Po tym wszystkim i tak nie umiem zrozumieć... Dlaczego wyszło z nim, Lenniem, a nie kimś innym?
Pozwolenie nie było mi potrzebne i tak bym zrobił, co chciał. Taka już jest moja natura albo w sumie nasza... Od jakiegoś czasu zaczynam się utożsamiać z tym blond pajacem i niezbyt mi się to podoba. Jednak nie da się ukryć, że dobrego faceta to on umie znaleźć. Może i chciałbym bardziej umięśnionego, ale teraz to i tak było bez znaczenia. Nad tym zawsze można popracować w przyszłości.
Po dłuższej chwili przerwałem nasz pocałunek, odrywając się od chłopaka i jednym ruchem, odgarniając ręką w tył wszystkie wpadające mi do oczu kosmyki.
- A wiesz z chęcią. - wymruczałem z przyjemnością, chwilę ocierając się moim penisem o jego, po czym podniosłem się lekko i nabiłem się na jego stojące przyrodzenie. Zamarłem na chwilę w bezruchu, oddychając głośno, a Lennie podparł się na łokciach, podziwiając widok. Niedługo później oparłem dłonie o dół jego brzucha i zacząłem poruszać biodrami. Najpierw powoli w górę i w dół, a z czasem coraz szybciej. Z każdą chwilą robiło mi się bardziej przyjemnie. Muszę przyznać, że ta pozycja miała swoją ogromną zaletę. Trudno było mi się powstrzymywać od jęków, a gdy już przesadzałem, chcąc je stłumić, przygryzałem dolną wargę. Trwało to jeszcze jakiś czas, a koniec z końców zalała mnie fala przyjemności, gdy doszedłem pierwszy, a tuż po mnie Lennie. Wydałem z siebie głośny jęk, jednocześnie wystawiając lekko język, a w oczach zakręciły mi się małe łezki. Cały drżałem, a nawet i wręcz płonąłem. Po wykonaniu jeszcze paru wolnych ruchów biodrami położyłem się na rudzielcu, chowając głowę w jego szyi, aż jego mięknący penis nie wysunął się ze mnie, a z mojej pulsującej dziurki nie wypłynęła sperma. Po chwili chłopak obrócił mnie na bok, składając delikatny pocałunek na mojej skroni, a ja jedynie lekko się uśmiechnąłem, zaczynając gładzić ręką jego klatę. Czułem się świetnie, przymknąłem oczy, nie przestając ruszać ręką i coś sobie nucąc pod nosem.
Byłem zmęczony... Nie chodzi tu o to, że spałem marne trzy godziny. Nie chodzi tu o lekkiego kaca po wczorajszej imprezie, tylko o jego zachowanie. Mój niedoszły przyjaciel zaczął mnie strasznie męczyć w ostatnim czasie.
Wciąż tam leżał... Rozwalony na łóżku z nie kuszącą, a niechlujnie rozwaloną fryzurą. Stojąc w progu sypialni, widziałem go rozkraczonego w całej okazałości. Jedna ręka za głową, druga puszczona wzdłuż opalonego i umięśnionego ciała, które jakoś już nie robiło na mnie żadnego wrażenia. Jedna noga ugięta, a druga zwisająca z łóżka. W jedną noc stał się taki pospolity.
Jego wyrzeźbiona klatka piersiowa w spokoju unosiła się i opadała. Była taka piękna, ale już nie dzisiaj. Ciało cudowne, ale teraz już zwyczajne. Przyrodzenie może i piękne oraz imponujące — teraz jedynie nudne. Przypominał mi najzwyklejszą świnię. Chyba nie muszę mówić, że również tak śmierdział. Jakby wyszedł z zagrody. Tak to już bywa, jak się dużo wypije, a wypił zdecydowanie więcej ode mnie. Cuchnął kacem, świńską zagrodą, brakiem prysznica. Nawet od jego penisa waliło taką beznadzieją... Pomyśleć, że sam fantazjowałem kiedyś o namiętnej nocy z jego udziałem. Teraz chciałem się śmiać z samego siebie. Powoli zaczęło do mnie docierać, w jakim kłamstwie żyłem, decydując się na układy z nim. Już wiedziałem, jak w rzeczywistości mu bardzo na mnie zależało.
Jego partnerka właśnie się obudziła. Leżała gdzieś koło niego. Mało mnie to interesowało. Decha. Praktycznie nie miała nic sobą do zaprezentowania. Przeciągnęła się mocno i długo, niczym jakaś kotka w rui, wydając z siebie jeszcze przeciągły oraz niski pomruk. Nienawidzę kotów... Gdy zrozumiała, że wpatruje się w jej nagie poczynania, od razu naciągnęła na siebie kołdrę aż pod brodę, tym typowym gestem zawstydzonej kobiety, która zdała sobie sprawę, że przespała się z pierwszym lepszym mięśniakiem, a teraz widzi, że ktoś narusza ich prywatność.
Drzwi już były otwarte, a ja nawet nie wszedłem do środka. Próg to wciąż tylko próg.
Kobieta od razu rozpoczęła gorączkowe szukanie wzrokiem części swojej garderoby. Niezręczna cisza sobie trwała i trwała, aż zachichotałem rozbawiony, zauważając na klamce od sypialni jej czarne koronkowe majtki. Stanik znalazłem już wcześniej. Obudziłem się z nim na ryju, bo ktoś... W sumie sam nie wiem. Po cholerę rzucali stanikiem? Teraz już leżał gdzieś na ulicy za oknem. O ile ktoś go wcześniej nie zgarnął. Ach, uwielbiam takie zabawy. Bycie wrednym kundlem to jedyne, co naprawdę mi się w sobie podoba. Coś tak czułem, że zastanawiała się właśnie ile będę ją oglądać nago, gdy ruszy się po ciuchy. Przed nami ciężki poranek, a w zasadzie przede mną.
- Czemu nie jesz? - pytanie, które wyrwało mnie z objęć niemiłosiernych wspomnień. Było już dość późno. Obaj siedzieliśmy w kuchni przy małym stoliku, przy okropnej kolacji, która już po dwóch kęsach mi zbrzydła i pozbawiła apetytu. Podobnie jak po dwóch chwilach porannego widoku potrafiłem się odkochać i dać się ponieść kotłującej złości.
- Nie mam ochoty. - odpowiedziałem krótko, zaczynając się delikatnie huśtać na krześle.
Do dziś, gdy wspominam tamten poranek, zawodzi mnie pamięć. W zasadzie dopiero gdy odsunąłem się od barierki na balkonie i usłyszałem podjeżdżającą karetkę pogotowia ratunkowego, zrozumiałem, że ja...
- Przed chwilą jeszcze byłeś tak bardzo głodny. Czyżby nie smakowało? - kolejne pytanie, jednak, zamiast odpowiedzieć, odwróciłem głowę gdzieś w bok, kładąc sobie obie dłonie na karku. Dobrze pamiętam, jak wtedy oberwałem. Nie mogłem się ruszać przez dobre trzy dni, a teraz nie została po tym wszystkim ani jedna blizna. - Shu... Stało się coś? - trzecie i pewnie ostatnie pytanie, na które odpowiedziałem, lekko kręcąc głową.
Z czasem i jego i mój humor się poprawiły. Przyszedł czas na zmarnowanie kolejnego dnia wakacji na żałosne śpiewki po różnych klubach. (Wspominałem, że mimo wszystko miałem powoli tego dość?) Tu już nawet nie chodziło o kasę, nie mówiąc już o czerpaniu z tego żadnej satysfakcji. W życiu tak bywa, że wszystko się zmienia. Ja się zmieniam...
Siedziałem w męskim kiblu w tym tandetnym klubie. Poprawiałem się przed lustrem przy akompaniamencie odgłosów z jednej z tamtejszych kabin. Mój kochany mięśniak wreszcie pożałował i wymiotował od dobrej godziny. Jedynie przewróciłem oczami, mając zamiar już wyjść, gdyż tu nagle, mój przyjaciel wyszedł z tej kabiny i przemył twarz zimną wodą, po czym westchnął i oparł się dłońmi o obie krawędzi umywalki, ze spuszczoną głową.
Pojedyncze krople wody spływały po tej jego opalonej skórze z czoła, policzków prosto na podbródek, a potem powoli skapywały w dół. To wyglądało tak cudownie...
Jednak, zamiast się zachwycać, jedynie prychnąłem i oparłem się o ścianę tuż koło drzwi. Rzuciłem komentarz o wrażliwym brzuszku, a ten od razu wyskoczył, że to moja sprawka. Oczywiście nie jestem taki głupi, by na zawołanie się tu przyznawać, ale również nie warto było nie wspomnieć o tym, że sobie zasłużył. Nie ma sensu wymieniać barwnych epitetów, jakie padły podczas tej jakże mądrej konwersacji. Nie warto też wspominać, że skończyłem z głową w brudnym kiblu...
Wtedy czułem jeszcze większą chęć odegrania się, a dzisiaj... Jakoś mi smutno. Czemu ja teraz w ogóle zaczynam o tym myśleć? Czemu to wspomnienie nawiedza mnie akurat tutaj, teraz?
- Mógłbyś się do mnie odezwać.
- Źle się czuję. - wychrypiałem od razu, wciąż wpatrując się gdzieś w bok. Czułem jakąś dziwną ulgę. Wiedziałem, że przynajmniej Lennie nic mi takiego nie zrobi, że w jego objęciach mogę się czuć bezpiecznie i nie będę musiał o niego walczyć, bo on nie będzie chciał mnie zostawić samego. Nadeszła chwila, że mogłem po prostu odpuścić, zapomnieć i iść dalej przez życie z miejscem na o wiele piękniejsze wspomnienie. Wstałem, klęknąłem na oba kolana i przytuliłem się do rudzielca, obejmując go w pasie. Ten stolik był taki mały, że nie musiałem robić nawet żadnego kroku. - Mogę to ja tobie się tak oficjalnie oświadczyć? - spytałem, zaczynając się cicho śmiać, a po moim policzku, popłynęła mała łezka. Byłem prze szczęśliwy i powoli sięgnąłem do kieszeni bluzy.
(Lennie~?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz