Po całym tygodniu rutyny dziś w końcu nadszedł oczekiwany przez wszystkich moment. Lennie wychodzi ze szpitala, aż z tej okazji poprosiłem o małe wolne, dzięki czemu dziś będę przy nim przez cały dzień. Po wyjściu z mieszkania już na klatce schodowej zauważyła mnie moja najbliższa sąsiadka, ale rzecz jasna na dzień dobry nie odpowiedziała. Jak nic się nie dzieje, traktuje mnie tak, jakbym nie istniał, a jak już coś jej nie pasuje, to pierwsze, co robi, to idzie z pretensjami właśnie do mnie. Nawet nie po to, żeby zwyczajnie ponarzekać, tylko żeby mnie oskarżyć. Już nie raz mówiła, że na mnie doniesie, bo dręczę niczemu winną kobietę. Do tej pory mi nie powiedziała, co jej takiego robię. Ty już dobrze wiesz. Jedynie odpowiada i odchodzi. Ciekawe, jak to teraz będzie. Biednego kontuzjowanego Lenniego też się będzie czepiać? Wszystko się dopiero okaże.
Wyszedłem na zewnątrz i od razu ruszyłem spacerkiem do szpitala. Pogoda była taka sobie. Słońce schowane za szarymi chmurami, ale nawet było ciepło. Zimny wiatr też dał sobie spokój dzisiaj. Przynajmniej tyle. Za dużo ludzi nie mijałem na chodniku, ruch samochodowy też tak jakby się zmniejszył. Cisza, spokój. Trochę zaskakujące, ale na pewno za niedługo wszystko się unormuje. W końcu jest dość wcześnie.
Nie specjalnie się spieszyłem. Chciałem bardzo, by Lennie w końcu stamtąd wyszedł, ale z drugiej strony niech sobie jeszcze pośpi. Nie ma się co oszukiwać. Wypis dostanie na pewno dopiero około południa. Jednak gdy już wszedłem na salę, już zobaczyłem go siedzącego na łóżku i gotowego do drogi.
- Czyżby wypis tak wcześnie? - spytałem z uśmiechem, siadając koło niego i łapiąc go za rękę.
- Jeszcze nie, ale od razu, gdy tylko go dostanę, chce jak najszybciej opuścić to miejsce.
- Wcale ci się nie dziwię. Ja bym dostał jakiegoś świra od leżenia w tym miejscu aż tyle czasu. - pocałowałem go w policzek. - W ogóle nie idę dzisiaj do pracy, więc dopilnuje, żebyś się za bardzo nie nudził, jak już pokaże ci to małe mieszkanko. - w końcu się do niego przytuliłem. - Mam parę książek. W kuchni jest radio. Kupiłem też puzzle. - usłyszałem jedynie ciche westchnięcie, na co od razu go puściłem i szturchnąłem w ramie. - Ej. Zawsze mogło być gorzej. Na spacerki też sobie możemy chodzić, jeśli tylko będziesz miał siłę i chęci. - dodałem z uśmiechem, choć nie sądziłem, żeby jak na razie było to możliwe. Lenniemu widocznie zrobiło się lepiej. - Ale dzisiaj jedziemy taksówką. Nie możesz się przemęczać, a muszę ci najwidoczniej przypomnieć, że trzeba wejść po schodach na drugie piętro. - mój ukochany od razu pokiwał głową.
- Tak. Coś już o tym wspominałeś.
- Cieszę się, że pamiętasz. - zaśmiałem się i założyłem mu na głowę kapelusz. - Mój ty kochany magiku.
Co do tematu schodów, nie było tak źle. Myślałem, że pójdzie o wiele gorzej, ale wspólnymi siłami bezproblemowo dotarliśmy pod drzwi mieszkania.
- To już zaraz ci pokażę naszą piękną posiadłość. - zacząłem szukać klucza po kieszeniach. Na moment już się przeraziłem, że gdzieś go zgubiłem, ale na szczęście się znalazł. Szybko włożyłem go do zamka i już po paru sekundach otworzyłem drzwi. Natomiast, gdy już obaj byliśmy w środku, od razu wziąłem się za małe oprowadzenie. - Teraz słuchaj uważnie. Po lewej mamy sypialnie. - wskazałem wejście do niej z uśmiechem. - W środku już jest tam większość twoich rzeczy. - następnie wskazałem na drzwi naprzeciwko. - Po prawej łazienka. - zrobiłem trzy kroki do przodu. - A po paru krokach znajdujemy się już w przestrzeni jadalno- kuchennej, gdzie równocześnie jest to największe pomieszczenie i chyba najbrzydsze ze wszystkich. - omiotłem je równocześnie wzrokiem, z niezadowolonym grymasem na twarzy. Już mniejsza o nie zbyt pomysłowe zagospodarowanie przestrzeni. Po prostu tu było brzydko. Te gryzące się kolory ścian i szafek... Nie mogłem na to patrzeć, ale koniec z końców postanowiłem się tym teraz nie przejmować. Zaprowadziłem Lenniego do łóżka, które nie należało do jakiś najlepszych. Poza tym strasznie skrzypiało przy choćby najdrobniejszym ruchu, ale lepsze to niż nic. Kiedyś znajdziemy sobie coś o wiele lepszego.
- To, co teraz? - spytał, gdy poprawiłem mu poduszkę za plecami. Szczerze to nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Czym go nie zanudzić już na wstępie? Jeszcze będę musiał za niedługo coś zrobić do jedzenia... Dorosłe życie nie jest usłane różami. Usiadłem sobie koło niego i po prostu się do niego przytuliłem.
- To bardzo dobre pytanie... - jednak za nim zdążyłem cokolwiek wymyślić, do mojej głowy wpadło o wiele lepsze pytanie. - Twój tata będzie tu zaglądać?
(Lennie~?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz