Słyszałam rozmowę tej dwójki ze sobą. Byli tuż nade mną. A ściany jak i podłoga w tutejszym domu nie były jakoś za bardzo grube. Jednak była tam również trzecia osoba.
Mischa przyszedł do mnie wraz z jedzeniem. Mile było to z jego strony. Jednak osoba, która przyszła tuż za nim było to ogromnym wrażeniem. Myślałam, że już nikt po mnie nie przyjdzie i będę tylko skazana na tamtego grubiańskiego mężczyznę.
Husky uderzył w tył głowy Mische. Moje słowa nie dotarły do chłopaka. Wziął mnie na ręce po czym wsiedliśmy do auta. Yuki i Bisca byli bezpieczni. Boni była również tutaj. Sama nie wiem jak to się stało, że natychmiastowo zasnęłam. Trzas rozbitego auta rozległ się po okolicy. Myślałam, że to jakieś inne auto. Jednak gdy tylko otworzyłam szerzej oczy zobaczyłam, że jestem tylko ja i moje pupile. Auto w którym byłam to ono się zatrzymało na jednym z drzew. Co prawda nie zostało mocno uszkodzone bo tylko z boku, ale jedno mnie interesowało najbardziej w obecnym momencie. Gdzie jest Husky!
- Yuki, Bisca gdzie on jest? - wyszłam z auta, a zwierzaki spojrzał się w stronę miejsca z którego to uciekaliśmy.
Nie wróżyło to niczego dobrego. Przejrzałam się po wnętrzu auta. Była kartka i jakiś nóż. Odcięłam odrobinę swoich włosów, zamknęłam je w kartkę po czym przyczepilam sznurkiem na szyi Biscy.
- Bisca ty sprowadź kogoś do pomocy, natomiast ty Yuki masz obronić Bisce przed innymi złymi ludźmi. Ona musi dotrzeć do kogoś z cyrku. Rozumiesz! - spojrzałam się na maluchy z uśmiechem. Wiedziałam, że mogę liczyć na ich pomoc. Nie czekając dłużej, rozeszliśmy się z nadzieją, że nasz plan wypali.
Byłam zmęczona, czułam ból, moje ciało nie chciało mnie za bardzo słuchać, ale nie przeszkodziło mi to, aby ruszyć na ratunek osobie która po mnie przyszła. Usłyszałam czyjeś głosy. Znałam je i to bardzo dobrze. Schowałam się za jednym z drzew. Wychyliłam się odrobinkę, aby móc przyjrzeć się dokładnie co się obecnie dzieje. Widząc jak Husky jest zagrożony chciałam już działać jednak nie mogłam od tak bez wymyślenia planu działać. Spojrzałam się na układ gałęzi. A jedyne to co miałam przy sobie to nóż który wzięłam z auta. Oraz igłę która znalazłam w bluzie Mischy. Co mogłabym zrobić? Myśl Akane, myśl! - powtarzała sobie w myślach. Wtedy lampka w mojej głowie się zapaliła.
Weszłam na drzewo i cicho przeszłam na drugie drzewo. Gałęzie były blisko siebie, a dla mnie to akurat była pestka. Zeszlam na ziemie, aby miec lepsze podłoże oraz widoczność. Wzięłam igłe i wycelowałam w rękę mężczyzny który trzymał pistolet przy skroni chłopaka. Trafiłam w nerw, aby unieruchomić jego rękę. Mężczyzna jednak strzelił. Przerażona od razu podbiegłam do chłopaka.
- Nie! - krzyknęłam gdy tylko biegłam w stronę chłopaka. Na szczęście został ranny tylko w policzek.
Niestety moje ujawnienie się skomlikowało całą obecną sytuację. Musiałam działać. Co jak co, ale nie mogłam narazić Husky'ego na niebezpieczeństwo.
- Zrobię wszystko tylko nie krzywdź go! - będąc przed chłopakiem wyciągnęłam swoje ręce w ramach obronienia go.
- Co ty robisz Smiley? Przecież dałem ci szanse, abyś uciekła. - usłyszałam głos chłopaka za sobą.
- Nie chce, aby ktoś cierpiał z mojego powodu - wyszeptałam.
- Chyba ktoś wrócił do swojego pana - wzrok mężczyzny był odrażający. - Zapewne to, ty strzeliłaś do mnie ta igłą co nie?!- chwycił mnie druga ręka za włosy. Mocno pociągnął mnie za nie. - Jednak widzisz coś ci się nie udało - uderzył mnie pistoletem w buzię. - A teraz klękaj i błagaj o jego życie! - wypuścił moje włosy. Spojrzałam się na jego rękę w której miał pistolet. Celował prosto w Husky'ego. Łzy zebrały mi się w oczach na samą myśl, że to przeze mnie on może zginąć. Strumienia wody zaczęły zgadywać po moich policzkach.
<Husky?> wybacz za to opowiadanie, ale moja pierwsza wersja usunęła się przez co nie potrafiłam odtworzyć jej ponownie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz