Po chwili czarnowłosy usiadł obok mnie i przytulił. Objąłem go ramieniem i wsadziłem nos w jego włosy. Tak bardzo brakowało mi jego bliskość, a w szpitalu jedyne co mógł robić, to obejmować moją dłoń i przytulać na kilka sekund, bo zaraz pielęgniarka przychodziła i marudziła, że zabiera mi cenny czas na odpoczynek. Dlaczego nikt nie rozumiał, że przy nim czułem się lepiej i w praktyce szybciej bym doszedł do siebie z nim, niż bez niego?
- Pewnie tak, póki nie będę mógł sam chodzić – powiedziałem, zaczynając bawić się jego kosmykami włosów. - A co?
- Nic nic – pomruczał i przymknął oczu. - Po prostu… chyba mnie nie za bardzo lubi – dokończył zadzierając głowę do góry i patrząc mi w oczy.
- Wiesz… jak byłem mały, był okropnie surowy. Wszystko musiało być tak, jak on tego chciał. Był też homofobem. Jak raz zobaczył, że całowałem się z chłopakiem… do dziś czuje ten ból na tyłku – wyjaśniłem jego zachowanie. Shuzo zmarszczył brwi i pokiwał głową.
- Dlatego tyle się wstrzymywałeś, by mu o wszystkim powiedzieć – to było bardziej stwierdzenie, niż pytanie, na które tylko przytaknąłem. Splotłem nasze palce u dłoni.
- Ale wiesz co? Teraz nie ważne, co się stanie, już nigdy cię nie zostawię – ucałowałem go w czoło. Chłopak się uśmiechnął, ponownie zadarł głowę do góry, a ja do namiętnie pocałowałem. Rany boskie… tak bardzo mi go brakowało. Jednak gdy spędzasz z jedną osobą prawie trzy lata, zaczynasz się od niej uzależniać. Teraz Shuzo był dla mnie jak narkotyk, nie mogłem bez niego żyć. Nie wyobrażałem sobie, abym mógł go zostawić, przez niechęć mego ojca do gejów i udawać, że podobają mi się dziewczyny i z takową spędzić resztę życia. Może szkoda tylko, że nie doczekamy się nigdy potomstwa, ale to mi nie przeszkadzało.
Shuzo położył swoje dłonie na mojej klatce piersiowej i lekko przechylił się do tyłu, kiedy na niego naparłem.
- Strasznie mi głupio, że tak cię skrzywdziłem – powiedziałem, odsuwając się od niego i obejmując go w pasie. - Szkoda, że nie mogę cofnąć czasu – znowu go pocałowałem, nie mogąc się oprzeć. Tak bardzo mi tego brakowało.
Po chwili Shu się odsunął i uśmiechnął szeroko.
- Zrobię obiad – ucałował mnie w nos, po czym wstał. Puściłem go i z uśmiechem obserwowałem, jak znika w kuchni. Przez chwilę siedziałem na łóżku, oglądając pokój. Położyłem się na łóżku i zacząłem rozmyślać. Byłem ciekawy, jak tam sobie radzą w cyrku. Czy nikt nie zajął naszych pustych namiotów? Czy znaleźli kogoś na nasze miejsce? Kiedy nawiedziły mnie czarne myśli, związane z naszą przyszłością w cyrku, ściągnąłem bluzę, zostając w koszulce. Chwyciłem kule, opierające się o ścianę, po czym wstałem, opierając się na nich. Zacząłem kuśtykać do kuchni, a kiedy stanąłem w progu i zobaczył mnie młodszy chłopak, właśnie coś mieszając w patelni, posłał mi surowe spojrzenie.
- Nie powinieneś się przemęczać – powiedział zatroskanym głosem, na co przewróciłem oczami.
- Wiem, ale jeśli będę tyle siedział i leżał, to mi dupa urośnie i się na łóżku nie zmieścisz – powiedziałem żartobliwie, na co ten się uśmiechnął, a po chwili krótko parsknął śmiechem, prawdopodobnie wyobrażając sobie mnie, w majtach 4XL. Podszedłem do niego i oparłem się o jego plecy, zaglądając mu do patelni. - Co robisz?
- Szczerze? Jeszcze nie wiem. Wrzuciłem jakieś warzywa, zrobi się sos, makaron się już gotuje i coś wyjdzie – powiedział. Położyłem obok kule i stojąc na jednej nodze, objąłem go.
- Kreatywnie, na pewno będzie smaczne – położyłem dłonie na jego, po chwili wyciągając mu z dłoni łopatkę do mieszania. Zacząłem nią mieszać warzywa.
- Powinieneś usiąść.
- Wytrzymam, trochę ci pomogę – znowu wsadziłem nos w jego włosy. Tak ładnie pachniał.
Kiedy ja mieszałem warzywa, chłopak uciekł spod mojego nacisku i zaczął przygotowywać sos. Gdy wszystko było gotowe, zaczął nakładać obiad na talerze, a ja zająłem miejsce przy niewielkim stoliku. Tam zjedliśmy spokojnie jedzenie, które było naprawdę smaczne i chociaż nie było perfekcyjne jak w restauracji, dla mnie nie mogło być lepsze. Zjedliśmy wszystko, a Shu zaczął zmywać naczynia. Gdy kończył, wstałem i znowu do niego podszedłem, łapiąc go w talii i całując w szyję. Czarnowłosy się zaśmiał, kiedy połaskotałem go nosem.
- Lennie, bo zbije talerz – powiedział z uśmiechem. Przyłożyłem usta do jego ucha.
- Nawet nie masz pojęcia, jak się stęskniłem – zjechałem jedną dłonią na jego podbrzusze i nacisnąłem delikatnie nogą z gipsem między jego pośladki.
- Masz złamaną nogę, Lennie – westchnął i odłożył czysty talerz na bok. Wytarł ręce i odwrócił się do mnie przodem. - I nie możesz ciągle stać na jednej nodze – dodał, widząc, że cały ciężar ciągle trzymałem na tej zdrowej stopie.
- No nie mów, że ty nie masz ochoty – wsadziłem mu dłonie pod koszulkę i zacząłem nimi jeździć po jego plecach. - Noga to nie problem, będę polegał na tobie – powiedziałem z zamkniętymi oczami, rozkoszując się jego zapachem.
Shu? <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz