Kolejne mocne uderzenie, skóra zrobiła się czerwona, zostałam rozerwana, czerwona, ciepła ciecz zaczęła powoli płynąc... Uderzenie dłonią, kopnięcie, uderzenie przedmiotem, a w końcu użycie ostrego przedmiotu. Właśnie tego stosował mężczyzna z nadzieją, że uda mu się zobaczyć moje łzy i błagalny krzyk. Jednak nie udało mu się tego dokonać. Coraz bardziej poirytowany mężczyzna nie wiedział co ma zrobić, abym tylko zaczęła się go bać, błagać o litość czy w dodatku całować go po nogach. Niestety na mnie to nie działało. Ból jaki mi zadawał był niczym. Przyzwyczaiłam się do takiego bólu już w sierocińcu. Trochę szkoda mi było, że nie mógł uzyskać wymarzonego rezultatu. Niestety w takich momentach ja byłam niczym mała lalka z którą można było robić co tylko się zechce. Mężczyzna wyszedł, zamykając drzwi za sobą na klucz. Dokładnie sprawdził czy drzwi są zamknięte. Przysunęłam się bliżej ściany, aby ochłodzić sobie moje rany. Uśmierzyły mi trochę bólu. Odsunęłam się jednak po chwili, aby za dużo brudu nie dostało się do ran. Moje ubrania były w strzępach. A Shu⭐zo dał mi je nie dawno. Cała jego praca włożona w te piękne ubrania poszła na marne. Zrobiło mi się naprawdę smutno z tego powodu. Swój tor myślenia przeniosłam o tym jak się czuje moja mała psina Bisca no i czy mój mały Yuki jest bezpieczny. Ból przechodzący przez moje ciało nie znikał, a ja jedyne co potrafiłam zrobić to się trochę zregenerować poprzez krótki sen.
Kruczoczarne włosy, duże oczy które zawsze patrzą na mnie poprzez okulary na nosie. Mały nos, a tuż pod nim piękny, wesoły uśmiech. Osoba przy której otworzyłam się najbardziej, a on sam znał mnie lepiej niż ja sama siebie. Wspólne śniadania, obiady, kolacje oraz podwieczorki. Wiedział jak mnie pocieszyć i rozweselić. Zawsze mi pomagał. Prawie się ze sobą nie rozstawaliśmy do momentu w którym on musiał odejść. Uśmiechałam się gdy on odchodził jednak strumyki łez leciały po moich policzkach. Obiecał mi jednak, że wróci i kupi mi wszystko czego zapragnę. Uśmiechnięty chłopiec zniknął z kwiatowej scenerii. Pojawiła się nowa sceneria, a na niej wszystkie osoby z cyrku, które wyciągały dłoń do mnie. Przyjęłam ich dłoń z uśmiechem na twarzy.
Po tym pięknie kolorowym śnie, obudziłam się z niego. Rzeczywistość wróciła do mnie, a tamten sen pozostał tylko w moim sercu.
Spojrzałam się na zakluczone drzwi przede mną. To właśnie one najbardziej przypominały mi o karach w sierocińcu. W takich właśnie o to momentach zawsze śpiewałam jedną piosenkę. Słowa zawsze kierowałam w stronę swojego brata jednak w obecnym momencie były one skierowane do tej jedynej osoby w okularach z dużymi oczami o kruczoczarnychwłosach. A może i nie?! Sama już nie wiedziałam. W takich momentach jak ten to co mi pozostało to tylko śpiew oraz pozostanie przy uśmiechu. Wreszcie moja nazwa od tak się nie wzięła. Swoją nową tożsamość wraz z początkiem nowego życia dostałam od Pik'a, bliźniaków oraz Dague. To oni zastanawiali się nad moim pseudonimem cyrkowym przez trzy dni.
- Smiley oznacza uśmiech. Skory ty się cały czas uśmiechasz od ostatniego czasu, to będzie ci to pasować. Uśmiech jest najważniejszy w twoim życiu - słowa Pik'a zawsze brzmiały nie tylko w mojej głowie, ale też i sercu. Dlatego też nie miałam zamiaru się poddać.
Ktoś od kluczył drzwi, które przy otwieraniu dźwięcznie zaskrzypiały. Wlepiłam swój wzrok w miejsce drzwi i wypatrywałam się kto tym razem wejdzie do środka.
<Husky?> twoja twórczość kryminału jest cudowna ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz