- Uznajmy, że masz u mnie dług wdzięczności -zaśmiałem się- Kiedyś zgłoszę się po przysługę.
I to być może już w nie dalekiej przyszłości, w końcu kłopoty same do mnie lgną. Albo na odwrót.
- W porządku... -urwała w połowie zdania zastanawiając się jak ma się do mnie zwrócić.
- No tak, zapomniałem się przedstawić -mruknąłem- Husky
Podaliśmy sobie dłonie w geście przywitania po czym wyminąłem dziewczynę by zająć się swoją skrzynią.
- Może odprowadzisz mnie do namiotu? To chyba gdzieś niedaleko -zaproponowałem zatrzaskując klapę.
Nastolatka zgodziła się, więc razem podążyliśmy ścieżką przed siebie.
- Tak właściwie to przed kim się chowałaś? -spytałem
Smiley jeszcze raz rozejrzała się wokół przygładzając jednocześnie falbaniasty dół sukienki.
- Spokojnie, nic ci nie zrobi -zapewniłem widząc jej reakcję na zadane pytanie
- Pomyliłam go z przyjacielem -jęknęła
W tonie jej głosu wyczułem lekki smutek i coś czego nie byłem w stanie rozpoznać. Tęsknota? Nadzieja? Nagle przeszło mi przez myśl, że może chłopak nie żyje.
- Przepraszam -westchnąłem po czym skrzywiłem twarz w niezadowolony grymas.
Od kiedy ja używam tego słowa? Chyba naprawdę muszę być śpiący.
Nim spostrzegłem już znajdowaliśmy się przed moim namiotem. Odchyliłem materiał puszczając dziewczynę przodem po czym sam zniknąłem wewnątrz mojego nowego domu.
- Napijesz się... -urwałem strzelając sobie przy tym face palma.
Przecież nie mam nic do picia. Czemu zaproponowałem? Proszę odmów, proszę odmów, proszę...
- Nie dzięki -odparła z uśmiechem
Ustawiłem skrzynię gdzieś z boku i zacząłem wyciągać z niej swoje rzeczy.
- Kiepski ze mnie gospodarz. Ani kawy, ani ciastek, co najwyżej piach możemy sobie przegryźć -fakt, że nie zamieniłem z nikim zdania przez ostatnie 2 tygodnie powodował, że teraz pomimo zmęczenia podróżą miałem ochotę z kimś pogadać. Nawet pobredzić od rzeczy co być może nawet już robiłem. Odwróciłem się w stronę goszczącej u mnie niewiasty.
- Jakbym mówił dziś jak jakiś niespełna rozumu to wybacz ale jestem nieco śpiący.
- Może nie będę przeszkadzać? -Smiley podniosła się z dużej, gumowej piłki, która potoczyła się leniwie na bok.
- Nie przeszkadzasz. Z resztą jak mi pomożesz to szybciej będę mógł pójść spać -nie chciałem oczywiście wykorzystywać dziewczyny, jedynie stwierdzałem fakt- Rozplącz -podałem jej metalowy łańcuch nie zwracając uwagi na typowy dla mnie rokazujący ton.
<Smiley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz