Leżenie w szpitalu było naprawdę nudne. Mogłem się tylko gapić w sufit, albo w telefon, jednak po kilku godzinach i świat internetu staje się nudny. Pielęgniarka przychodziła tylko, aby sprawdzić mój stan zdrowia. Wszystko szło w dobrym kierunku i za tydzień powinienem zostać wypisany, a potem? Znowu będę mógł tylko leżeć, z taką różnicach, że w innych miejscach. Czy się cieszyłem? Z tego nie, ale z myśli, że wkrótce opuszczę te białe ściany, ludzi ubranych w białe kitle oraz spędzę czas w… w… właśnie, muszę zapytać Shuzo, gdzie mieszka. Nie miałem pojęcia, czy dalej mieszkał w hotelu, czy wynajął sobie coś, czy może… nie, opcja mieszkania z ojcem całkowicie odpada. Chociaż tak czy siak ktoś będzie musiał nam pomóc finansowo… czy człowiek z emeryturą poradzi sobie? Nie chciałem go o to prosić, łatwiej by było zgłosić się po jakiś zasiłek. Tak, kiedy stąd wyjdę, od razu pójdę do urzędu i poproszę o niego. Nie chce być pasożytem, żerującym na innych, tylko dlatego, że mam połamaną nogę (ale zaraz, czy taki zasiłek to nie to samo?). Kiedy mój umysł zaczynał się zastanawiać, czy życie karaluchem, któremu oderwiesz głowę, a on będzie żył jeszcze długi czas, jest prostsze, do pokoju, o Bogu dzięki, wszedł Shuzo. Cieszyłem się, że mogłem w końcu z kimś porozmawiać, ponieważ ojciec się jeszcze dzisiaj nie zjawił.
Czarnowłosy był bardzo zadowolony z nowej pracy, prawie przez całą godzinę opowiadał o nowych znajomych, zadaniach mu przydzielonych, właścicielce i całym salonie krawieckim. Przez cały czas trzymał mnie za rękę, a ja tylko słuchałem z zainteresowaniem; w tym dniu to była najciekawsza rzecz, jaką usłyszałem.
- O rany, ale mi zaschło w gardle od tego gadania – powiedział, gdy skończył mówić. Cicho się zaśmiałem.
- Możesz wypić z mojej szklanki – wskazałem na kubek i dzbanek z wodą, jaki mi przyniosła pielęgniarka, stojący obok łóżka na stoliczku. Shuzo szybko napił się wody, po czym odstawił szklankę na miejsce.
- Nie dałem ci nawet dojść do słowa, nawet teraz ciągle mówię. Teraz ty opowiadaj – po tych słowach położył głowę na moim brzuchu tak, że jego twarz była skierowana w moją stronę, oraz obie ręce trzymał na moich, splatając nasze palce.
- Co tu opowiadać? - westchnąłem. - Tutaj jest tak nudno, że zacząłem myśleć o życiu karalucha – słysząc to, chłopak się zaśmiał. - Za tydzień powinni mnie stąd wypisać. Pójdę po zasiłek, bo przynajmniej przez miesiąc nie będę mógł chodzić – powiedziałem to ze smutkiem.
- Nie martw się, ze mną ten czas szybko ci zleci – starał się mnie pocieszyć. Nie chciałem się nie zgadzać, jako, że miał być pół dnia w pracy. Może po prostu moje życie w tym okresie będzie polegało tylko na spaniu?
- Tak właściwie, to sobie coś wynająłeś? - kiedy Shuzo usłyszał pytanie i zdał sobie sprawę, że nie opowiedział mi o nowym mieszkaniu, na nowo z zapałem opowiedział o średniej wielkości kawalerce. Zaznaczył, że gdy ją wynajął, nie był jeszcze pewien, czy będę chciał z nim zostać, dlatego mieszkanie mogło być za małe dla dwóch osób. Zapewniłem go, że to bez znaczenia i jakoś sobie poradzimy, a potem pomyślimy nad czymś większym. Potem opowiedział mi o miłej właścicielce kawalerki oraz o przyjaznej okolicy, ale wrednej sąsiadce.
Rozmawialiśmy tak do wieczora, aż mój tata nie przyszedł. Dopiero wtedy Shuzo, po czterech godzinach odwiedzin, wrócił do domu, w końcu musiał jutro wstać.
- Jak się czujesz? - zapytał starszy mężczyzna.
- Dobrze, chociaż czasami swędzi mnie pod gipsem – powiedziałem żartobliwie, uśmiechnął się. - Za tydzień powinni mnie wypisać.
- Co wtedy zrobisz?
- Prawdopodobnie pójdę po zasiłek i poczekam miesiąc. Shuzo wynajął małe mieszkanie, poradzimy sobie – gdy wspomniałem o chłopaku, uśmiech mu zszedł z twarzy. Wziąłem w dłoń jego rękę. - Tato.
- Ja wiem – powiedział szybko. - Ale wiesz, jak dla starego człowieka ciężko zmienić przyzwyczajenia – nie rozmawialiśmy już o Shuzo. Ojciec zaproponował pomoc finansową i cóż, zgodziłem się, ale tylko na samym początku, aż nie pójdę do pracy. Nie chciałem go dodatkowo obciążać. Potem opowiedział mi, że chociaż jest na emeryturze, jeszcze sobie dorabia jako pomoc prawna. Byłem z niego dumny, że tak dobrze się trzymał, chociaż musiał tyle przejść. Na nowo go przepraszałem, rozmawialiśmy o przeszłości. Nie wiadomo kiedy minęła dwudziesta druga, a pielęgniarka wyprosiła mojego ojca.
<Shu? Proponuje *tydzień później* c;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz