Gdzieś tak dość późnym popołudniem nie wiedząc co mogłem jeszcze ze sobą zrobić. Postanowiłem, że oddale się od tego ohydnego namiotu blondaska. Nie miałem siły robić tam rewolucji. Zrobiłem ją w jego pracowni i przy okazji uszyłem sobie ciuchy. Poszedłem do bufetu. Nie było nic tam fajnego, ale zdobyłem czarny lakier do paznokci. Usiadłem przy jakimś stoliku i zająłem się moimi ostrymi i dość długimi pazurkami. Gdzieś po paru minutach kończyłem malować prawą rękę. Właśnie gdy miałem zaczynać lewą do bufetu wlazł ten głupi rudzielec od melonika. Z durnym uśmieszkiem staną nade mną robiąc sobie herbatę, idiotycznie się pytając:
-Cześć.Humorek dalej nie dopisuje?- przewróciłem oczami. Serio on się musiał akurat przypałętać i mi głowę zawracać? Skupiłem się na malowaniu paznokci u drugiej ręki. Jednak po chwili i tak się odezwałem:
-A jak sądzisz?- chłopak widocznie miał nadzieje, że wrócił ten blond idiota. Heh bo kurde mi się zmienia osobowość z dnia na dzień. Już zamilkł. Myślał nad czymś mieszając herbatę łyżeczką. Przestałem zwracać na niego uwagę, ale świadomość że tu sterczy nie dawała mi spokoju. Po chwili zostawił swoją herbatkę i sięgnął po talerz. Słyszałem go za swoimi plecami. Tak żeby się upewnić zerknąłem za siebie. Momentalnie oberwałem w głowę talerzem. Porządniej niż wcześniej. Od razu zrobiło mi się słabo. Zleciałem z krzesła tracąc przytomność. Kurde! Wróciłem do punktu wyjścia.
-Cześć.Humorek dalej nie dopisuje?- przewróciłem oczami. Serio on się musiał akurat przypałętać i mi głowę zawracać? Skupiłem się na malowaniu paznokci u drugiej ręki. Jednak po chwili i tak się odezwałem:
-A jak sądzisz?- chłopak widocznie miał nadzieje, że wrócił ten blond idiota. Heh bo kurde mi się zmienia osobowość z dnia na dzień. Już zamilkł. Myślał nad czymś mieszając herbatę łyżeczką. Przestałem zwracać na niego uwagę, ale świadomość że tu sterczy nie dawała mi spokoju. Po chwili zostawił swoją herbatkę i sięgnął po talerz. Słyszałem go za swoimi plecami. Tak żeby się upewnić zerknąłem za siebie. Momentalnie oberwałem w głowę talerzem. Porządniej niż wcześniej. Od razu zrobiło mi się słabo. Zleciałem z krzesła tracąc przytomność. Kurde! Wróciłem do punktu wyjścia.
Podniosłem się chwiejnie z ziemi. Tak mi się kręciło głowie, że ledwo co stałem na nogach. Znowu byłem w bufecie i Lennie też. Oparłem się o stolik zaczynając mówić. Nie wiem czy bardziej do siebie czy rudzielca, który stał naprzeciwko. Gapiłem się w ziemie z łzami w oczach:
- Jak tam było strasznie. T-ta klatka, te wspomnienia. Wszyscy się ze mnie śmieją... Zniszczyłem życie dawnemu sobie. - już zamilkłem. Zaczynam się zastanawiać nad tym wszystkim i kolejny raz zaczynam tęsknić, znowu to okropne uczucie. Co ja zrobiłem źle?! Wstrzymuje oddech, bojąc się, że nie wytrzymam i wybuchnę. Nie będę płakać... Nie będę płakać.
- Jak tam było strasznie. T-ta klatka, te wspomnienia. Wszyscy się ze mnie śmieją... Zniszczyłem życie dawnemu sobie. - już zamilkłem. Zaczynam się zastanawiać nad tym wszystkim i kolejny raz zaczynam tęsknić, znowu to okropne uczucie. Co ja zrobiłem źle?! Wstrzymuje oddech, bojąc się, że nie wytrzymam i wybuchnę. Nie będę płakać... Nie będę płakać.
<Lennie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz