- Shuzo - odezwałem się w końcu. Powtórzyłem jego imię parę razy, póki na mnie nie spojrzał i nie przestał bełkotać. - Usiądź i coś zjedz - lekko się uśmiechnąłem. - Zaraz do ciebie dołączę - wydawał się, jakby moje słowa do niego nie docierały, ale pokiwał głową i gdy puściłem jego ramiona, posłusznie wrócił na swoje miejsce, wpatrzony w swoje czarne paznokcie, które przed chwilą malował. Wziąłem do ręki swoją herbatę i wróciłem do stolika, przy którym siedział chłopak. Usiadłem na przeciwko niego.
- Masz zmywacz? - zapytał cicho, łamiącym się głosem. Pokiwał głową, zdjąłem kapelusz i wyjąłem z niego pożądaną rzecz i waciki. Shuzo zajął się wycieraniem czarnego lakieru. Przez długą chwilę oboje milczeliśmy. Ja piłem swoją herbatę, z chłopak czyszczenie paznokcie.
- Zrobię ci herbatę - zaproponowałem. Pokiwał tylko głową, więc wstałem i ruszyłem do kubek i saszetkę. Wróciłem, stawiając przed nim kubek ciepłej cieczy. - Może wyjdziemy na miasto? Chyba przyda ci się oderwanie od rzeczywistości, co? - zaproponowałem. Na początku chciałem go zapytać, co się z nim dzieje, ale stwierdziłem, że jeśli sam nie wytrzyma i będzie musiał z kimś pogadać, a ja będę w pobliżu, sam mi wszystko wytłumaczy, a ja go zawsze wysłucham. - Ewentualnie możemy iść popływać, odwiedzić jezioro życzeń, albo skorzystać z naszego diabelskiego młyna - zaproponowałem.
<Shuzo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz