-Sezon się przecież kończy. Usiądź na fotel, a ja zaparzę herbaty. Musimy coś omówić.- Pospiesznie zsunęłam buty i podbiegłam do starca, podczas gdy ten miał problem ze wstaniem. Pochyliłam się i podałam mu rękę. Trzeba grać tą milutką wnuczkę. Nie, nie byłam z nim w ogóle spokrewniona, ale moje zachowania można nazwać tylko w ten sposób. Parę razy nawet wspominał o tym, iż marzy mu się taki pomocny wnuczek, ale z takich dzieci jak ma, nic dobrego się nie urodzi. "Smutna prawda, ale czy to nie jego wina, że je wychował" czyli z serii "Ludzie to H I P O K R Y C I, a to stwierdzenie to bzdura" część I. Zastanawiam się czy ludzkość kiedykolwiek odejdzie od tych stereotypowych gadek. Zwalanie wszystkiego na jeden czynnik kreowania charakteru i przekonań to jakby powiedzieć "Ten człowiek uwielbiał mordować kobiety w ciąży, ale jest dobrym człowiekiem, bo matka kazała mu w wieku dziewięciu lat chodzić na wolontariat"
Mężczyzna dał znak, że dalej sam sobie poradzi i powolnymi krokami ruszył w stronę kuchni. Usiadłam na fotelu i spojrzałam na książkę od której oderwałam staruszka. Nie gruba książka z grubą oprawą nie
wydawała się nowa. Na minimalistycznej okładce można było zobaczyć cienką warstwę kurzu. "Buszujący w zbożu"- nie jest to lektura o którą bym podejrzewała osobę w takim wieku, ale prawdopodobnie było to związane z zainteresowaniami gospodarza. Nigdy się w to zbytnio nie zagłębiałam, lecz łatwo zauważyć wielkie regały zapełnione klasycznymi utworami. Pan Addams musiał zobaczyć, że zapatrzyłam się w tomik położony na stoliku do kawy, ponieważ zaczął konwersację
-Poznałem tą książkę, gdy byłem parę lat starszy od ciebie i naprawdę spodobało mi się podejście głównego bohatera to życia. W piękny sposób ukazuje stare lata.- Jego głos osłabł, a jego oczy nabrały smutnego wyrazu. Dobrze wiedziałam o jakich czasach myślał. Podejrzewam, że młodzieńcze lata przeżywał jeszcze w XXI wieku. Dla mnie są to lata znane tylko z książek, ale nie wszyscy sięgają po literaturę tamtych lat. XX i XXI wiek były latami ciemnymi dla pisarstwa.-Nie wiem nawet który już raz to czytam.- Mężczyzna zaśmiał się pod nosem. Gdy to usłyszałam kąciki moich ust delikatnie się podniosły.
-Udało mi się to przeczytać.- Powiedziałam spoglądając w podłogę. Nawet z tej odległości usłyszałam mruknięcie z niedowierzaniem. Byłam świadoma, iż nie każdy w tych czasach ma możliwość przeczytania takich książek, a przy okazji młodzież coraz mniej sięga po takie utwory.
Podczas spokojnej konwersacji przy wyśmienitej herbacie tematy krążyły wokół literatury. Spokojnie mogłam potwierdzić swoje domyślenia odnoście gustu staruszka. Uświadomiłam sobie również, iż powinnam zagłębić się lepiej w tematy, ponieważ łatwo można odczuć, że jestem laikiem z tej dziedziny. Książki zaczęły mnie interesować dopiero, gdy skończyłam dwanaście lat. Przed tym nie zagłębiałam się w rodzinnej biblioteczce. W pewnym momencie rozmowy jednak tematy jakoś stopniały, a w domu zapadła niewygodna cisza.
-Mary,- otworzyłam szerzej oczy, albowiem rzadko ktoś wypowiadał moje imię- powiedz mi, co planujesz robić w przyszłości?- Skamieniałam. To pytanie... To pytanie jest nie wygodne. Od kiedy opuściłam dom starałam się nie myśleć za dużo o dalekiej przyszłości, więc czuję się jakby miotana z miejsca do miejsca wraz z wiatrem. Tym razem było podobnie. Wiedziałam, że zbiory truskawek niedługo się skończą, a mój czas spędzony w tym miejscu był już wystarczający. Znalazłam nawet już pewne miejsce i mam do niego wielkie nadzieje. Ostatnimi czasy zostałam wyganiana z domost niczym jacyś żebracy, a ja tylko chciałam zatrudnić się jako pomoc domowa bądź ogrodniczka. Ludzie po tych incydentach stają się coraz bardziej podejrzliwi. A do tego moja "umiejętność". Tam na pewno zostanie przyjęta w dobry sposób. Nie jest to przyjemne, gdy ktoś wygania Cię za próg solą, bo pokazałeś jego dziecku niewinne złudzenie.
Tym specjalnym miejscem jest cyrk. Podczas moich przechadzek po Londynie wszędzie było o nim głośno. Z łatwością dowiedziałam się, że rozłożył swój namiot pod miastem i planuje pozostać tu przez najbliższy czas. Pod wpływem impulsu chciałam rzucić się biegiem do "Miejsca Cudów", ale momentalnie się wstrzymałam. Co jeżeli jednak nie jestem wystarczająco dobra, aby zostać przyjęta? Postanowiłam wstrzymać się oraz trochę podszkolić, lecz czas mija. Miałam w planach po otrzymaniu pieniędzy spakować się i wyjść bez słowa. Mimo, że uważam takie zachowania za tchórzostwo postrzegam to jako najlepsze wyjście. Czasami lepiej być tchórzem, niż udawanym bohaterem.
-Ja..Ja chyba po prostu pójdę przed siebie.- Mój głos był niespokojny. Nie spodziewałam się, że przez takie pytanie przestanę kontrolować emocje.
-Ale masz jakiś plan? Sezon się kończy, a ja nie mam pola malin.. Mogę popytać sąsiadów...
-Nie ma takiej potrzeby.- Szybko przerwałam mu swoją myśl. Nie chciałam dalej w to brnąć, ale czułam, że powiedzenie mu o moich szczerych planach nie byłoby najlepszą opcją. Nie mając jednak wyboru musiałam na coś postawić. -Słyszał pan zapewne o "The Circus Magic".- mężczyzna pokiwał potwierdzająco głową- Mam zamiar postarać się znaleźć tam pracę.
-A-ale jako kto?- Staruszek zaczął się jąkać, aż mi żal się zrobiło patrząc jak się tak martwi.
-Niech się pan nie martwi. Mam różne zdolności.- Uśmiechnęłam się serdecznie i miałam coś jeszcze dopowiedzieć, ale ktoś zapukał do drzwi. W mgnieniu oka znalazłam się przy starcu, aby pomóc mu wstać. Podziękował mi, a sam ruszył do drzwi mrucząc pod nosem "Idę, już idę". Stałam w salonie i wsłuchiwałam się.
Dźwięk otworzonych drzwi, pan Addams ciepło wita się z kimś, lecz w odpowiedzi dostaje oschły pomruk niezadowolenia. Gdy weszli do salonu zobaczyłam kobietę ubraną w kosztowne ubrania wraz z masą nie potrzebnych na tę porę roku dodatków. Staruszek zaczął mnie przedstawiać, ale modnisia od razu mu przerwała.
- Czemu ta biedaczka ma prawo tu mieszkać?- Widziałam jak lustrowała mnie wzrokiem. Nie jest to miłe uczucie, gdy jesteś świadoma, że ktoś cię właśnie negatywnie ocenia. Bez skrępowania patrzyłam w jej oczy. Na wstępie mnie skreśliła, więc czemu miałabym ją szanować?
- Olivio, to jest bardzo mądra dziewczyna. Ona pomaga mi z truskawkami i..
- Nie obchodzi mnie to.- przerwała mu w połowie zdania- Jest brudna. Nie możesz zapraszać takich ludzi do rozmowy. Oni nie są do tego stworzeni.- Z zadartym nosem nie czuła skruchy krzycząc na biednego pana Addamsa, a na moją obecność w tym pomieszczeniu nawet nie zwracała uwagi. Wydawało jej się, że potrafi oceniać ludzi poprzez jedno spojrzenie, bo takie słowa są dosyć zobowiązujące, prawda?
-Muszę przeprosić.- Wtrąciłam i odwróciłam się na pięcie. Kobieta zamilkła, lecz na plecach czułam wzrok obu osób. Równym krokiem ruszyłam do przeznaczonego dla mnie na czas pracy pokoju.
Mimo, iż znajdował się on na piętrze bez problemu słyszałam terroryzującą staruszka Olivię. Sytuacja nie przyjemna dla wszystkich stron, a że ja jestem w tym przypadku problemem, sporu najlepiej abym po prostu podkuliła ogon i uciekła za scenę. Przebrałam się z ubrań roboczych w moje codzienne ubrania. Tym razem padło na spódnicę i koszulę. Pospiesznie pakowałam swój malutki dorobek. Wszystko mogłam zmieścić w dużej torbie na ramię. Jedna sukienka, dwie pary spodni, dwie spódnice, trzy koszule, zimowy sweter i płaszcz. Do tego para butów, jakieś rajstopy oraz baleriny. Do tego w osobnej przegródce znajdowało się specjalne miejsce na soczewki i płyn do nich. Do jednej sakiewki włożyłam pieniądze i zapałki, a do drugiej nieliczną biżuterię wraz z słoiczkiem wysuszonych kwiatów. Obie przypięłam do idealnie czarnej przygotowanej na to wstęgi, a ją mocno zawiązałam w pasie. Zawiązałam zniszczone już skórzane buty, torbę przełożyłam przez ramię, a pelerynę zapięłam pod szyją. Byłam już gotowa.
Wyszłam z pokoju starając się nie wydać żadnego dźwięku, ale niestety, stare drewniane schody nie chciały ze mną współpracować. Skrzywiłam się, gdy usłyszałam niezmiernie ohydny pisk. Nie byłam jedyną osobą która zwróciła na to uwagę. W mgnieniu w polu mojego widzenia znalazł się pan Addams.
-Mary...- zaczął, ale zauważył mój strój podróżny. - Przepraszam za tą sytuacje.. Olivia to moja córka, a charakter odziedziczyła po matce. Nie umiem jej..
-Spokojnie, niech się pan nie martwi.- Nie czułam się dobrze widząc zmartwienie na twarzy. Była to niewygodna sytuacja, więc wolałam pocieszyć go odpowiednimi słowami, aby potem móc myśleć o czasie spędzonym w tym miejscu jako radosne rozmowy przy herbacie.- Sezon się kończy, więc nie ma potrzeby, abym tu została.- Uśmiechnęłam się najszczerzej jak potrafiłam, ale mężczyzna dalej wyglądał na zmartwionego. Bez słowa obrócił się i odszedł. Zeszłam na parter i zobaczyłam, że nerwowo krzątał się po kuchni. Po paru minutach w moich dłoniach pojawił się porządny bochen chleba, łubianka truskawek i dodatkowe parę monet. Uściskałam pana Addamsa i wyruszyłam w drogę.
"The Circus Magic" znajdował się dokładnie po drugiej stronie Londynu, więc trochę drogi do przebycia było przede mną. Patrząc na słońce stwierdziłam, że było koło pierwszej. Jeżeli całość miałabym przejść na nogach, prawdopodobnie zajęłoby mi to ponad dziesięć godzin, lecz zaraz po wejściu na skraj miasta spotkałam wóz konny. Woźnica nie był do mnie pozytywnie nastawiony, ale po ukazaniu paru ładnych monet jego podejście się zmieniło. Jechał w stronę miasteczka Bedord, a gdy zapytałam się o cyrk burknął, że to w tą samą stronę. Usiadłam koło niego i tak ruszyliśmy przed siebie.
Po pięciu godzinach jazdy byliśmy już na miejscu, a z mojego ekwipunku zniknęły jedynie truskawki i kilka monet. Nie powiem, wyszło mi to naprawdę na rękę. Pierwsze co zobaczyłam po zejściu z mojej podwózki, były tony plakatów porozwieszanych na lampach oraz zabawnie ubrana dziewczynka rozdająca ulotki przechodniom. Skakała i podśpiewywała melodyjkę reklamową, a na ten widok na mojej twarzy zawitał uśmiech. Po chwili ruszyła radośnie w moją stronę.
-Witam panią.- skłoniła się - Czy nie chciałaby pani odwiedzić tej nocy cyrku?- Głosem emitowała bogatego kupca bądź hrabiego, co w jej wykonaniu wychodziło rozczulająco. Pokiwałam głową na znak zainteresowania ofertą.- Dzisiaj występ w "The Circus Magic" zaczyna się o godzinie dziewiątej. Na tej ulotce ma pani dokładnie rozpisane gdzie ma się pani udać po bilety oraz inne informację. Życzę miłego wieczoru.- Dziewczynka odbiegła przy okazji rozrzucając parę karteczek na chodnik. Z tej odległości mogłam zobaczyć główny zegar. Do seansu zostały mi około dwie godziny, więc postanowiłam od razu ruszyć na podany adres.
W około pół godziny znalazłam się na miejscu. Do show było jeszcze dużo czasu, a ludzi było już jak mrówek. Widziałam wiele twarzy: naburmuszony roztyty mężczyzna, małe dziecko błagające o lizaka, elegancko ubrana kobieta. Przed oczami mignął mi nawet obraz idealnie czystego, znaczy, białego chłopca.
Kupiłam bilety i weszłam do namiotu. Wnętrze po prostu zapierało dech w piersi, a sam występ, on był idealny. Nie istniało tam coś takiego jak pomyłka. Żonglerze oraz akrobaci przebijali ludzkie ograniczenia, między treserami a zwierzętami istniała cudowna więź i magicy.. To nie była zwykła iluzja. To nie były najzwyklejsze złudzenia. Może oni.. może to tutaj będę pasować?
Po aplauzie napierający tłum wypchnął mnie z namiotu. Nienawidzę tłoku, a tutaj miałam go w zabójczej dawce. Przy pierwszej lepszej szansie na uniknięcie zgonu w jakże nie przyjemny sposób odskoczyłam w bok i schowałam się za jakimś budynkiem, a raczej namiotem. Nie miało to w tamtej chwili żadnego znaczenia. Ciężko oddychając kucnęłam i wycieńczona spuściłam głowę. W uszach słyszałam buczenie, a w głowie kręciło mi się niemiłosiernie. Czekałam w tej pozycji parę minut, aż skamieniałam słysząc chrząknięcie. Nerwowo podniosłam głowę, a przede mną zobaczyłam posturę człowieka.
<Witam witam i o zdrowie pytam. Pierwsze opowiadanko idzie pod ogień, ale troszkę się rozpisałam xd Teraz tak statystycznie.. Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz