Smiley wysunęła w moją stronę łyżeczkę z nałożonym ciastem. Przez chwilę patrzyłem na to niepewnie, lecz kiedy ujrzałem jej twarz, z uśmiechem przyjąłem jej podarunek. Dźwignąłem się na rękach, prawie wstając, po czym wziąłem do buzi łyżkę. Chwilę zastygłem w bezruchu, smakując tę słodycz. Naprawdę mi smakowała, aż przez chwilę żałowałem, że i ja tego nie zamówiłem. Będąc jeszcze zamyślony, usiadłem na miejscu, biorąc przy tym kęs swojej porcji. Tak, zdecydowanie jej było lepsze. Przybrałem smutną minę, na co dziewczyna się widocznie przeraziła. Zaprzestała swojej czynności, jaką było jedzenie, całą swoją uwagę skupiając na mnie.
- Wszystko w porządku Vogel? -zapytała zatroskana, na co ja jeszcze bardziej zniżyłem głowę.
- Dostaję depresji, wiedząc o tym, że masz lepsze kąski -mruknąłem, ze sztucznym szlochem.
Podniosłem głowę i zacząłem pocierać policzki, jakbym naprawdę płakał. Widziałem, że Smiley jest przykro, dlatego zaśmiałem się głośno.
- Przepraszam -machnąłem ręką -wszystko w porządku, tak tylko się zgrywam -wzruszyłem ramionami widocznie rozweselony.
Nie wiedziałem jednak, że dziewczyna tak postąpi, a dokładnie kopnęła mnie w nogę. I to dość mocno. Z bólu chciałem złapać za nogę, lecz stół mi przy tym przeszkodził, więc moja głowa runęła z premedytacją na blat. Po sali rozległ się dość głośny huk, który oderwał większość ludzi od swoich czynności. Jęknąłem przeciągle, lecz w miarę cicho, po czym spojrzałem się na Smiley, która widocznie się tym nie przejmowała. Dosłownie. Odwróciła głowę w drugą stronę, zajadając się przy tym ostatnim ciastkiem. Mlasnąłem wrogo, wyprostowując się już. Westchnąłem krótko, a wtedy dziewczyna się odezwała.
- Trzeba było tak robić? -zapytała z wyrzutem.
Zmarszczyłem brwi, kładąc głowę na dłoni.
- Oj no, nie masz humoru? To tylko żart -odezwałem się niezbyt entuzjastycznie, maltretując przy tym pozostałości po serniku. -Poza tym, nie musiałaś mnie od razu kopać i to tak boleśnie -mruknąłem naburmuszony, jakbym to ja był dziewczyną złą na chłopaka.
- A właśnie, że musiałam -z powrotem się do mnie odwróciła. Nie wyglądała na złą ani zirytowaną, co mnie zdziwiło.
Wtedy spojrzałem na jej talerz. Miała już pusty. Wstałem więc i podałem jej rękę lekko zakłopotany.
- To może pójdziemy gdzieś jeszcze? -mówiąc to, odwróciłem delikatnie głowę, rozmyślając przy tym, gdzie moglibyśmy się tym razem udać. Już chyba miałem plan.
Niebieskooka złapała mnie za dłoń i wstała. Chwilę jeszcze się z nią sprzeczałem, kto ma zapłacić, niestety tak jak postanowiła, tak zrobiła. Ja jednak i tak dopłaciłem połowę tej ceny "żeby nie było". Wyszliśmy z lokalu i od razu powitał nas delikatny chłód, nie to, co w tym cieplutkim i miłym miejscu. Uśmiechnąłem się do niej i ruszyłem przed siebie. Na szczęście już nie padało, co znacznie ułatwiało sprawę miłej wycieczki do miejsca, które obrałem za następne do zwiedzenia. Szliśmy przez krótki czas w ciszy, do czasu kiedy to nie doszliśmy do jakieś dziwnej i cichej dzielnicy.
- Co to za miejsce? -zapytała wyraźnie przerażona.
Zaśmiałem się cicho, spoglądając na nią.
- Nie martw się, nic ci się tutaj nie stanie, nie ze mną -zapewniłem, po czym z daleka ujrzałem znajomą twarzyczkę -Och, Jean! -zawołałem małego chłopa, który od razu się odwrócił.
Był niziutki, miał blond włosy i zielone oczy, którymi nas obserwował. Znów miał wiele siniaków, pewnie znów bił się z innymi. Poczochrałem jego włosy i zniżyłem się do jego wzrostu, kucając.
- No młody, mógłbym cię o coś prosić?
Ten w pewnym momencie spojrzał na Smiley, a następnie na mnie. Uśmiechnął się zadziornie.
- No zależy, jaka to prośba -przetarł swój brudny nosek.
Zaśmiałem się na jego słowa, prostując się przy tym. Spojrzałem na niego z góry z uśmiechem, niekoniecznie miłym.
- Masz coś na myśli? -ten tylko pokręcił głową -to dobrze. A więc potrzebuję dobrego i bezpiecznego dojścia do TEGO miejsca -podkreśliłem, co chłopiec szybko podchwycił.
- Da się załatwić -odwrócił się do tyłu i wskazał przed siebie palcem -przejdziesz tylko tamtą uliczką, skręcisz w lewo i dostaniesz się do owego miejsca -powrócił do mnie -To może za pomoc małe wynagrodzenie? -wyszczerzył się, co skwitowałem prychnięciem.
- Po tym, co ci kiedyś zrobiłem, jeszcze masz czelność prosić o jakieś pieniądze?
- Niekoniecznie pieniądze -spojrzał na Smiley -jej imię.
Nie powiem, trochę się zirytowałem. Z powrotem zniżyłem się do jego wzrostu, wyraźnie poddenerwowany.
- Posłuchaj, nie sądzisz, że jesteś za młody? -ten tylko pokazał język, popchnął mnie w stronę Smiley, po czym uciekł.
Złapałem się za tył głowy, po czym tłumacząc Smiley, kim on był, ruszyliśmy w stronę, którą nam wskazał.
- A więc kiedyś pomogłeś mu i jego rodzinie, oddając pieniądze z występu? -zapytała, spoglądając na mnie z boku.
- Dokładnie -westchnąłem -ale ten dzieciak jeszcze się niczego nie nauczył, więc wciąż pakuje się w kłopoty, co jest całkiem zabawne. Wiesz, bójki z innymi chłopcami o to, kto jest tutaj "królem" i takie inne. Żyje jeszcze w swoim świecie -machnąłem ręką.
- Czyli tak to wygląda -skinęła głową, po czym złapała mnie za rękaw od płaszcza.
Zdezorientowany spojrzałem na nią, zatrzymując się przy tym.
- Wszystko w porządku? -zapytałem. Zacząłem już myśleć, że znów ma ten atak astmy. Na szczęście się myliłem.
- Vogel, gdzie my w ogóle idziemy? Nie znam tych okolic i się trochę... -tu się zatrzymała, rumieniąc się dość mocno.
Przybliżyłem się do niej, głaszcząc ją po włosach.
- Przecież już powiedziałem, że ze mną nic ci nie będzie -uśmiechnąłem się, przekonując ją przy tym, by znów ruszyła -a idziemy w bardzo przyjemne miejsce.
<Smiley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz