Zarówno
zachowanie jak i wygląd mężczyzny silnie mnie zaniepokoił. Wiem,
że nie wiele uczuć pokazuje po sobie, ale tym razem mocno było
widać, że nie wiele brakowało, a narobiłby do gaci.
-
A może... boi się wróżek? - pomyślałem i zaśmiałem się w
duchu. Ta wizja była naprawdę zabawna, ale zaraz przyszła inna...
już nie taka śmieszna – Albo przyszłości? - puściłem tą myśl
mimochodem i wszedłem do środka namiotu. Wszechobecny przyjemny
zapach kadzidełek i świeczek zapachowych wprowadził mnie w
przyjemny nastrój. Po chwili jednak stwierdziłem, że kadzidełek
paliło się zdecydowanie za wiele, przez co zaraz zaczęło mnie z
lekka mdlić. U wejścia aromaty mieszały się z aromatem nocy, lecz
w środku unosiła się lekka mgiełka dymna, która powodowała u
mnie ból głowy i osłabienie. Wziąłem się jednak w garść.
Wszedłem głębiej do pomieszczenia i moim oczom ukazał się
stoliczek w samym kącie namiotu. Przy nim siedziała pogrążona w
mroku kobieta, a raczej dziewczyna, co zauważyłem jak stanąłem
zaraz przy jej stoliku. Otulona była masą chust przypominających
te cygańskie. Bogato zdobione w dzwoniące elementy sprawiały tylko
większe poczucie tajemnicy i mroku w tym miejscu.
-
Witam Cię, krawczyku, w moich skromnych progach – wyrecytowała
obrzucając mnie serdecznym spojrzeniem swoich jasnych oczu... oczu
tak niepodobnych do żadnych, jakie dotąd widziałem – Nie widzę,
dlatego mam taką jasną mgiełkę na oczach – wyjaśniła, a mnie
przeleciał dreszcz.
-
Skąd Pani wiedziała, że tego nie wiem? - spytałem, na co wróżka
spojrzała na mnie błagalnym spojrzeniem. Od razu wyczułem gafę –
Ach, no tak... jest Pani wróżką – zachichotałem i podrapałem
się po karku, zakłopotany – Widziałem osoby nie widome, ale
żadna z nich nie miała czegoś takiego. Stąd moje nie wiedza –
wyjaśniłem, na co dziewczyna kiwnęła głową.
-
Rozumiem. Nie wszyscy niewidomi posiadają coś takiego – wskazała
palcem na swoje źrenice – A teraz, proszę siadaj – wskazała mi
krzesło zaraz na przeciwko siebie. Zająłem posłusznie wskazane mi
miejsce – Bardzo miło mi Cię poznać, krawcze – powiedziała
sympatycznie – Mam na imię Melania – przedstawiła się – Nie
musisz mi się przedstawiać. Znam Twoje imię – dodała – To
przyjemne uczucie spotkać bratnią duszę – na to stwierdzenie
zdziwiłem się. Dziewczyna roześmiała się lekko – Już spieszę
z tłumaczeniem. Można powiedzieć, że to taka dodatkowa informacje
z mojej strony. Pamiętasz może Twoje przeczucie co do "
deszczu zapomnienia "? - spytała. Nie czułem się pewnie z
faktem, że taka osoba, która nie powinna wiedzieć pewnych rzeczy,
wie je, ale próbowałem potraktować ją jak osobę, z którą o
wszystkim rozmawiałem. Jak to nazwała Melania, z bratnią duszą.
-
No, tak – potwierdziłem – Pamiętam.
-
To nie zwykłe przeczucia babcinych wróżek, ale o tym za chwilkę.
Muszę się upewnić, że moje wzmianki się zgadzają –
powiedziała po czym jednym ruchem ręki rozłożyła talię kart na
stole w jednym rządku – Wybierz trzy karty – nakazła. Ja
przystąpiłem do wyboru, który był iście nie przypadkowy. Troszkę
zajęło mi zastanowienie się nad każdą z kart. W końcu dokonałem
wyboru i położyłem je przed Melanią. Jasnowłosa wzięła
pierwszą kartę, odwróciła ją i przejechała po jej powierzchni.
-
Czyżby alfabet dla niewidomych? - pomyślałem.
-
Tak, jak myślałam – uśmiechnęła się triumfalnie – Miałeś
w rodzinie czarownicę – oznajmiła. Moje źrenice momentalnie
zyskały rozmiar ziarenek piasku.
-
Co takiego? - spytałem zszokowany – Jak to możliwe...?
-
Możliwe, możliwe. Nie znasz swojego ojca, a to właśnie od jego
strony pochodzi ta moc. Konkretniej od jego matki, która już nie
żyje. Teraz masz tylko przebłyski, ale prawdziwa zabawa zacznie
się, kiedy uzyskasz osiemnaście lat – zaśmiała się – Ta moc
musi mieć naprawdę sporą siłę skoro wyczuwam ją tak dobrze.
Jako takich mocy przewidywania przyszłości nie będziesz miał, ale
zdecydowanie większe wydarzenia będziesz w stanie wyczuć,
szczególnie jeśli będą na złym i demonicznym podłożu. Poza
tym... wydaje mi się również, że będziesz miał wizję tego, co
się stanie, kilka chwil przed zdarzeniem. To tak wprowadzając Cię
w świadomość i Twojej mocy – skończyła swój wywód, a ja
jedynie czułem, jak sztywnieję coraz bardziej i analizuję.
-
Nie dziwię się, że Midas wyszedł stąd taki blady... -
powiedziałem do siebie w myślach.
-
Też się nie dziwię – zachichotała dziewczynka, na co ja prawie
spadłem z krzesła – Sam chciałeś przyjść do wróżki –
rzuciła z wyrzutem – Wolałbyś trafić na jakiegoś starego
babsztyla bez pojęcia? - spytała, urażona.
-
Oczywiście, że nie, ale... ja muszę to przetrawić –
powiedziałem półszeptem czując jak opuszczają mnie siły od
zapachu kadzidełek i informacji, jakich się dowiaduję. Jaka moc?
Jaka babka? Jakie przewidywanie przyszłości kilka sekund przed
zdarzeniem?
-
Może przejdziemy zatem do naszego głównego celu? - zapytała –
Rad na temat mocy mogę udzielić Ci później, choć uważam, że to
nieodpowiednia kolejność, ale... - machnęła ręką – A zatem...
poza tym, że w rodzinie miałeś czarownicę, miałeś również
silny zawód miłosny, który zwalił Cię z nóg... dosłownie!
Przez kilka miesięcy nie byłeś w stanie nic ze sobą zrobić,
popadłeś w depresję i lęki społeczne, która sprawiały, że
każde niepowodzenie lub złe słowo na nowo zamykały Cię na świat
– oznajmiła. Słuchałem jej z uwagą. Wszystko się zgadzało, co
do joty. Byłem jednak zbyt skupiony, by oddać się jakimkolwiek
emocjom. Słuchałem więc dalej z uwagą. Melania wzięła do ręki
kolejną kartę – Obecnie starasz się za wszelką cenę być
ideałem i dawać sobie radę sam, ale tak naprawdę pragniesz uwagi
i miłości, ale kogoś z goła innego od mamy i przyjaciół –
wyrecytowała bez emocji, by po chwili spojrzeć na mnie zalotnym
spojrzeniem i dodać – I chyba nie muszę Ci mówić o kogo uwagę
zabiegasz... - na ten dodatek słowny, moje serce od razu zaczęło
szybciej bić, a twarz oblała się zapewne obfitym rumieńcem.
Odwróciłem głowę na bok. Odetchnąłem. Myśl o mojej relacji z
jasnowłosym była wspaniała, ale... nigdy nie mógłbym pomyśleć,
że zechciałby być dla mnie kimś więcej niż przyjacielem.
Musiałem się przyznać... zakochałem się w nim, mimo że był
cichy i nie umiał okazywać pewnych uczuć wobec mnie. Podobała mi
się w nim jego troska. Zawsze pytał o moje samopoczucie i zawsze
krzywo na mnie patrzył, gdy się przepracowywałem. Często mnie
przytulał i nigdy mnie nie odtrącał, a ja tak kochałem, kiedy
mnie obejmował i kiedy czułem, jak mi od niego ciepło. Na myśl o
tym, uśmiechnąłem się do siebie. Był taki uroczy i kochany,
ale... co z tego skoro to mogło być zwykłe odwdzięczanie się za
pomoc w otworzeniu na świat? Co z tego skoro to mogła być zwykła
przyjaźń, ale taka prawdziwa, oparta na miłości do swojego
kumpla?
-
Co do przyszłości... - zaczęła, jakby czekając, aż powrócę do
krainy żywych i świadomych – Przybędzie Ci wiele nowych
obowiązków, ale i wiele nowej siły – uśmiechnęła się –
Będą mocne wzloty, ale i mocne upadki, z których będziesz musiał
umieć się wygrzebać, ale jeśli będziesz ufał swoim uczuciom i
przeczuciom, zawsze wyjdziesz cało ze szwanku. Uważaj! - podniosła
głos – Ktoś z Twoich bliskich Cię zdradzi, lecz na Złotym
Chłopcu możesz polegać. Będzie jedną z osób, na której
będziesz mógł najbardziej polegać – odetchnąłem z ulgą. To
była nawet miła przepowiednia – I pamiętaj... ufaj swoim
uczuciom – podkreśliła i uśmiechnęła się – To by było na
tyle – złożyła zgrabnie wszystkie karty i zaczęła je tasować
– A co do mocy... masz jeszcze trochę czasu i nie bój się zmian,
jakie będą zachodziły u Ciebie. Nie będą groźne, a panowania
szybko się nauczyć. Zdolny z Ciebie uczeń – uśmiechnęła się.
Ja jedynie podniosłem się powoli z krzesła, podziękowałem,
pożegnałem się i wyszedłem. Byłem w takim szoku, że... nie
myślałem kompletnie o niczym, jak tylko o tym, by położyć się
spać i nie myśleć o tym wszystkim, jednak... czekało nas jeszcze
tyle atrakcji.
Kiedy
wyszedłem z namiotu na świeże powietrze, od razu mi się
polepszyło, jednak nadal kręciło mi się w głowie. Midas czekał
lekko z boku z rękami w kieszeniach spodni. Podszedłem do niego,
lekko nieprzytomny.
-
I jak? - zapytał, a ja bez mniejszych ogródek wpadłem na niego.
Zaraz rozłożył ręce na boki, nie wiedząc, co ma robić. Oparłem
wygodnie głowę o jego klatkę piersiową i objąłem go rękami.
-
Dziękuję, że jesteś, Midas – szepnąłem ochrypniętym głosem.
Mężczyzna milczał, ale po chwili przytulił mnie do siebie tak
mocno, jak nigdy. Czułem, jak przykłada twarz do mojej głowy i
wdycha zapach moich włosów. Przejechał dłonią po moich plecach.
Westchnąłem na ten przyjemny dotyk.
-
Co Cię tak wzięło na takie wyznania? - zapytał ze śmiechem
złotooki.
-
Wróżka poleciła, abym ufał swoim uczuciom – wyjaśniłem –
Więc im ufam – dodałem. Magik westchnął. Czułem, że się
uśmiecha.
-
Co ja z Tobą mam, Bławatku? - zapytał, nie oczekując odpowiedzi.
Zachichotałem na to określenie. Z jego ust brzmiało tak życzliwie
– Jesteś zmęczony? - zapytał – Nie wyglądasz zbyt dobrze...
-
Troszkę, ale zaraz mi przejdzie... jak tylko zajmę się czym innym
– odpowiedziałem i odsunąłem się od przyjaciela.
-
To co powiesz na kolejny los? - spytał wyciągając z kieszeni
woreczek. Z chęcią sięgnąłem do środka.
-
Dom Luster – powiedziałem z radością, a Midas tylko lekko się
uśmiechnął.
-
No to idziemy! - dodał i poszliśmy na poszukiwania, tym razem Domu
Luster.
Miałem
pewność, że tam zapomnę o całych tych przepowiedniach, a
przynajmniej na chwilkę, żeby móc cały wieczór miło spędzić.
W końcu... miało mnie czekać więcej obowiązków, więc warto się
pożądnie wybawić. Nie było bardzo dużej kolejki, ale mimo to
czekaliśmy dobre 15 minut. W tym czasie rozmawiałem z chłopakiem
na temat kreacji do " Złotej Kaczki ", które już powoli
kończyłem. Koniecznie chciałem z nim pójść na pierwszą próbę
ze strojami, żeby się pochwalić, co pięknego uszyłem...
szczególnie ze złotych nici i guziczków. Chwilę dyskutowaliśmy
po czym w końcu zostaliśmy wpuszczeni do środka.
<
Midas? Gomene, ale... na końcówkę już nie miałam weny ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz