Jako, że mim rozpoznawalny znakiem były trzy serca splątane kolcami na policzku, a ja na pewno pomogę chłopakowi na występie to namalowałam je. Do swojej torebki wrzuciłam flet i farbki do malowania twarzy, tak na wszelki wypadek. Wzięłam obiecane śniadanie do ręki czym były kanapki do reki i poszłam do namiotu chłopaka. Jak tylko wyszłam na zewnątrz poczułam ogromny ziąb, a w dodatku moje włosy nie wyschły do końca. Teraz to musiałam się tylko modlić, aby się nie przeziębić.
- Proszę, śniadanie które obiecałam w zamian za obudzenie - podałam mu kanapkę, a on się uśmiechnął.
- Dziękuję - odparł. Spojrzałam się na Adde, która akurat wcinała swoje jedzonko.
- Mam też coś dla ciebie - wręczyłam psiakowi smakołyk, a jak tylko poczuła zapach to podeszła do mnie i wzięła smaczek delikatnie z ręki. - Azu, a co ja mam dokładnie robić na tym przyjęciu urodzinowym? - spytałam się, a on zamyślił się. - Zapewne po linie nie będę mogła tam chodzić, a tak to raczej to w niczym utalentowana nie jestem za bardzo - dodałam. Spojrzałam się na niego z wyczekiwaniem na odpowiedź.
<Azucar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz