- Naboki! - nazwałam świnkę i z uśmiechem ją przytuliłam. Nagle straciłam grunt pod nogami i wylądowałam na kanapie. Pokój był cały zadymiony, a obok mnie siedziało moje zwierze.
- Wazap! - krzyknął jakiś mężczyzna wsadzając mi do ust rurkę. Gdy pociągnęłam jej zawartość, znowu ulotnił się jakiś dym, a ja wręcz się dusiłam, ale jednak się śmiałam, tak samo jak oni. Po drugiej stronie siedziała jakaś dziewczyna, bardzo wysoka, a jej głowa była utkwiona w suficie. Weszłam na schody i przeszłam przez drzwi. Jakieś małe dziecko zaczęło osuwać się po suficie, jak jakieś nawiedzona. Zaczęłam się z tego śmiać, po czym weszłam na górny pokój, gdzie to starsza pani sobie odkurzała. Usłyszałam chrumkanie, a Naboki wskoczył mi na ramiona wywracając nas na ziemię. Zrobiłam z nim parę fikołków, po czym uderzyłam w Azucar'a, który siedział sobie na kanapie.
~~~
Moja ręka zwisała z krańca łóżka, a ja usłyszałam ciche jęknięcie. Otworzyłam lekko oczy i ujrzałam, ze wiszę na krawędzi, a mój przyjaciel leży na ziemi. Zaczęłam się śmiać, gdy zrozumiałam, ze to ja go wywaliłam.
- Nie wiedziałam, że wolisz leżeć na podłodze - zaśmiałam się. Spojrzał na mnie złowrogim spojrzeniem, ale jednak odwzajemnił uśmiech i sam się zaśmiał.
- A ja nie wiedziałam, że ty zwalasz ludzi na nią - wstał i chwycił poduszkę, która spadła razem z nim. Zakryłam twarz rękoma, za nim dostałam poduszką.
- Wpadłam na ciebie z Naboki, sorry - wytłumaczyłam się.
- Mam udać, ze to rozumiem? - zaśmiał się. Usiadłam na łóżku i wytłumaczyłam mu o co chodzi, opowiadając tym samym swój dziwny sen.
- A mnie się czepiałaś o siedzenie w kurniku! - zaczął się śmiać na całego. Walnęłam go poduszką, przez co wywołałam wojnę, która trwała, aż go nie wywaliłam na łóżko, a potem ona mnie na kanapę.
- Dobra, jestem głodna - stwierdziłam zakrywając twarz poduszką, na którą się chłopak położył. - Dusisz mnie - powiedziałam niewyraźnie.
- Musisz odpracować swoje czyny - mruknął, więc go sama zrzuciłam. - Znowu! - powiedział głosem zbitego dziecka, które chciało płakać. Pomogłam mu wstać.
- Nie jęcz - pokazałam mu język po czym się wyciągnęłam.
- To nie ty leżałaś na ziemi - pomasował obolałe plecy, na co się ponownie zaśmiałam.
- Pójdę do siebie, zobaczymy się na śniadaniu - chłopak przytaknął, po czym wyszłam z jego namiotu.
Poranne słońce mnie nieco oślepiło, przez co na samym wyjściu uderzyłam o kogoś. Przeprosiłam, ale za nim zdążyłam się przyjrzeć osobie, jej już nie było. Zignorowałam to i wróciłam do siebie, gdzie czekała na mnie Mika. Podbiegła do mnie i otarła się o nogę. Pogłaskałam ją, nakarmiłam i dobre pół godziny się z nią bawiłam. W pięć minut się ogarnęłam, nakładając swój strój do ćwiczeń, po czym wyszłam z namiotu. Tym razem byłam odporna na promienie słoneczne, szkoda, że nie na błoto, na którym prawie się poślizgnęłam. Znowu wpadłam na kogoś, tym razem na jakiegoś pracownika, któremu to się najwidoczniej nie podobało. Tyle dobrego, że to on się ubrudził, a nie ja. Pomogłam mu wstać, obrzucił mnie morderczym wzrokiem i poszedł przed siebie, a ja w przeciwną stronę do bufetu, aby zjeść śniadanie. Chłopak był już w środku i nakładał już jedzenie.
- Ej, nie tylko ciebie wywaliłam. Wpadłam jeszcze na dwie osoby - powiedziałam na przywitaniu, kiedy brałam tackę, aby nałożyć sobie jedzenia. - Dziwne było to, ze tej pierwszej nawet nie widziałam po upadku - powiedziałam trochę ciszej, jakbym robiła z tego jakąś tajemnicę.
<Azucar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz