~~~
Wstałam wcześniej niż normalnie, tak jak zazwyczaj. Nie budząc białego kota ubrałam się w swój zwykły strój, po czym wyszłam z namiotu. Od razu skierowałam się na rynek, gdzie przeważnie znajduje Luka, czyli mojego dostawcę od wszystkiego, co zostało wycofane. Ie mam pojęcia skąd on bierze towar, ale nigdy go o to nie pytałam, bo się domyślałam, ze nie powie.
Ludzie jak zawsze była masa, już z samego rana wszyscy się zbierają, aby kupić to, co chcą i zanim zniknie ze straganów. Wieczorami często tu już niczego nie ma, więc trzeba się spieszyć. Ja też wolałam być wcześniej, ponieważ ostatnio dowiedziałam się, że jeszcze są trzy osoby, które kupują od niego wycofane słodycze. Ja dostaje tylko jedną paczkę po pół cenie, za drugą także, ale za trzecią muszę już mu zapłacić. Tego dnia dwumetrowy białowłosy opierał się o stragan z jabłkami, a gdy mnie zobaczył, skierował się w ustronniejsze miejsce. Po przywitaniu i wymianie paru zdań o tym, jak u nas leci, zapłaciłam za dwie paczki w cenie jednej. Schowałam je do głębokich kieszeni i z dłońmi wsadzonymi w nie, zaczęłam wracać do namiotu. Tak jak przypuszczałam cała droga, rozmowa i to wszystko inne zabrało mi pół dnia, dlatego na terenie cyrku byłam około południa. Ruszyłam w kierunku namiotu Azucar'a, który miał na mnie tam czekać o tej godzinie.
<Azucar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz