale gdy go nie znalazł zapytał jakim cudem. - Nie pamiętam go - najpierw zarzucił mi kłamstwo, skoro nie był to żart. Musiałam się wytłumaczyć - W moim domu było nas chyba z dziesięć, jeśli nie więcej, a więcej niż połowa to siostry, które praktycznie tak samo wyglądały. Nie dość, że rzadko mówili do mnie po imieniu, to jeszcze po siedmiu latach uciekłam stamtąd, zdobyłam imię Rue i tak mi zostało - powiedziałam znowu wracając do sufitu. - Mówili, że przypominam im jakiś kwiat górski. Rute - zaśmiałam się pod nosem po czym wsłuchiwałam się w ciszę. - A może zetnę włosy na krótko? Może będzie wygodniej niż z warkoczem - pomyślałam na głos zarzucając temat.
<Akuma?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz