Jęknęłam przeciągle wiedząc, że chłopak nie odpuści. Był uparty jak osioł, dlatego musiałam się jakoś zwlec z łóżka i zacząć szukać ubrań. Chciałam zmienić chociaż koszulkę, nie wyjdę w tej samej, w której spałam. Wygoniłam Akumę z namiotu każąc mu poczekać na zewnątrz. Tutaj na szczęście się posłuchał. Szybko znalazłam swoją ulubiona łososiową bluzkę, nałożyłam ją, a po ogarnięciu jedzenia dla Miki, wyszłam do chłopaka.
- Gotowa? - skinęłam głową ziewając przeciągle i wyginając ciało do tyłu. Słyszałam jak kręgosłup mi strzyka. Ta... ciekawe co to będzie na starość. - Idziesz? - spojrzałam na chłopaka, który był już w drodze. - Strasznie się wleczesz parówo - stwierdził z cieniem uśmiechu. Posłałam mu mordercze spojrzenie mówiące, że nie jestem żadna parówą! Oczywiście olał to i kontynuował swoją czynność. Zaraz znalazłam się przy nim.
- Od kiedy tak wstajesz wcześnie? - zapytałam.
- Chyba od dzisiaj - wzruszył ramionami.
Po drodze spotkaliśmy parę znajomych twarzy, znaczy ja spotkałam. Krótkie przywitanie i szłam dalej, a chłopak nawet się nie zatrzymywał. Czy miał aż taką ochotę pojeździć na tych kolejkach, czy po prostu nie miał ochoty na rozmowy z innymi? Nie ważne. Dość szybko znaleźliśmy się w mieście, być może temu, że cała drogę przegadaliśmy na temat, co chcemy zrobić tego dnia. Jego propozycje to pójście do wesołego miasteczka, na lody i może na łódki. Ja za to zaproponowałam kręgle, jakieś ciasto w kawiarni lub na watę i na basen. W sumie to na samym końcu się kłóciliśmy, ale skończyło się na tym, że kupiliśmy po lodzie i poszliśmy na te jego rollercoastery. Dawno na nich nie jeździłam, ale pamiętam, że najlepiej siadać z przodu. Im bliżej tyłu, tym większe szanse, że na twojej twarzy wylądują wymiociny kogoś, kto ma słaby żołądek. Raz byłam bliska takiej przygody, gdyby nie to, że zdążyłam się uchylić. Dzięki temu jakiś wredny dzieciak siedzący z tyłu, który ciągle mi wyrywał włosy dostał obiadem w twarz. To było zabawniejsze niż cała kolejka.
- Idziemy na tamtą - chłopak wskazał na największą kolejkę, z której aktualnie dobiegały krzyki ludzi, gdy zjeżdżali w dół. Zgodziłam się. Kupiliśmy bilety i dziesięciu minutach usiedliśmy do drugiego wagonu.
Chłopak miał rację, czucie wiatru we włosach jest wspaniałe! Naprawdę dawno nie byłam na rollercoasterze, a jazda w górę, w dół, beczki, fikołki bardzo mi się spodobała. Żałowałam, ze nie robiłam tego częściej. Gdy skończyliśmy poszliśmy na watę cukrową. Kupiłam sobie największą jaką się dało.
- To gdzie teraz? - zapytałam, gdy szliśmy do wyjścia z miasteczka. Chwilę się nie odzywał, a w pewnym momencie przystanął. Zatrzymałam się dwa kroki po nim. Był blady i wyglądał, jakby nie mógł oddychać. Dął mi do potrzymania swoją watę, z plecaka wyjął jakiś dziwny biały mały sprzęcik. Przyłożył sobie coś do ust i słyszałam charakterystyczny dźwięk wdychanego powietrza. - Masz astmę? - zapytałam zdziwiona gdy wszystko pochował, a ja mu oddałam słodkość. Pokiwał głową. - A mnie się czepiałeś, jak ci nie powiedziałam o kocie - prychnęłam. Jakbym wiedziała, że ma astmę, to może być go nie zabierała wtedy na bieganie.
- Gotowa? - skinęłam głową ziewając przeciągle i wyginając ciało do tyłu. Słyszałam jak kręgosłup mi strzyka. Ta... ciekawe co to będzie na starość. - Idziesz? - spojrzałam na chłopaka, który był już w drodze. - Strasznie się wleczesz parówo - stwierdził z cieniem uśmiechu. Posłałam mu mordercze spojrzenie mówiące, że nie jestem żadna parówą! Oczywiście olał to i kontynuował swoją czynność. Zaraz znalazłam się przy nim.
- Od kiedy tak wstajesz wcześnie? - zapytałam.
- Chyba od dzisiaj - wzruszył ramionami.
Po drodze spotkaliśmy parę znajomych twarzy, znaczy ja spotkałam. Krótkie przywitanie i szłam dalej, a chłopak nawet się nie zatrzymywał. Czy miał aż taką ochotę pojeździć na tych kolejkach, czy po prostu nie miał ochoty na rozmowy z innymi? Nie ważne. Dość szybko znaleźliśmy się w mieście, być może temu, że cała drogę przegadaliśmy na temat, co chcemy zrobić tego dnia. Jego propozycje to pójście do wesołego miasteczka, na lody i może na łódki. Ja za to zaproponowałam kręgle, jakieś ciasto w kawiarni lub na watę i na basen. W sumie to na samym końcu się kłóciliśmy, ale skończyło się na tym, że kupiliśmy po lodzie i poszliśmy na te jego rollercoastery. Dawno na nich nie jeździłam, ale pamiętam, że najlepiej siadać z przodu. Im bliżej tyłu, tym większe szanse, że na twojej twarzy wylądują wymiociny kogoś, kto ma słaby żołądek. Raz byłam bliska takiej przygody, gdyby nie to, że zdążyłam się uchylić. Dzięki temu jakiś wredny dzieciak siedzący z tyłu, który ciągle mi wyrywał włosy dostał obiadem w twarz. To było zabawniejsze niż cała kolejka.
- Idziemy na tamtą - chłopak wskazał na największą kolejkę, z której aktualnie dobiegały krzyki ludzi, gdy zjeżdżali w dół. Zgodziłam się. Kupiliśmy bilety i dziesięciu minutach usiedliśmy do drugiego wagonu.
Chłopak miał rację, czucie wiatru we włosach jest wspaniałe! Naprawdę dawno nie byłam na rollercoasterze, a jazda w górę, w dół, beczki, fikołki bardzo mi się spodobała. Żałowałam, ze nie robiłam tego częściej. Gdy skończyliśmy poszliśmy na watę cukrową. Kupiłam sobie największą jaką się dało.
- To gdzie teraz? - zapytałam, gdy szliśmy do wyjścia z miasteczka. Chwilę się nie odzywał, a w pewnym momencie przystanął. Zatrzymałam się dwa kroki po nim. Był blady i wyglądał, jakby nie mógł oddychać. Dął mi do potrzymania swoją watę, z plecaka wyjął jakiś dziwny biały mały sprzęcik. Przyłożył sobie coś do ust i słyszałam charakterystyczny dźwięk wdychanego powietrza. - Masz astmę? - zapytałam zdziwiona gdy wszystko pochował, a ja mu oddałam słodkość. Pokiwał głową. - A mnie się czepiałeś, jak ci nie powiedziałam o kocie - prychnęłam. Jakbym wiedziała, że ma astmę, to może być go nie zabierała wtedy na bieganie.
<Akuma? Wiem, beznadziejne>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz