- Pewnie - uśmiechnął się ponownie, niezbyt wiedząc, co innego mógłby zrobić. Miał wrażenie, że wyjdzie na osobę, która się podlizuje. Może to tylko złudzenie spowodowane faktem, iż zwykle nie zachowywał się w ten sposób. Może się zmienił, dorósł, albo też tak po prostu... wyszło. Trudno stwierdzić, nawet jemu samemu. - W cyrku wiele nie ma co pokazywać, jedynie mogę ci przedstawić namioty osób, mniej więcej wiem, gdzie co i jak. Potem mogę ci pokazać miasto, tam jest więcej ciekawych rzeczy. Lub możemy się też przejść do lasu, jest tutaj bardzo ładnie - powiedział, jak twierdził. To także dosyć dziwne zachowanie. Psycholog? Jak najbardziej. W każdym razie, zaczął rozmyślać nad właśni lasem. Uwielbia otoczenie drzew, to czyste powietrze, jakiego, trzeba przyznać, ostatnio a świecie brakuje. Coraz mniej jest zieleni, barwy zmieniają się w istne złoto, szkarłat, brąz i szarość. Piękne połączenie, jedno z jego ulubionych. Ale jeśli ma być szczery, kocha chyba każdą porę roku. Oprócz lata. Kiedyś, gdy jeszcze chodził do szkoły, powiedziałby oczywiście, że lato to jego ulubiona pora roku, przez wakacje w niej umieszczone. Ale nic więcej nie zawiera - wieczny upał, masę turystów, a co z tym idzie, tłoku i hałasu. Chętnie uciekłby w ten czas, zakopując się pod ziemię na tyle miesięcy, ile trzeba i ile zachce. Ale cóż, trzeba jakoś zapracować na życie. Zarabianie w cyrku jest dosyć prost,e o ile ma się predyspozycje. Dzisiaj Pullsatilla - zastanowił się na moment, czy na pewno dobrze zapamiętał jej nazwę - pokarze swoje. Cokolwiek miała i nadal ma zamiar przedstawić, musi zadowolić Pika. Jest to jednocześnie łatwe, jak i trudne. Nie jest on idealistą - choć przykłada wagę do szczegółów, należy zachować zimną krew uśmiech na twarzy. To jeden z kluczy do sukcesu, masz wyglądać na zadowolonego z samego siebie i szczęśliwego z tego, co właśnie robisz. Jeśli nie okażesz się na tyle dobry, przydzieli cię do drugiej grupy, uczącej się lub cię nie przyjmie. Ale trzeba przyznać, niewielu było takich, którzy się nie dostali. Każdy otrzymał szansę, choć nie każdy ją spełnił i wykorzystał we właściwy sposób.
- Długo tutaj jesteś? - spytała, dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie uważał, czy jeszcze wcześniej coś mówiła. Jeśli mu się z czegoś zwierzyła, powiedziała cokolwiek, nie zwrócił na to uwagi. przeklął w myślach parokrotnie, powtarzając jedno i to samo słowo w kółko. Ostatnio dość często się rozkojarza, to się robi kłopotliwe. Stwierdził, że to również pierwsze... osobliwe? Tak, chyba można to tak nazwać, pytanie z jej strony. Cóż, czego się dziwić? W końcu to nowe miejsce, nowi ludzie, wszystko nowe. W dodatku tylko jeden dzień znajomości, tak krótkiej. Zapewne zmęczona po podróży, z kiepskim samopoczuciem. Ale jak widać, polepszyło jej się. To dobrze. Bardzo dobrze.
- Już jakiś czas, nie potrafię zliczyć. Pół roku? - myślał na głos, próbując wymienić w umyśle jakieś ważne daty, wydarzenia, czy cokolwiek innego, co mogłoby go naprowadzić na drogę właściwej odpowiedzi. W końcu zrezygnowany odparł, niezadowolony z siebie - nie mam bladego pojęcia, ale chyba jakoś pół roku - to prawda? Być może, zbeształ się za własną niewiedzę, tak ważną, a tak błahą jednocześnie.
- To długo - stwierdziła, zaśmiał się na te słowa.
- Są ludzie, którzy spędzili tutaj o wiele więcej czasu, niż ja - o wiele więcej. Weszli do namiotu robiącego jako stołówka, jadalnia, czy jakkolwiek by to nazwać. - Lubisz coś konkretnego? Są owoce, na początku tygodnia zawsze jest ich wiele. Na pewno chleb, dżem, szynka lub ser biały. Zawsze jeden z tych trzech ostatnich jest - wymieniał na głos, kierując się do szafek. Zaczął szperać w ich zawartości.
- Szukaj czego tylko chcesz, jak znajdziesz zielone jabłka, to mów - powiedział, ostatnie słowa mówiąc posępnie - nie znalazł ich na miejscu, gdzie zwykle było. O ile w ogóle je dostarczono...
< Pullsatilla? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz