Minęła godzina, może więcej. Odłożyłem jednokołowy rowerek i zszedłem na bok napić się wody. Obserwowałem Rue, która z niesamowitą gracją trzymając się zaledwie jakiś linek przywiązanych do... czegoś robiła ruchy, których ja, nie powtórzyłbym nawet na materacu z pięcioma osobami, które pomagałyby mi przerzucić nogi na drugą stronę głowy. Skanowałem nawet każdy pojedynczy ruch z myślą, że nigdy nie będę w stanie czegoś takiego zrobić. To przytłaczające. Po chwili jednak zdałem sobie sprawę, że nie chciałbym siebie oglądać w takiej sytuacji. W końcu dziewczyna zeszła i ruszyła w moim kierunku również z zamiarem zaspokojenia pragnienia.
- Gapiłeś się - powiedziała, kiedy jej usta oderwały się od butelki.
- Brawo, Sherlocku - uśmiechnąłem się, na co posłała mi wrogie spojrzenie. - Nieźle Ci idzie, jednak twierdzę, że musisz się jeszcze wiele nauczyć... - oświadczyłem ze sztuczną powagą.
- Ach tak? - uniosła jedną brew. Zaśmiałem się.
- Długo musiałaś się tego uczyć? - spytałem.
- Ty byś musiał dłużej - odpowiedziała.
- Rzeczywiście, bardzo zabawne. Myślisz, że bym się nadawał?
- A co? Chcesz zmienić specjalizację? - zadrwiła.
- To pytanie teoretyczne, Rue. Nadawałbym się, czy raczej nie?
Znałem odpowiedź. Po prostu byłem ciekawy, czy nie będzie chciała sprawić mi przykrości i wymyśli jakiś denny monolog na temat dużej ilości pracy, czy z prosto z mostu palnie krótkie "nie". Nigdy w życiu nie byłem na ściance wspinaczkowej, w górach, dlatego, że nie mam zaufania do tych sznurków. Patrzyłem na jej sprzęt i czekałem na odpowiedź, której byłem ciekaw tak bardzo mimo, że znałem odpowiedź.
< Rue? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz