"Cholerny Pik, czy on musi ciągle go nawiedzać?!"-pomyślał Akuma, zaciskając szczęki. Nie miał zamiaru robić nic nadzwyczajnego. A raczej nic, co wymagało by dużego skupienia. Właściwie to planował bawić się siarką. Jednak gdy Pik się oddalił, wyjął i różne substancje, z których można wykonywać akcesoria dymne, jak i również je. Spojrzał na swoje dłonie i już miał podwinąć rękawy, gdy uświadomił sobie, że przecież ręce aż do łokci ma zabandażowane przez wcześniejsze eksperymenty. Już wyobraził sobie, jak ten cały Vogel pyta się go o powód noszenia opatrunku i odruchowo spojrzał w górę, gdzie owy chłopak powinien się teraz znajdować. Jednak gdy ujrzał, jak beztrosko sobie żongluje, zaciekawił się i zaniepokoił jednocześnie. Wszystko byłoby okay gdyby nie fakt, że używał akurat tych dopiero co rozpracowanych bomb dymnych. Niesprawdzonych bomb dymnych, które mogą mu wybuchnąć w dłoni i dotkliwie poparzyć. "Trudno, ja tak mam codziennie. Z resztą co to za życie bez ryzyka?"- natychmiast sobie uświadomił, po czym wrócił do pracy.
- Lubisz żonglować?- Zagadnął Akuma, gdy zdążył już walczyć ze sobą, by odebrać swojemu towarzyszowi jego zabawki. Usłyszał cichy śmiech, ale nadal widział rytmicznie poruszający się cień na deskach sceny, na której akurat się znajdowali. Powiódł po nim wzrokiem, jednak po chwili ponownie patrzył się na swoje małe, niemalże takie same dzieła.
- Powinienem lubić to, czym się zajmuję, nieprawdaż?- Spytał, jednocześnie odpowiadając.
- No ja nie wiem. Może rodzice kazali ci żonglować? Albo nie miałeś wyboru? Przecież zawsze mogłeś urodzić się w biedniejszej rodzinie, odkrywając swój talent. Chodziłeś po ulicach i żonglowałeś sprawnie kamieniami bądź znalezionymi przedmiotami. Widownia cię kochała, a ty szczerze nienawidziłeś tego, do czego byłeś zmuszony przystępować każdego dnia, by wyżywić nie tylko siebie, ale i rodzinę. Może do tego piątka rodzeństwa, która nie zarabiała nic a nic?- Przedstawił swoją własną wersję przeszłości Vogel'a. Cóż, tym razem to on się rozgadał. Ale przynajmniej nie zadawał pytań. On nie bardzo lubił osób, u których one się nie kończyły. Wtedy się nie da normalnie rozmawiać! Nawet oddychać trudno z poirytowania! O ile w grę wchodzi tylko poirytowanie...
- Występowanie na ulicy nie byłoby takie złe...- Stwierdził, na co Akuma posłał mu zaskoczone spojrzenie. Może i nie, ale w jego historyjce, którą już miał w głowie tak nie było. Tam rodzina chłopaka była mu niewdzięczna za to, co robi, chociaż powinno być inaczej. A on mimo wszystko nadal chodził na te przeklęte ulice i żonglował, dając innym nieco radości, a swojej rodzinie nieco niedocenianego szczęścia.
- Skąd masz taką pewność?- Spytał, drążąc temat. Może właśnie naruszał jakąś prywatną barierę swojego towarzysza, ale jakoś specjalnie mu to nie przeszkadzało. On naruszył prywatną barierę jego plecaka. Szybko jednak przypomniał sobie cukierka, którego mu ofiarował. Nie był specjalnie dobry, ale lepszy od jedzenia, które kiedyś stanowiło jego codzienną dietę. Chociaż, gdy tak sobie myślał, gorsze, gdyż musiałby zdobyć tych cukierków cały kosz, by się najeść. Albo chociaż nasycić na tyle, by móc ustać na nogach. Przypomniał sobie, jak dzięki Szakalowi zaczął zagłębiać się w kuchnię świata. Jak na razie nie wiedział zbyt wiele, ale robi postępy. Przynajmniej takie, że wie, jak smakuje kawa, pizza oraz cheeseburger. Oczywiście pokochał te trzy rzeczy.
- Takie mam przypuszczenia. Czy ty nigdy czegoś takiego nie miałeś?- Rzucił niby z rozśmieszeniem, niby z powagą. Akuma tylko wzruszył ramionami na te słowa, ponownie siedząc bezczynnie ze wzrokiem wbitym w jasne deski sceny. Nie wyobrażał sobie, że będzie występować przed kimkolwiek. Oczywiście znajduje się w grupie drugiej, która jak na razie tylko ćwiczy. Chociaż może i kwalifikował się do tej drugiej, pierwsze co zrobił, gdy postanowił dołączyć do tego cyrku, wykreślił występy. Panicznie się ich bał. Nawet przed własnymi rodzicami bałby się wystąpić.
<Vogel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz