Obudził się na łóżku. Okazało się, że kiedy zemdlał, Castiel zabrał go do motelu i położył na materacu, na którym leżał kilka godzin. W tym czasie mężczyzna załatwił obiad, którym poczęstował chłopaka, gdy się obudził. Kiedy zjadł i wybuchnął płaczem i zaczął pytać o Viviego. To bardzo zdziwiło upadłego anioła.
- Nadal ci na nim zależy? To demon, nie…
- Ja wiem – ściągnął dłonie z mokrej od łez twarzy. - Ale za nim tęsknię. Nawet jeśli rzucił na mnie jakiś czar, to tęsknie za nim. Tak po prostu – ostatnie słowa wypowiedział o wiele ciszej. Mężczyzna przysunął się do chłopca i go objął, a ten schował twarz w jego torsie. Nie miał już pojęcia, co powinien czuć. Wcześniej nabrał podejrzeń, że Vivi jest zły i tylko nim manipulował, teraz jednak, w chwili strachu, bardzo mu go brakowało. Nawet jeśli Castiel miał rację, wiedział, że chciał przy nim być. Nie wiedział dlaczego. Tak po prostu
- Co zobaczyłeś w tym domu? - zapytał cicho starszy mężczyzna, kiedy mniejszy się uspokoił. Zadarł głowę do góry i spojrzał na niego. Castiel położył mu dłoń na policzku i powoli przysunął swoją twarz do niego, składając lekki pocałunek na jego czoło. - Nie bój się, możesz mi powiedzieć – jego głos był delikatny i spokojny. Więc Robin wszystko opowiedział.
Gdy skończył, mężczyzna dalej go przytulał, ale nic nie powiedział. Zamiast tego trwali w ciszy, wtuleni w siebie, prawdopodobnie tylko dlatego, że Robin w tej chwili potrzebował czyjegoś ciepła i miłości, której nigdy nie zaznał.
- Dlaczego jesteś upadłym aniołem? - zapytał nagle chłopiec. Rozmówca przez chwilę nie odpowiadał, a jego serce zabiło szybciej.
- Zrobiłem coś, czego nie powinienem. Przeze mnie demony wyszły na świat.
- Chcesz je odesłać z powrotem? - dopytywał się. Castiel skinął głową.
- Jeśli to zrobię, odzyskam skrzydła i swoje moce – Robin podniósł się, wychodząc z jego uścisku.
- Nie możesz zostawić jednego demona? - zapytał wręcz błagalnym tonem. Mężczyzna westchnął zrezygnowany i pokręcił głową.
- Wszystkie muszą zniknąć z tego świata. Demony niszczą, zabijają, nie powinny tu istnieć – Robin zniżył wzrok, po czym wstał i odwrócił się do niego plecami, siadając na krańcu łóżka.
- Wiem – odezwał się słabo. Teraz już więcej wiedział i rozumiał. Porównywał demona do swojego ojca, którzy wiecznie katował żonę, a gdy ta zmarła, postanowił zabrać się za córkę. - Riddle taki jest, ale nie Vivi – pociągnął nosem, przestał już płakać, bo to nie miało większego sensu.
- Skąd masz taką pewność? - usłyszał pytanie, na co przeszły mu po plecach ciarki. Skąd miał taką pewność? Nie miał, po prostu czuł. Rok temu dołączył do cyrku, bał się ludzi i czuł, że tylko wśród zwierząt jest bezpieczny. Demony to najokropniejsze istoty na tym świecie, wzbudzające przerażenie, dlaczego więc ludzka istota, której jako pierwszej zaczął ufać, była demonem? Czy to się trzymało logiki?
- A ty skąd masz pewność, że oddadzą ci skrzydła? - odpowiedział pytaniem. Castiela zatkało, wstał z łóżka i podszedł do okna, ściskając palce w pieści ze złości. Milczał długo, patrząc się po prostu na horyzont. Nie odpowiedział, dlatego Robin zrozumiał, że jego obietnica odzyskania skrzydeł była tak samo niepewna jak to, że Vivi jest złym demonem, chcącym zniszczyć świat.
- Pomożesz mi ich złapać – stwierdził. - Teraz musisz, ja wywiązałem się z umowy – serce podeszło Robinowi do gardła. Rzeczywiście, to za daleko już zaszło, a on złożył obietnicę. Wstał na równe nogi i podszedł do mężczyzny, stanął obok niego i spojrzał na jego twarz. Zobaczył łzę.
- Pomogę ci – powiedział cichutko. - Tylko powiedz mi – chłopiec spojrzał za okno. Zobaczył rozpadające się domy, śmierdzące zgnilizną i brudem. Widział bawiące się dzieci, którymi się nikt nie interesował. Dwanaście lat temu był jak one, prawie. Teraz pamiętał, że zamiast grać w piłkę, albo w kosza, on uwielbiał siedzieć na murku i oglądać świat. Często mu towarzyszyła siostra, która jednak starała się nie odstawać od reszty. Kiedy to wszystko się zakończy, muszę ją znaleźć. - Na prawdę tak bardzo chcesz odzyskać te skrzydła?
- Bardzo – odpowiedział i wytarł łzę kryjącą się w kącie oka. - Muszę naprawić błędy, przez które straciłem wszystko. W tym swoją ukochaną – po tych słowach Robin spojrzał na niego.
- Jak to?
- Jeden z demonów ją zabił – znowu zacisnął dłonie w pięści. Chłopak pokiwał głową, już nie drążył tematu, zamiast tego położył mu dłoń na plecach.
- Więc jaki masz plan? - uśmiechnął się krzywo, co Castiel odwzajemnił.
- Dwóch demonów naraz nie pokonam. Odciągniesz swojego przyjaciela, a ja zajmę się tym drugim – mięśnie chłopaka się spięły. - Przy okazji się z nim pożegnasz, bo nigdy więcej go nie zobaczysz – położył mu dłoń na głowie i poczochrał go po włosach. Wcześniej tak robił tylko Vivi… Castiel spojrzał na horyzont. - Czuje ich, są niedaleko. Chodźmy.
<Riddle? Vivi? Dogadajcie się me dzieci>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz