Nie ma to, jak krótka luźna pogawędka. Nie sądzicie? Już grubo po północy i czas... A może już czas na rozmowę o czasie?
- Myślisz, że nie wiem, jak to z tobą jest? - spytał jegomość, gdy tylko wraz z Riddlem oddalili się od świadków. - Czuję, że coś kombinujesz, ale wiedz, że mnie się tak łatwo nie pozbędziesz.
- ... Ile masz lat?
- Ty mnie w ogóle słuchasz?
- Sądząc po twoich ruchach, uważasz się za pięknego... Mądrego... Młodego. - wydał z siebie ciche westchnięcie, prostując się i splatając dłonie za plecami. Starał się stłumić poczucie uciążliwego bólu w przeklętej ręce. - Ja natomiast byłbym już stu wiekowym dziadkiem, gdyby nie te moje wszystkie czarcie sztuczki. - wciąż szedł przed siebie tym samym spokojnym i monotonnym krokiem, a przy jego boku skołowany mężczyzna zdecydowanie coraz mniej pewnie poruszał się do przodu. - Jednak powiem ci, że jedynie ludzie się starzeją. Demony dojrzewają. W końcu coraz większą wiedzę i doświadczenie pozyskuję się wraz z wiekiem.
- Ale to nie zmienia faktu, że jesteście wiecznie młodzi... W ogóle te świecące znaki na twojej dłoni. Dlatego chcesz lokalizację tego upadłego anioła? - spytał, widocznie chcąc jak najszybciej zmienić temat.
- Przestań... Wiem, że się boisz.
- Boisz się? - powtórzył, nie kryjąc zdziwienia.
- Upływu czasu. Tego, że się zestarzejesz, umrzesz, więc wpadłeś na... - bezwstydnie mu przerwano.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na ty.
- Opowiem ci historię o pewnym mężczyźnie, który bał się tego samego.
- Nie wiem... Dziwna ta rozmowa. - zatrzymał się. Zdecydowanie chciał już wracać.
- Bo widzisz, ja wiem, co jeszcze dzisiaj zrobisz. - zatrzymał się parę kroków dalej. - Nie pójdziesz spać tej nocy. - odwrócił się do już przepełnionego strachem człowieka.
- Co ty wygadujesz?
- Wisi nad tobą... - odparł chłodnym tonem, na co tamten totalnie zamarł w bezruchu.
- C... Co? - zdołał z siebie wydukać.
- To coś, co nie pozwoli ci dzisiaj zasnąć. Stoi dokładnie nad tobą. Ma około 8913 lat i to coś nie da ci dziś zasnąć, a przez to coś nie spało już wiele innych osób. Również mężczyzna z mojej historii. - po tych słowach wydał z siebie przerażający rechot, który z czasem brzmiał strasznie nieludzko. A to jedynie spotęgowało strach ofiary Riddle'a, którego znaki na przeklętej dłoni zaczęły tlić się delikatnie jasnym światłem. Paliło go to od środka, ale dla tej chwili był w stanie wszystko wycierpieć. - A byli to ci szczęśliwi. - dodał tym dziwnym głosem, wciąż nie mogąc się powstrzymać od śmiechu.
- A ci nieszczęśliwi? - ośmielił się spytać. Riddle momentalnie spoważniał i uśmiechnął się sardonicznie.
- Zasnęli, a gdy nastał ranek i żywe płomyki porannego słońca wdarły się na ich posępne twarze... - nagle przerwał, uśmiech zniknął i został pusty wzrok. - Okazało się, że już się nigdy nie obudzą.
- Ale... - wydał z siebie nerwowy śmiech. - Może stało im się coś innego... - proponował, a Riddle jedynie kręcił głową rozbawiony.
- Zazdrość, nienawiść i może miłość... Przede wszystkim strach, który teraz czujesz, ale starasz się go za wszelką cenę jakoś zagłuszyć. To jest pokarm dla tego czegoś. - zrobił parę kroków w stronę człowieka. - Gwałtowne. Ludzkie. Emocje... Cudze emocje, bo ta bestia sama już ich nie ma. - wydał z siebie cichy chichot. - Wiesz ten mężczyzna, stawił czoła temu czemuś. Oddawał mu jedynie własny strach i trzydzieści lat starał się ujarzmić tego potwora. - westchnął. - Trzydzieści lat... Śmieszne. Tyle również trwa twoje ludzkie życie. - zaczął się powoli zbliżać w jego stronę, a mężczyzna wciąż się cofał, aż w końcu nie wiadomo skąd trafił na ścianę. Był w potrzasku, a Riddle wyciągnął zdrową dłoń w jego stronę, jednocześnie spuszczając głowę. - Przeżyłeś je dobrze?
- A... A co z tym czymś... Co nade mną wisi? Nie skończyłeś.
- Wisi nad tobą i czeka...
- Ale na co? - dopytywał drżącym głosem. Riddle długo nie odpowiadał, więc niedługo później nasz gość osunął się na kolana, łapiąc się za głowę, a demon dopiero po tym geście zareagował śmiechem.
- Na twój strach głuptasku. - odpowiedział i przyłożył szponiastą dłoń do jego czoła. - I tym czymś jestem ja...
Oboje spali albo przynajmniej tak powinno być.
W osobnych pokojach.
Riddle na drugim piętrze, a panienka Vivienne na pierwszym.
Właścicielka motelu była osiemdziesięcioletnią kobietą o dość starych poglądach co do układania swoich gości do snu (jedynie obrączka ślubna była warunkiem do wspólnego zamieszkania w jednym z pokoi). Żaden z nich oczywiście nie sprzeciwiał się takiej głupocie. Oba demony miały już siebie nawzajem dość i taka opcja jak najbardziej im odpowiadała.
Riddle leżał bokiem na skraju łóżka. Czarny płaszcz leżał przewieszony na krześle, a czapka leżała na stoliku tuż obok. Ciężko mu było odpocząć. Cała ręka ciągle promieniowała paraliżującym bólem na resztę jego ciała. Zdecydowanie dziś przesadził, nadwyrężył powikłane urokiem ciało, a teraz nadeszły tego konsekwencje. Z minuty na minutę było jedynie gorzej. Miał wrażenie, że zamiast ręki ma przy sobie ogromny ciężki głaz. Jak tak dalej pójdzie, całkiem opadnie z sił. Czy zdoła wytrzymać jeszcze te 24 godziny?
Wybiła godzina 3:00, a Riddle leżał spokojnie tam gdzie wcześniej. Nie przesunął się nawet o milimetr. Miał zamknięte oczy, starał się zignorować ten cholerny ból, gdy tu nagle usłyszał za plecami ciche skrzypnięcie łóżka. Chciał się od razu odwrócić, ponieważ jakoś nie spodziewał się gości, ale nie miał na to siły. Parę sekund później ten ktoś go objął swoją delikatną chudziutką rączką, opatuloną w bandaże.
- Nie obracaj się. - usłyszał ten jakże znajomy mamrot niezadowolenia za sobą. Wszystko stało się jasne. - Przez tą twoją przeklętą aurę nie da się spać. - usłyszał głębokie westchnienie.
- To po co tu przyszedłeś? - ośmielił się spytać. Vivienne położył delikatnie opuszki palców na jego chorej dłoni.
- Ulżę ci trochę. - rzeczywiście pod wpływem jego dotyku stało się to o wiele mniej uciążliwe, a przede wszystkim bolesne. Tylko po co to robi? Riddle już czekał na jakieś "ale" lub "pod warunkiem", jednak o dziwo zapanowała cisza. Ten gest stał się dość zastanawiający. Kierujemy się zasadą: "przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej?" W co on pogrywa?
(Robin~? Co tam u ciebie? Vivi~? Nie ładnie. Oj nie ładnie xd)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz