Wieść o spalonym obiedzie jakoś do mnie nie dotarła. Byłem zszokowany historią jego matki, od razu przed oczami pojawiły mi się wszystkie momenty, w którym zdjąłem pierścionek. A jeśli to prawda? Jeśli przez moje niezdecydowanie i strach, zaprzepaściłem naszą przyszłość? Nawet jeśli wyjdziemy z wesela cali, zdrowi i szczęśliwi, to czy w następnych dniach żadnego z nas nie przejedzie samochód? Tyle myśli kłębiło się w mojej głowie i nie potrafiłem nad nimi zapanować. Jakaś druga część mnie, ta poważniejsza, usiłowała mi przemówić do rozsądku. Na pewno wiele par przed ślubem zdejmowało swoje obrączki, na pewno mieli jakiś powód i na pewno żyli sobie długo i szczęśliwie do końca życia. Nie muszę od razu zakładać najgorszego. Wystarczy, że już więcej go nie zdejmę…
Usłyszałem pukanie do drzwi.
- Otworzę! - krzyknął czarnowłosy, który jeszcze sekundę pokrzątał się po kuchni i ruszył do drzwi wyjściowych. - Dzień dobry.
- Dzień dobry Shuzo, jest Lennie? - poznałem głos ojca i całkowicie zbladłem. Nie spodziewałem się go dzisiaj. Spojrzałem na dłoń. Musiałem mu dzisiaj powiedzieć, ponieważ w domu był Shuzo, nie miałem wyboru. Pierścionek na palcu zaręczonym odbił światło słońca i ślicznie zaczął się błyszczeć. Usłyszałem kroki, kierujące się do pokoju. Nie myśląc, co tak naprawdę chce zrobić, wsadziłem rękę w gips. W tym samym momencie do pokoju wszedł ojciec, a Shu poszedł jeszcze do kuchni.
- Cześć – przywitał się. Spojrzałem na niego i zmusiłem się do uśmiechu.
- Cześć tato, nie wiedziałem, że dzisiaj wpadniesz – przyznałem i przez chwilę siedziałem w bezruchu, z ręką w gipsie.
- Stwierdziłem, że chyba czas zacząć się przyzwyczajać… do twojego chłopaka – przyznał i dość się zdziwiłem, bo nie usłyszałem w jego głosie złości czy sarkazmy, raczej coś na wzór poddania się.
- Ciesze się – przyznałem szczerze. - Zjesz z nami obiad? - zaproponowałem, a on się zgodził. Chciałem wyciągnąć rękę i pójść z nim do kuchni, ale… nie mogłem jej wyciągnąć. Dłoń mi utknęła w gipsie, a gdy zrozumiałem, jak głupio musiałem wyglądać, zrobiłem się lekko czerwony. W dalszym ciągu usiłowałem ją stamtąd wydostać, kiedy do pokoju wszedł Shu. Spojrzał na mnie i zaraz wszedł na łóżko, by znaleźć się obok mnie i mi pomóc.
- Poczekaj, nie szarp – rozluźniłem się i kolejnych sekundach walki z gipsem, wyciągnąłem czerwoną rękę. Spojrzałem na rozbawionego ojca, który postanowił tego nie komentować. Poczułem ulgę, po czym wstałem. - Lennie, pierścionek został w gipsie – zauważył Shu. Spojrzałem na dłoń, która rzeczywiście była naga. Chociaż zamiast się przejąć faktem, że będę musiał iść do lekarza, żeby mi go wyciągnął, bo wpadł nie wiadomo jak daleko, to zmartwiłem się ojcem. Spojrzałem na jego zszokowaną minę.
- Jaki pierścionek? - zapytał podejrzanie.
- No… zaręczynowy – powiedziałem dość cicho. Nie w taki sposób miał się dowiedzieć! Miałem mu to powiedzieć na spokojnie, w momencie, w którym była największa szansa, że nie wyjdzie, trzaskając drzwiami.
- Lennie, nie powiedziałeś mu? - usłyszałem oskarżycielski ton chłopaka. Przerzuciłem na niego przepraszający wzrok. Gdy chciałem to wyjaśnić, ojciec się odezwał.
- Czego mi nie powiedziałeś? Że się zaręczyliście?
- No… - żaden z nich nie dał mi wejść do słowa.
- Tak. Tydzień temu – powiedział Shu, patrząc na mega ojca.
- Ciekawe, kiedy bym się dowiedział – wtedy oboje spojrzeli na mnie.
- Miałem ci dzisiaj powiedzieć, uspokój się – chwyciłem kule, stojące przy łóżku i się na nich oparłem. - Możemy o tym porozmawiać na spokojnie, w kuchni?
- I jak sobie to wyobrażacie? Może ty jeszcze ubierzesz białą suknię i welon? - wskazał na Shu, który słysząc ten złośliwy komentarz, zmarszczył brwi. Jeśli będą kontynuować, zaraz powiedzą coś, czego będą żałować.
- Jeśli będę chciał, to nawet szpilki – powiedział wrednie. Akurat wyobrażając sobie Shuzo w białej sukni, welonie i szpilkach, stwierdziłem, że wyglądałby bardzo ładnie.
- Spaliście już ze sobą, czy czekanie na noc poślubną? - zrobiłem się czerwony do tego pytania. Spojrzałem surowym wzrokiem na ojca, ale w dalszym ciągu nie mogłem się wcisnąć w ich rozmowę.
- Uprawialiśmy już seks na tym łóżku, co stoję! - wykrzyczał. Twarz ojca zrobiła się cała czerwona, widziałem, że Shu także nie da za wygraną. Zaczęli się kłócić, ale sam już nie byłem pewny, o co. Nie potrafiłem ich rozdzielić, trzymając w jednej dłoni kule, ani przekrzyczeć. Byłem taki zły… głównie na siebie, że w pewnym momencie przestałem oddychać i poczułem, jakbym trzymał coś ciężkiego na barkach. Zrobiło mi się mglisto przed oczami, ale tylko na moment.
- Stop! - w tym samym momencie coś ciężkiego opadło na ziemię. Obróciłem głowę, wszystkie meble drżały i powoli ustawiały się do pionu. Tak jakbym je podniósł… siłą woli, jak… wtedy w tym szpitalu, gdzie chcieli wyciąć mi organy…
- Co się stało? - zapytał wyraźnie wystraszony ojciec.
- Dobra, słuchajcie - „no znowu wyjdzie, że to moja wina” - Miałem ci w najbliższym czasie powiedzieć o zaręczynach, nie chciałem teraz, bo widzisz, jak reagujesz, ale nie sądziłem, że wpadniesz, kiedy Shu jest w domu. Możemy w poniedziałek porozmawiać, na spokojnie? - ojciec mierzył mnie ostrym spojrzeniem, po czym skinął głową i ruszył do wyjścia. Pokuśtykałem za nim.
- Matka by się w grobie przewróciła – usłyszałem jego ciche mamrotanie pod nosem. Coś ukuło mnie w serce.
- Ona by chyba szybciej to zrozumiała – powiedziałem smutno, a ten posłał mi zdenerwowane spojrzenie. - Musisz się z tym pogodzić, że twój syn jest gejem i będzie miał męża. Musisz, bo nie zostawię ani ciebie, ani jego – nie odpowiedział. Stał chwilę i mi się przyglądał, po czym wyszedł. Odwróciłem głowę i zobaczyłem, że mój chłopak siedzi na łóżku. Poszedłem do niego i usiadłem obok. - Przepraszam cię za to – objąłem go, ale on zaraz wstał.
- Pójdę się napić – wyszedł z pokoju, a ja zostałem sam. Postanowiłem go na chwilę zostawić samego, ale na krótką chwilę, podczas której starałem się wyciągnąć pierścionek z gipsu. Wsadziłem palce i starałem się go namacać, ale nie potrafiłem. Nawet go nie czułem, przy zdrętwiałem stopie. Postanowiłem zaryzykować i wsadziłem znowu rękę w gips. Długo grzebałem w poszukiwaniu srebrnej obręczy, a kiedy okazało się, że była przy kostce… moja ręka znowu utknęła.
Do pokoju wrócił Shuzo i zastał mnie akurat w przedziwnej pozycji. Leżałem na łóżku na plecach, noga w gipsie była wysoko w górze, a w niej moja dłoń. Drugą starałem się wyciągnąć zaklinowaną kończynę, a zdrowa noga machała się na różne strony, przez moje szamotanie się. Zobaczyłem go w progu, gdy zadarłem głowę do tyłu i patrzyłem na niego do góry nogami. Uśmiechnąłem się zawstydzony.
- Pomożesz? Czy jesteś zły? - zapytałem spokojnie.
<Shu? Przebacz>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz