− Czy tobie nie jest wstyd? Cholerny Napaleńcu! Wiesz, ile ja się starałam, żeby Blue poczuła się tutaj jak w domu, żeby poczuła się tutaj bezpiecznie?! A ty nagle przychodzisz i niszczysz wszystko, myśląc, że Ci wszystko wolno? Otóż nie, mój drogi, nie wolno! – dziewczyna w pewnym momencie zaczęła krzyczeć, a na jej twarz wstąpił gniewny rumieniec. Po chwili w jej oczy się załzawiły, nie byłem jednak w stanie stwierdzić czy ze złości, czy smutku. – A może to moja wina? Powinnam z nią pójść, z tobą pójść, a może w ogóle nikogo nie puszczać. Zepsułam i teraz nie wiem, jak sprawić, żeby Blue poczuła się znowu lepiej. Kurna, Dmitrij…
Zaczerwienioną twarz schowała w dłoniach. Schyliłem się do niej i odjąłem jej ręce, po czym prostując się popatrzyłem na nią z góry.
−Smiley, to nie jest na pewno twoja wina, jeśli już tylko moja. – mimowolnie skrzywiłem się. Niezbyt lubiłem przyznawać się do błędów, dlatego tym bardziej miałem nadzieję, że Smiley doceni moje starania – Zjebałem sprawę, ale postaram się naprawić. Mogę coś zrobić, żebyś ty też poczuła się lepiej?
Uniosłem lekko kąciki ust, patrząc, jak po chwili twarz dziewczyny się rozpromienia.
− Będziesz mi wisiał ciastko – Smiley mrugnęła, jednak po chwili spoważniała. – Nie myśl jednak, że tak szybko o tobie zapomnę, cwaniaczku.
− Mam taką cichą nadzieję – zmrużyłem oczy – Gdzie mieszka Blue?
Smiley krótko streściła mi, jak dojść na miejsce, po czym pożegnała się ze mną i ruszyła w nieznanym mi kierunku. Szybko zaplotłem rozplątane włosy w warkocz i rozpocząłem wędrówkę do namiotu uciekinierki. Niestety, w trakcie mojej podróży, z nieba lunął zimny deszcz. Lubiłem, gdy padało, jednak, jeśli bym zmókł, nie prezentowałbym się najlepiej. Przyspieszając kroku, dotarłem dość szybko przed odpowiedni namiot. Włosy miałem całe mokre, podobnie zresztą jak ubranie. Stanąłem przed wejściem, nie bardzo wiedząc, co zrobić. Zapukać? Niby jak, przecież to cholerny namiot. Wejście na chama także nie wydawało się najlepszym pomysłem, jednak innego w głowie nie miałem. Odsuwając delikatnie płachtę, która pewnie miała imitować drzwi, wszedłem do środka. Blue siedziała na swoim łóżku i łkała cicho w poduszkę. Jej szybkie bicie serca, sprawiało, że wkrótce zaczęła boleć mnie głowa – było tak głośne. Chyba mnie nie usłyszała, dlatego podszedłem do niej powoli, nie chcąc jej wystraszyć. Kiedy byłem już wystarczająco blisko, kucnąłem przy jej łóżku i delikatnie chrząknąłem. Dziewczyna poderwała do góry głowę, a widząc mnie tak blisko, odskoczyła na przeciwną stronę posłania. Uniosłem ręce do góry w obronnym geście.
− Przepraszam, to co zrobiłem było faktycznie głupie. Nie wiedziałem, że tak zareagujesz.
Czułem się co najmniej dziwnie, przemawiając tak łagodnie. Wiedziałem jednak, że inaczej nie naprawię tej gównianej sytuacji, którą sam zapoczątkowałem.
<Blue? Dmitrij – terapeuta. Pogada, pocieszy i postara się na ciebie nie rzucić w międzyczasie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz