- Już się obudziłaś. Świetnie, jeszcze zdążysz - po tych słowach podszedł do mnie ukazując swą zdeformowaną twarz; wcześniej sądziłam, że to nie człowiek, ale ostatecznie to była okropna szrama rozpoczynając się od skroni, a kończąca na szyi po drugiej stronie. Nie miał jednego oka, czarne kosmyki wystawały mu spod opierzonego kaptura, a szkarłatne oko obserwowało mnie uważnie. Był ubrany w gruby brązowy płaszcz i czarne glany. Dotknął mojego policzka przejeżdżając po nim lodowatym i szorstkim palcem.
- Kim jesteś? Gdzie ja jestem? - wydusiłam. Czułam się, jakby jego wzrok zatrzymał się na mojej szyi i zaczął mnie dusić bez dotknięcia. Ale on patrzył mi w oczy, nie było to zwyczajne spojrzenie, widziałam w nim szaleństwo zmieszaną z radością.
- To nie ważne. Ważne jest to, ile za ciebie dostanę. Za taką ładną, nienaruszoną buźkę - uśmiechnął się, a w jego wykonaniu było to równie ohydne, jak wygląd jego twarzy. Przez chwilę zastanawiałam się kto mu to zrobił, ale nie zdążyłam znaleźć odpowiedzi. Mężczyzna wsadził kluczyk w moje kajdanki, ale one nie puściły; odpadły tylko łańcuchy. To samo zrobił z tymi na nogach, a kiedy odłączał ostatni, miałam zamiar kopnąć go w twarz. Ale on jakby czytając mi w myślach złapał ją, lekko wykręcił w bok, na co zwalił mnie z nóg. - Niewolników za takie rzeczy każę się gorzej, jak biczowaniem. Ale spokojnie, po jednym razie się uspokoisz i nauczysz, aby słuchać się swojego pana - poklepał mnie po głowie jak małe dziecko, po czym podniósł i zawlókł za drzwi. Nie zamknął ich, zostawił otwarte. Trzymając za ubranie zaciągnął mnie na górę po schodach, a kiedy próbowałam nastąpić na skręconą nogę, poczułam lekki ból. Nie była skręcona, po prostu bolała, za parę minut powinno przejść. Ale w ten sposób się raczej tylko pogorszy. Musiałam w większości dać mu się ponieść, chociaż to nie było miłe, kiedy własne ubranie wrzynało ci się w całe ciało. Ale on się nie odezwał, ciągnął bez opamiętania, aż doszliśmy do kolejnych drzwi, za nimi był długi korytarz. Przeszliśmy przez jeszcze dwie pary, póki nie znaleźliśmy się na zewnątrz. Śnieg raził mnie w oczy, były niczym blask reflektora w nocy. Znowu poczułam zimno i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że nie mam na sobie butów. Na gołych nogach miałam zakute kajdanki, które ograniczyły moje ruchy. - Ej! Jim! - krzyknął do jakiegoś chłopaka stojący za furgonetką. Odwrócił się i spojrzał na nas. - Weź jeszcze ją, tylko niech nie zamarznie, bo jej nie kupią - popchnął mnie w stronę faceta, który szybkim krokiem znalazł się przed nami. Skinął głową i bez słowa biorąc mnie za ramię pociągnął do auta. Tak kazał mi wejść do furgonetki.
- Okryj się - wskazał na parę koców leżących w kącie, po czym zatrzasnął drzwi. Nie byłam tu sama, w środku znajdowały się jeszcze cztery kobiety i dwoje mężczyzn. Do tego jedno dziecko, które na oko miało jakieś trzynaście lat.
- Gdzie nas wiozą? - zapytałam przerażona, natychmiast chwytając koc, którym okrycie się było trudniejsze niż mogło się wydawać.
- Jak to gdzie - prychnął chłopak. - Na targ niewolników.
<Akuma? Ty lubisz gejów, a ja dręczyć swe postacie xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz