Starałam wysilić mój mózg na ostatki skupienia, gdy Hayato tłumaczył mi gdzie co jest. Byłam świadoma, że moje umiejętności orientacji w terenie pozostawiają wiele do życzenia, przez co łatwo mi się zgubić nawet na małej przestrzeni, a co dopiero labiryncie z kolorowych namiotów cyrkowych.
-Dziękuję.- Powiedziałam podnosząc leciutko kąciki ust. W odpowiedzi otrzymałam odwzajemniony uśmiech za którym kryła się kolejna emocja. Niepokój, a może troska? Nie byłam tego w stanie określić przy moim stanie. Impulsywny ból głowy pojawiał się coraz rzadziej, ale wycieńczenie całą sytuacją było równie dołujące. -Do zobaczenia jutro.- Zebrałam się na ostatki ekscytacji i pomachałam szybko podniesioną ręką na pożegnanie. Chłopak zawtórował tym samym przy okazji robiąc ten sam gest. Do tego szybkie "Cześć", a ja już byłam w drodze do mojego noclegu. Noc nie była zimna, a po samym terenie chodziło już niewiele osób. Cyrkowcy po występach mieli wystarczająco dużo czasu, aby dotrzeć do swoich namiotów. Właściwie która była godzina- nie miałam pojęcia. Zawsze łatwo traciłam poczucie czasu, lecz wszystkie te przemyślenia na tamtą chwilę były jedynie zbędnym ciężarem dla mojej głowy. Nie byłam nawet na tyle zainteresowana, aby popatrzeć na niebo i spróbować oszacować po umiejscowieniu księżyca. Właściwie nic mi się nie chciało, oprócz rzucenia się na łóżko i zapadnięcia w sen.
Gdy weszłam do swojego "mieszkania przejściowego" mile się zaskoczyłam. Po piętrowym łóżku stwierdziłam, że oryginalnie przeznaczone było dla dwóch osób. Widać było, że nie jest to pomieszczenie dla osób z klaustrofobią, lecz może kogoś motywowała taka ilość przestrzeni do poznania świata na zewnątrz. Oprócz miejsca do spania znajdował się tu tylko malutki stoliczek z niedopasowanym do tego krzesłem, dwie szafki oraz najzwyklejsza szafa. Odpięłam guziczek leciutko uwierający mnie pod szyją, a rozłożysty materiał peleryny rzuciłam w kąt łóżka. Spodziewałam się, że koc, który leżał przygotowany na posłaniu nie będzie wystarczającym źródłem ciepła na tą noc. Zdjęłam torbę i rozwiązałam kokardę okalającą mnie w pasie, a sakiewki do niej przyczepione delikatnie odłożyłam na stoliku, a sama zaczęłam po kolei otwierać szafki oraz komody w poszukiwania jakiś świec bądź lampki. Jedynym elementem oświetlenia w tamtej chwili były cząstki światła przebijające się przez cienkie warstwy namiotu. Były wystarczające by wszystko wyraźnie widzieć, lecz bez soczewek samo odnalezienie się bez światła byłoby ciężkim zadaniem. W jednej z szuflad znalazłam trzy świeczki zapachowe, natomiast na górnej półce w szafie znajdowała się lampka naftowa. Knot był nowy, a zbiornik napełniony, więc z tym zmartwienia nie miałam. Zapaliłam ją swoimi zapałkami i usiadłam na krześle. Szybko rozpoznałam zawartości woreczków poprzez doczepione do nich kolorowych koralikach. Rozwiązałam i wyjęłam zawartość oznaczonego na czerwono. Otworzyłam włożone tam lustereczko oraz otworzyłam pojemnik na soczewki. Posługując się palcami zdjęłam szkiełka z oczu i zalałam je w pojemniku specjalnym płynem. Na oślep przebrałam się w piżamę: luźne spodnie oraz lniana koszula w podróży często są wygodniejsze od długich po kostki koszul nocnych. Nie zmienia to faktu, że gdybym miała możliwość z chęcią przyodziałabym się w taką zwiewną sukienkę i poszła spać na łożu pełnym poduszek.
~~~
Leżałam w bezruchu próbując ponownie zasnąć, lecz mój mózg miał inne plany. Prawdopodobnie był zajęty przetwarzaniem mojego snu. Nie pamiętałam swoich snów, ale byłam świadoma, że śnię. Moja pamięć o nich zanika chwilę przed tym jak zdążę się na nich skupić.
Światło lekko przebijało się przez materiałowe ściany, co oznaczało, że jest idealna pora aby wstać i zacząć cieszyć się życiem. Co prawda, głowa mnie mniej bolała, ale czułam się nieswojo. Co jeśli moja umiejętność nie będzie wystarczająca..? Jestem świadoma, że aktualnie mam problem z wykonaniem niektórych iluzji na grupce złożonej z dwudziestu dzieci, a staram się znaleźć w cyrku na którego występy przychodzą setki ludzi jednego dnia. Powinnam częściej ćwiczyć, ale na sobie ciężko sprawdzić mi wiarygodność niektórych czynników, które modyfikuję. Potrzebowałabym kogoś, z kim mogłabym to robić, osobę która nie będzie oceniać za błędy...
Pogrążając się w zamyślenie założyłam soczewki i zorientowałam się, że nie mam pojęcia jak działają łaźnie zbiorowe. Znaczy, miałam jakieś wyobrażenie poparte.. w sumie tylko nazwą. Nie wiedząc co zrobić postanowiłam ubrać się we wczorajsze ubrania, a do torby zapakować czyste. tak też zrobiłam oraz skierowałam się do budynku wskazanego wczoraj wieczorem przez Hayato. Na dróżce znajdowała się już trochę ludzi. W takich miejscach zawsze można było spotkać najróżniejsze persony. Chłopak ubrany całkowicie na czarno, mała dziewczynka z doczepionymi do pleców ptasimi skrzydłami, a o ile mnie wzrok nie mylił widziałam również kobietę rozmawiającą z jakimś zwierzęciem położonym na swoim ramieniu.
Gdy weszłam do budynku natychmiastowo poczułam gorące powietrze dobiegające z łaźni. Cały budynek urządzony był w stylu klasycznym, miejscami nawiązującym do kultury japońskiej, a innymi kojarzącym się ze starym domku w lesie. Trafiłam do damskiej szatni i szybko zdjęłam swoje ubrania zasłaniając się ręcznikiem.
~~~
Odświeżona i na nowo odziana wróciłam do namiotu i rzuciłam się na łóżko. Ponownie w mojej głowie zawitał mętlik, a sama nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Było pewnie chwilę po ósmej, a z zewnątrz dobiegały coraz intensywniejsze odgłosy. Świat budził się do życia, a moja głowa błagała o odpoczynek od wiecznego zamartwiania się. Mimo wszystko postarałam się zrobić coś użytecznego. Położyłam się na plecy i wystawiłam dłoń przed siebie. Skupiłam do granic możliwości, wzięłam głęboki wdech, aż poczułam dławiący ból od zapachu lawendowych świec. Z zamkniętymi oczami wykreowałam obraz w moich myślach i przelałam je na rzeczywistość. Kolejny wdech i wykreowanie zapachu. Miał być słodki, ale sprawiać wrażenie lekko kwaśnawego. Połączenie kwiatów wiśni z dojrzałymi malinami. Otworzyłam oczy a wokół moich dłoni zobaczyłam lekką mgiełkę. Po ściśnięciu ręki nie była ona pusta. Trzymałam w niej różę. Dwa skrajne kolory, płatki czyste niczym śnieg, a łodyga jak smoła. Udało mi się nawet odwzorować normalną masę tego kwiatu. Przyłożyłam główkę do nosa i poczułam przyjemny, a nawet odurzający zapach, lecz tu nic się nie zgadzało. Nie potrafiłam się nim zadławić, a działał on tylko na mózg. Go po prostu nie było.
Pstryknęłam, a róża zamieniła się w krople czarnego deszczu znikające nim dotkną czegokolwiek. Było tak samo fałszywe jak wszystkie rzeczy, które potrafię "wytworzyć". Nigdy pewnie nie uznam tego, za przydatną umiejętność, ale może dzięki niej ja sama zdobędę jakąś wartość. Wytwarzanie złudzenia na sobie samym jest w pewnym stopniu wyzwaniem. Na ogół starałam się wprowadzić w coś na wzór transu, by wykreować coś większego.
-Mogę wejść?- Stanęłam na równe nogi, a słowa utknęły mi w gardle. Głos należący do Hayato miał przyjemną barwę, lecz w obecnej sytuacji wywołam u mnie jedynie strach i zmieszanie.
-O-oczywiście.- Głos załamał mi się w połowie słowa. Wysoki blondyn odgarnął materiał namiotu i stanął naprzeciw mnie. Był o wiele wyższy, niż go zapamiętałam wczoraj, ale wczoraj ciężko powiedzieć czy cokolwiek odebrałam poprawnie. I nagle poczułam się głupio. Po prostu pomyślałam jak to wyglądało z jego perspektywy. Jakieś małe dziecko z paranoją siedziało w bezruchu, a ty próbując nawiązać z nim jakikolwiek kontakt przywiązałeś sobie do nogi kolejny problem w życiu.
-Głowa już nie boli?- spytał z troską w głosie.
-Jest dobrze.- Odpowiedziałam uśmiechając się, lecz w mojej głowie były tylko prośby do moich strun głosowych, aby i tym razem nie okazały pełnego zakresu umiejętności udawania skrzypiących drzwi. Jego odpowiedzią były podniesione kąciki ust, a przy tym odsłaniające parę niemalże idealnie białych zębów.
-To co chcesz dzisiaj robić? Pewnie z Pikiem spotkamy się dopiero koło dwunastej, więc mamy troszkę wolnego czasu.- "Dobrze byłoby poćwiczyć"- wykrzykiwała część mojego przerażonego umysłu, ale nie było szansy abym teraz się na to zgodziła. Nie lubiłam występować przed osobami które znam w taki sposób. Zawsze najłatwiej oszukać kompletnie nieznajomych lub najbliższych twojemu sercu.
-Może na początku zjemy śniadanie?- Nie wiedziałam nawet czy jest głodny, ale mimo chęci zbesztania się za idiotyczny pomysł udało mi się przełamać nieśmiałość i dodałam -A potem pokażesz gdzie co dokładniej tu jest.- Pierwszy raz na mojej twarzy pojawił się uśmiech w stu procentach naturalny, nie przemyślany. To było miłe uczucie...
<Akuma? Ponownie nakarmisz niezdecydowane dziecko> :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz