Stresowałem się spotkaniem z ojcem. Po wczorajszym wieczorze, kiedy zrozumiałem, że nie ważne co bym zrobił, nie zmienię swoich uczuć do czarnowłosego, zadecydowałem, że wyjawię prawdę ojcu. Przyjmę jego krytykę, a być może nawet odrzucenie, chciałem tylko, by znał prawdę, bo gdyby go okłamał, okłamywałbym również Shu, jak i siebie. Nie chciałem zapleść się w swoje własne kłamstwa, dlatego szedłem tam z myślą, że trafię na odpowiedni moment i mu wszystko powiem.
Wszedłem do restauracji, w której zobaczyłem starszego mężczyznę, elegancko ubranego, siedzącego na środku sali. Poszedłem do niego i uścisnąłem na powitanie.
- Trochę się spóźniłem – zauważyłem.
- Nic się nie stało – zerknąłem na niego z uśmiechem. Kiedyś by mnie za to zbeształ, teraz był łagodniejszy. Na pewno nie mam się czym martwić.
Atmosfera upływała w przyjemnej atmosferze. Dużo rozmawialiśmy o mamie i naszym aktualnym życiu. Może nie był zachwycony faktem, że jego syn dołączył do cyrku, ale też nie prawił mi morałów, że powinienem zostać lekarzem. Coraz bardziej czułem, że przyjazd do Toronto był świetnym pomysłem. Czułem się coraz bardziej pewniej.
- Tato, chciałem ci coś ważnego powiedzieć. Na temat mojego życia miłosnego – zacząłem.
Nagle zobaczyłem przy wyjściu kogoś znajomego. Musiałem poświecić chwilkę, aby zrozumieć, że to wcale nie jest przypadek, a chłopak w czarnych włosach z kolorowymi pasemkami to nikt inny, jak mój Shu. Patrzyłem na nie wybałuszonymi oczami. Co on tutaj robił? Czy on znowu mnie śledził?
- Lelun, o co chodzi? - zapytał ojciec, po czym się odwrócił. Po chwili chłopak nam pomachał z uśmiechem i ruszył w naszym kierunku. „Nie, nie, nie, to nie tak miało być”. Czułem, jak serce podchodzi mi do gardła. Nie załatwiłem jeszcze sprawy z ojcem, on nie może się z nim spotkać!
- Dzień dobry – jego głos, jakże delikatny, wyrwał mnie z namysłu. Shuzo stał przy naszym stoliku, przyjaźnie się uśmiechając.
- Dzień dobry. Kim pan jest? - chłopak spojrzał na mnie znacząco. Spojrzałem na ojca, starając się nic po sobie poznać.
- To… to mój przyjaciel. Shuzo Ishida – powiedziałem na szybko. Nie mogłem już spojrzeć na chłopaka. Jak miałem się tera z tego wykręcić?
- Miło poznać – powiedział po chwili chłopak, wyciągając dłoń w kierunku mego ojca.
Cała przyjemna atmosfera gdzieś się ulotniła. Shu dosiadł się do nas, sądząc, że to czysty zbieg okoliczności, że na nas trafił. Czasem rzucałem mu krótkie spojrzenie. Wiedziałem, że poruszyły go moje słowa. W jego oczach nie było tego samego blasku, a ja nie mogłem tego naprawić. Dalej musiałem kłamać ojcu. To był tylko przyjaciel, znajomy, nikt ważny.
- A tak w ogóle, co mi wcześniej chciałeś powiedzieć? - nagle zmienił temat. Jedzenie już tak gładko nie przepływało przez moje gardło, co jakiś czas piłem wodę, w nadziei, że stres zniknie, ale byłem chyba bliższy utopienia się w tej wodzie, niż spełnieniu tego marzenia.
- Na jaki temat? - uśmiechnąłem się.
- Życia miłosnego. Przed tym, jak pan Ishida przyszedł – spojrzałem na swojego przyjaciela, który także patrzył na mnie wyczekującą. „To ostatnia szansa, nie zmarnuj jej”. Wziąłem głęboki oddech, musiałem postawić sprawę jasno. - Czyżbyś miał już dziewczynę? - „Nie, tato, daj mi powiedzieć!”
- Dziewczynę? - odezwał się Shu. Ojciec pokiwał głową.
- Owszem, a kogo innego? Mój syn nie jest gejem – powiedział to z taką pewnością i oczywistością, że Shu nie wytrzymał. Po kilku sekundach patrzenia w stół smutnym wzrokiem, przeprosił i wyszedł. A ja siedziałem, nie wiedząc, co zrobić. Nie mogą zostawić ojca, ale nie mogę też zostawić Shuzo. - Co jest z twoim przyjacielem? Jakiś dziwny – stwierdził ojciec.
- Wiesz… ostatnio przeszliśmy sporo – wbiłem wzrok w jedzenie.
- Możesz opowiedzieć – spojrzałem na niego smutnymi oczami.
Wróciłem do hotelu po dwóch godzinach. Nie potrafiłem wystawić ojca, którego nie widziałem tyle lat. Po prostu nie mogłem. Z Shuzo mogłem porozmawiać trochę później. W końcu dwie godziny to wcale nie tak dużo, prawda?
Zatrzymałem się przed drzwiami naszego pokoju. Coś słyszałem. Przysunąłem ucho do drzwi i się wsłuchałem w dźwięk. On płakał. Przygryzłem dolną wargę, powoli naciskając klamkę. Chciałem wejść bezszelestnie do środka, ale potknąłem się o jego buty, leżące dosłownie przed drzwiami. Gdy mnie usłyszał, przestał płakać.
- Shuzo, porozmawiajmy – mówiłem spokojnie. Chłopak po chwili się podniósł i rzucił we mnie poduszkę.
- Ty kłamco! - krzyknął.
- Uspokój się, mogę ci to wytłumaczyć – odrzuciłem przedmiot na bok, wchodząc do pokoju.
- Zostawiłem dla ciebie wszystko, co miałem! A ty mnie wykorzystałeś! - zmarszczyłem czoło.
- Wcale nie! Jakbyś ze mną tam nie poszedł… - nie dał mi dokończyć.
- Dalej byś mnie okłamywał? Teraz wiem, że wcale ci na mnie nie zależy. Wstydzisz się mnie przed własnym ojcem! To dziwne, że cię przyjął w ramiona po takim długim czasie, jesteś wyrodnym synem! - zacisnąłem szczękę. Tego było za dużo.
- Nie mów tak! - teraz to ja zacząłem krzyczeć, przez co mój głos stał się niższy i bardziej agresywny. Widziałem łzy w jego oczach, rozmazany makijaż, ale nie potrafiłem powstrzymać emocji. Tyle lat starałem się żyć z myślą, że byłem beznadziejnym synem, a on śmie mi to znowu wypominać! - To twoja wina! Jakbyś był cierpliwy i nie wtykał nosa w nie swoje sprawy, inaczej by to się zakończyło. Teraz jedyne czego mogę się wstydzić to nachalnego chłopaka, który nie umie uszanować czyjejś decyzji! - wskazałem na niego palcem, marszcząc brwi. Byłem na niego taki wściekły. - Dobrze wiem, że nie przez przypadek tam się znalazłeś! Znowu za mną poszedłeś!
<Shu? ;c>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz