Mischa jednak był taki sam jak tamten. Niczym się od niego nie różnił. Zawiodłam się na nim. Ostateczna opcja jaka mi pozostała to ufać tylko i wyłącznie sobie oraz Husky'emu. Wróciliśmy do tamtego domu. Dostałam jakąś koszulę, aby zasłonić swoje rany. Zrobiłam wszystko to czego ode mnie chcieli. Husky został z Mischa, a ja pojechałam z Lucas'em. Dostałam wskazówki co gdzie i jak przechowuje kobieta oraz na co powinnam uważać. Pojechaliśmy pod jej dom od tyłu. Obolała wyszłam z auta i skierowałam się w stronę domu. Wejście do niego nie było trudne. Kobieta nie zamknęła tylnich drzwi co było mi na rękę. Weszłam do środka dużego domu. Będące w nim psy podeszła do mnie jednak nie szczekały. Pogłaskałam je a one zaczęły mnie lizać. Niestety nie miałam na to czasu. Ruszyłam dalej. Kobieta spała w swoim pokoju. Tuż obok jej pokoju była garderoba do której miałam wejść. Nie dość że była strzeżona za pomocą kodu to jeszcze potrzebny był jej odcisk palca.
- Nie wierzę - powiedziałam pod nosem będąc zła. Wzięłam kartkę oraz trochę tuszu z biura jej męża, albo i jej. Nie wiedziałam czyje to biuro, ale ważne że było. Wzięłam odcisk jej kciuka, a kod znalazłam. Karteczkę z kodem była podklejona pod urządzeniem. Udało mi się wejść. O dziwo sejf jaki był w środku był otwarty na oścież. Trochę mnie to zastanawiało. Wzięłam całą zawartość do torby. Jak najszybciej opuściła dom oczywiście nie zapominając pożegnać się z psiakami. Wróciłam do auta. Dałam torbę mężczyźnie, a on uśmiechnął się szeroko.
- Nieźle się spisałaś- powiedział. Godzinę po całym zajściu, wróciliśmy do jego domu. Gdy auto stanęło, a mężczyzna wyszedł podszedł do mnie. Chwycił mnie za włosy i wyciągnął z auta szarpać mnie za nie.
- Puść mnie i to już! - uniosłam swój głos. Z domu wyszedł Mischa.
- Co sie tu dzieje? - zapytał. Ja spojrzałam się w jego stronę.
- Trzymaj torbę, a ja idę się zabawić z tą suką - rzucił w jego stronę torbę. Mnie wziął za włosy, skierowaliśmy się w stronę szopy.
- Przestań Lucas! - chyba Mischa był zły. - Przecież ona zrobiła to co miała, a teraz wypuść ją - rzucił torbę na ziemię i podszedł bliżej. Lucas puścił moje włosy i odepchnął, uderzyłam się o coś głową. Nie wiem co się działo, ale jedyne co wiedziałam to to, że ktoś wziął mnie na ręce.
- Nie wierzę - powiedziałam pod nosem będąc zła. Wzięłam kartkę oraz trochę tuszu z biura jej męża, albo i jej. Nie wiedziałam czyje to biuro, ale ważne że było. Wzięłam odcisk jej kciuka, a kod znalazłam. Karteczkę z kodem była podklejona pod urządzeniem. Udało mi się wejść. O dziwo sejf jaki był w środku był otwarty na oścież. Trochę mnie to zastanawiało. Wzięłam całą zawartość do torby. Jak najszybciej opuściła dom oczywiście nie zapominając pożegnać się z psiakami. Wróciłam do auta. Dałam torbę mężczyźnie, a on uśmiechnął się szeroko.
- Nieźle się spisałaś- powiedział. Godzinę po całym zajściu, wróciliśmy do jego domu. Gdy auto stanęło, a mężczyzna wyszedł podszedł do mnie. Chwycił mnie za włosy i wyciągnął z auta szarpać mnie za nie.
- Puść mnie i to już! - uniosłam swój głos. Z domu wyszedł Mischa.
- Co sie tu dzieje? - zapytał. Ja spojrzałam się w jego stronę.
- Trzymaj torbę, a ja idę się zabawić z tą suką - rzucił w jego stronę torbę. Mnie wziął za włosy, skierowaliśmy się w stronę szopy.
- Przestań Lucas! - chyba Mischa był zły. - Przecież ona zrobiła to co miała, a teraz wypuść ją - rzucił torbę na ziemię i podszedł bliżej. Lucas puścił moje włosy i odepchnął, uderzyłam się o coś głową. Nie wiem co się działo, ale jedyne co wiedziałam to to, że ktoś wziął mnie na ręce.
<Husky?> wybacz, że tak długo i takie nudne to opowiadanie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz