Każdy momentami ma ochotę, zostać zapomnianym i nie istnieć. Poobserwować różne wydarzenia, nie mając na nie wpływu. Sama na chwilę chciałam pozostać sama, przemyśleć kilka ważnych dla mnie spraw. Dlatego się udałam na spacer w środku nocy. Czarne niebo przyozdabiały małe, święcące punkciki, lecz całą moją uwagę skupiłam na księżycu. Uśmiechnęłam się na ten widok. Idąc dróżką prowadzącą do miasta, zauważyłam drobny kamienny murek. Uznałam to za cud, ponieważ moje pole widzenia ograniczała przerażająca ciemność. Podchodząc do niego, musiałam się przyjrzeć czy przypadkiem nie ma na nim żadnych owadów. nie przepadam za niespodziankami. Siedząc, czułam uderzające zimno pochodzące z kamieni. Westchnęłam cicho, poprawiając rękawy różowej bluzy. Pewnie moja rodzina nawet nie zauważyła, że jednej osoby brakuje przy stole. Śpią, czekając na rozkaz od swojego kochanego synka, bo jak kichnie jest już dramat i trzeba go zawieść do szpitala. Dzisiaj wzięło mnie na wspomnienia, mimo tego cieszyłam się. Nie muszę uczestniczyć w ich życiu. Od kiedy uciekłam codziennie się zastanawiam, a jeśli szukają pierworodnej córeczki i im wybaczę? Nie... Nigdy tego nie zrobię. Ze złości rzuciłam kamyczkiem, który leżał na ziemi. Niespodziewanie, usłyszałam czyjeś kroki dochodzące os strony miasta. Instynktownie cofnęłam się o kilka kroków. Nie miałam ochoty na bandytów. Zmrużyłam oczy, by dojrzeć kim ta osoba jest. Na szczęście to był ten chłopak w moim wieku. Z tego co wiem, należy do grupy zaawansowanej. Podeszłam do niego.
-Czego chcesz?- spytał. Nie odpowiedziałam na pytanie, gdyż próbowałam się mu przyjrzeć. W cyrku widziałam go przez chwilę. Po co mu laska, jak u emerytów? Pomyślałam. Wyglądał dość specyficznie, nosił rękawiczki, niczym drugą skórę. Odwracając się, by wrócić do cyrku, zamachnął kijem. Korzystając ze swoich nabytych mocy, pojawiłam się kilka metrów za nastolatkiem. Zobaczyłam spektakularny upadek. Masz za swoje! Zaśmiałam się pod nosem. Przynajmniej teraz wie, że ze mną się nie zadziera. Podbiegłam do pseudo arystokrata, podając mu dłoń. Monety się rozsypały, upadając, gdzie popadnie. Coraz przyglądałam się turlającym napiwkiem z przedstawienia. Odwróciłam wzrok, ponieważ chłopak najwyraźniej nie skorzystał z pomocy. Powoli poprawiał ubranie. Czekałam na jakąkolwiek reakcję z jego strony.
-Zbieraj to teraz- powiedział, jakby chciał mi wydać rozkaz. Już miałam powiedzieć, że tego nie zrobię, choć się powstrzymałam. Pozbieram jego pieniądze i udam się z powrotem do cyrku. Przez te całe wydarzenie zrobiłam się potwornie śpiąca. Kucnęłam, zbierając powoli monety. Jedną ręką podnosiłam te znienawidzone przeze mnie pieniążki, aby trzymać je w drugiej dłoni. Dopiero byłam w połowie wyławianiu zdobyczy z trawy, gdy postanowił się odezwać:
-Ile mam jeszcze czekać?- rzekł. W jego głosie można było usłyszeć bijący od niego gniew. Postanowiłam zrobić mu na złość i nic nie odpowiedziałam. Jeśli taki jest strasznie niecierpliwy powinien mi pomóc, a nie marudzić. Jeszcze kilka dobrych chwil szukałam świecących w blasku księżyca jego napiwku. Kiedy wstałam, jęknęłam cicho. Musiałam rozprostować nogi. W tym czasie podszedł do mnie z przygotowana sakiewką. Włożyłam tam jego cały majątek. Poczułam, że moja kokarda na kucyku się rozwiązała, rozpuszczając fioletowe włosy. Ze wstążki zrobiłam tymczasową bransoletkę, jeszcze poprawiłam grzywkę, bo przez wiatr, źle się ułożyła.
-Może mi podziękujesz?- spytałam, patrząc w niebieskie oko.
-Niby za co, że przez ciebie pewnie straciłem część pieniędzy.- odparł, rozglądając się dodatkowo czy przypadkiem czegoś nie ominęłam. Ten to ma niezły tupet. Swoją osobą pokazuje, że jest wysoko urodzonym egoistą. Z teleportowałam się obok nastolatka. Na początku, był zdziwiony moim zniknięciem.
-Mogłam ciebie samego zostawić z twoim problemem. Sam chciałeś mnie walnąć laską, a dodatkowo ci pomogłam, zbierając monety do twojej sakiewki- szepnęłam, tuż przy uchu. Odskoczył, łapiąc się za małżowinę. Śmieszny z niego koleś. Ze zmęczenia oczy same się zamykały. Ziewnęłam, zasłaniając usta dłonią. Potem się rozciągnęłam. Momentalnie czułam przez chwilę, że na pewno nie usnę w tym miejscu.
-Życzę ci przyjemnej drogi- odparłam. Zostawiłam rówieśnika samego na tej drodze, teleportując się prosto do łóżka.
-Czego chcesz?- spytał. Nie odpowiedziałam na pytanie, gdyż próbowałam się mu przyjrzeć. W cyrku widziałam go przez chwilę. Po co mu laska, jak u emerytów? Pomyślałam. Wyglądał dość specyficznie, nosił rękawiczki, niczym drugą skórę. Odwracając się, by wrócić do cyrku, zamachnął kijem. Korzystając ze swoich nabytych mocy, pojawiłam się kilka metrów za nastolatkiem. Zobaczyłam spektakularny upadek. Masz za swoje! Zaśmiałam się pod nosem. Przynajmniej teraz wie, że ze mną się nie zadziera. Podbiegłam do pseudo arystokrata, podając mu dłoń. Monety się rozsypały, upadając, gdzie popadnie. Coraz przyglądałam się turlającym napiwkiem z przedstawienia. Odwróciłam wzrok, ponieważ chłopak najwyraźniej nie skorzystał z pomocy. Powoli poprawiał ubranie. Czekałam na jakąkolwiek reakcję z jego strony.
-Zbieraj to teraz- powiedział, jakby chciał mi wydać rozkaz. Już miałam powiedzieć, że tego nie zrobię, choć się powstrzymałam. Pozbieram jego pieniądze i udam się z powrotem do cyrku. Przez te całe wydarzenie zrobiłam się potwornie śpiąca. Kucnęłam, zbierając powoli monety. Jedną ręką podnosiłam te znienawidzone przeze mnie pieniążki, aby trzymać je w drugiej dłoni. Dopiero byłam w połowie wyławianiu zdobyczy z trawy, gdy postanowił się odezwać:
-Ile mam jeszcze czekać?- rzekł. W jego głosie można było usłyszeć bijący od niego gniew. Postanowiłam zrobić mu na złość i nic nie odpowiedziałam. Jeśli taki jest strasznie niecierpliwy powinien mi pomóc, a nie marudzić. Jeszcze kilka dobrych chwil szukałam świecących w blasku księżyca jego napiwku. Kiedy wstałam, jęknęłam cicho. Musiałam rozprostować nogi. W tym czasie podszedł do mnie z przygotowana sakiewką. Włożyłam tam jego cały majątek. Poczułam, że moja kokarda na kucyku się rozwiązała, rozpuszczając fioletowe włosy. Ze wstążki zrobiłam tymczasową bransoletkę, jeszcze poprawiłam grzywkę, bo przez wiatr, źle się ułożyła.
-Może mi podziękujesz?- spytałam, patrząc w niebieskie oko.
-Niby za co, że przez ciebie pewnie straciłem część pieniędzy.- odparł, rozglądając się dodatkowo czy przypadkiem czegoś nie ominęłam. Ten to ma niezły tupet. Swoją osobą pokazuje, że jest wysoko urodzonym egoistą. Z teleportowałam się obok nastolatka. Na początku, był zdziwiony moim zniknięciem.
-Mogłam ciebie samego zostawić z twoim problemem. Sam chciałeś mnie walnąć laską, a dodatkowo ci pomogłam, zbierając monety do twojej sakiewki- szepnęłam, tuż przy uchu. Odskoczył, łapiąc się za małżowinę. Śmieszny z niego koleś. Ze zmęczenia oczy same się zamykały. Ziewnęłam, zasłaniając usta dłonią. Potem się rozciągnęłam. Momentalnie czułam przez chwilę, że na pewno nie usnę w tym miejscu.
-Życzę ci przyjemnej drogi- odparłam. Zostawiłam rówieśnika samego na tej drodze, teleportując się prosto do łóżka.
<Cal?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz